PANTEON / RECENZJE / FELIETONY / KOMIKSY / [RECENZJA] Ród X / Potęgi X

[RECENZJA] Ród X / Potęgi X

Od jakiegoś czasu komiksy Marvela zjadają swój własny ogon, przez co mało kogo są dziś w stanie przekonać, że zmiany, które dzieją się na kartach kolejnego wielkiego eventu będą trwałe, a poświęcającego się dla dobra planety herosa widzimy po raz ostatni. Nie oznacza to oczywiście, że nie ma już żadnych serii, które byłyby warte uwagi. Takie bowiem ciągle się zdarzają. Sęk w tym, że nawet pomimo starań konkretnych autorów, ciężko się w nie całkiem zanurzyć, gdy lekturze towarzyszy przeświadczenie, że zaraz może spotkać ją restart, że przyjdzie następny scenarzysta, który wyrzuci pomysły poprzednika do kosza albo wydawnictwo w jeszcze inny sposób zaciągnie hamulec. Dlatego wszystkie te marketingowe hasła o bezpowrotnych rewolucjach i nowych początkach, ani nie kojarzą się jednoznacznie dobrze, ani nie brzmią szczerze.

Tym przydługim wstępem chciałem oddać swoje zmęczenie niecierpliwością superbohaterskich opowieści i podkreślić, jak niewiele współczesnych tytułów budzi we mnie jakikolwiek entuzjazm. Może dzięki temu jeszcze lepiej wybrzmi to jak pozytywnie zaskoczył mnie najnowszy tom Egmontu z linii Marvel FRESH, skoro czytając go poddawałem w wątpliwość czy naprawdę jest tak dobry jak mi się wydaje.

Zebrane w nim dwie miniserie: Ród X oraz Potęgi X stanowią wspomniane przeze mnie w pierwszym akapicie “nowe otwarcie”. Nie mamy tu jednak do czynienia z bezmyślnym, kierowanym czysto biznesowymi przesłankami, przyczepianiem tej łatki. Autorowi projektu, znanemu z Fantastic Four i Avengers, Jonathanowi Hickmanowi, należą się słowa uznania za to, że w przeciwieństwie do wielu kolegów po fachu, nie przyświecało mu typowe przyszykowanie gruntu pod przywitanie niezaznajomionego z lore czytelnika (które często ogranicza się do zmiany tonu serii na lżejszy bądź cofnięcia zegara i próby odtworzenia tego, co działało kiedyś), a zaznaczenie startu odważnymi konceptami. Nie kłania się nowym odbiorcom i nie frustruje w ten sposób wieloletnich fanów, licząc na to, że jego wizja (przeniesiona na papier przez Pepe Larraza oraz R.B. Silvę) ma wystarczająco silne fundamenty, by spodobać się obu tym grupom. 

Hickman decyduje się na ryzykowne rozbudowanie świata X-Men. Stworzenie suwerennego państwa, którym rządzą mutanci to zrozumiała konsekwencja ciągnącego się przez lata wątku napięć na linii homo sapiens-homo superior i kształtowania się nowej kultury, ale pomysł ten był już realizowany przez innych scenarzystów na mniejszą skalę (Genosha). To uzupełnienie mitologii mutantów roślinami, posiadającymi specyficzne właściwości i wydawanymi przez żywą wyspę Krakoa (na której osiedlają się X-Men), jawi się jako spory gamechanger. Dlaczego? Wyobraźcie sobie sytuację, w której – dajmy na to – Kapitan Ameryka odkrywa, że jego tarcza zawiera mapę prowadzącą do biblijnego Edenu. Wprowadzenie tak fantastycznego, nietypowego elementu do znajomego, utrwalonego już uniwersum przypomina trzęsienie ziemi, ale niewątpliwie intryguje. Jeśli oczywiście nie zostaje natychmiast odkręcone, a tutaj nic na to nie wskazuje.

Podobnie śmiałym zabiegiem jest uczynienie z Moiry MacTaggert posiadaczki genu X. Poświęcony jej segment, kluczowy dla historii, spaja całość, podbija stawkę i otwiera sagę na alternatywne linie czasowe, dystopijne wizje przyszłości etc., będąc głównie czymś na kształt fabularnego narzędzia, które jednak – ponownie – broni się koncepcyjnie. 

Na przykładzie Moiry, którą Hickman pod kątem decyzyjności i siły wywindował na poziom Profesora X i Magneto, widać zresztą jakie znaczenie mają tak banalne składowe charakterystyki bohatera jak strój czy zdolności – MacTaggert przewijała się w komiksach X-Men od dawien dawna, ale po lekturze Rodu X i Potęgi X nie potrafię myśleć o niej inaczej niż jak o ubranej w zieloną sukienkę i beret z daszkiem kobiecie, która pewnego dnia dosiadła się w parku do młodego Charlesa Xaviera. Scenarzysta znalazł w mutancim świecie niewyeksploatowaną postać, dał jej drugie życie (i trzecie, i czwarte, i piąte…) i sprawił, że jego wersja wyparła z mojej głowy wszystkie wcześniejsze.  

Dużą wartością tomu są również wzmacniające immersję dodatki – fragmenty dzienników, mapki, objaśnienia, tabelki, wykresy itd. Nazwanie ich dodatkami w zasadzie jest z mojej strony nieco mylące. Jako takie można by wszak rozumieć ciekawostkowe suplementy do przekartkowania. Te zaś stanowią integralną część komiksu i jego rozwinięcie, które wplecione w dialogi lub narrację mogłyby zakrawać o męczącę ekspozycję, ale jako osobne materiały pełnią funkcję nieocenionego źródła wiedzy, nad którym warto się pochylić.. Hickman jeszcze raz udowadnia za ich pomocą, że ma niemal nieograniczoną wyobraźnię. Jego skrupulatność i oddanie sprawie imponują. W to, że wie, co robi i dokąd zmierza, uwierzyłem mu praktycznie od razu.

Szkoda, że Egmont nie zaprezentował ciągle szerszego planu wydawniczego dla relaunchu Dawn of X. Oryginalnie Ród X oraz Potęgi X służyły za trampolinę nie tylko dla nowego woluminu X-Men, ale także m.in. New Mutants, Excalibur czy X-Force. Tego, jakie serie ukażą się w dalszej kolejności po polsku, nie dowiedzieliśmy się ani od Tomasza Kołodziejczaka na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi, ani nie dowiadujemy się na ostatnich stronach recenzowanego albumu. Trzymam kciuki za przemyślany dobór tytułów – projekt Hickmana zdradza tak duże ambicje, że zasługuje na godne potraktowanie.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

AUTOR Maurycy Janota

Wsiąknął w komiksy za sprawą legendarnego runu Franka Millera w serii o Daredevilu. Odkąd przeczytał wszystkie historie z udziałem Matta Murdocka i Elektry, zabija czas na różne sposoby. Pisze opowiadania, po raz setny wraca do oryginalnej trylogii Star Wars lub ogląda horrory studia Hammer.

PRZECZYTAJ TAKŻE

[RECENZJA] X-Men. Punkty zwrotne: Upadek mutantów

Pochodząca z XXI wieku “Trylogia Mesjasza”, która wprowadziła format “Punktów Zwrotnych X-Men” na polski rynek, …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *