Nie trzeba być specjalnie wielkim pesymistą, żeby uświadomić sobie, że ludzie bywają naprawdę niefajni. I to w naprawdę różnych skalach. Nie dzielą się z tobą czipsami, nie wysyłają zamówionych przez ciebie w preorderze komiksów, a w ekstremalnych przypadkach pozbawiają życia i ćwiartują na kawałki. I nawet jeśli nie spędzacie całych godzin oglądając materiały dokumentalne opisujące występki seryjnych morderców, nie zaprzeczycie, że jest coś fascynującego w uosobionym złu. Aby zaspokoić swoją ciekawość możecie albo sięgnąć po grube tomiszcza opisujące pojedyncze przypadki (na fali rocznicy 8 sierpnia 1969 macie ku temu mnogo okazji) lub po coś bardziej przekrojowego, co ukierunkuje wasze zainteresowania. I tutaj ponownie z odsieczą przybywa czołowy archiwista wszelkich rzeczy dziwnych – Aaron Mahnke.
Tym razem zamiast kreatur, które równie dobrze mogłyby nigdy nie zaistnieć w innej przestrzeni niż ludzka fantazja, autor Lore prezentuje nam zestaw historii o bardziej realnych potworach – ludziach. Choć biorąc pod uwagę specyficzne dokonania niektórych z nich, aż dziw bierze, że nie są to wyłącznie opowieści z dreszczykiem, wymyślane specjalnie na wieczory przy ognisku. Ciężko jest mi się jednostronnie ustosunkować do tej pozycji książkowej, z kilku powodów. Po pierwsze, od lat sam jestem aktywnym członkiem „fandomu” true crime, a wszelakie materiały dotyczące realnych zbrodniarzy nieco wypaczyły moje pojmowanie do czego ludzie wciąż mogą być zdolni i jak o tym opowiadać. I podczas gdy w okresie młodzieńczego buntu można w gronie egzaltowanych znajomych wymieniać się ciekawostkami o strzelaninie w Columbine, tak niektóre przypadki ciężko uzasadniać czymkolwiek innym niż zwykła choroba psychiczna i podejść do nich z dystansem. Daleko do mi jakiegokolwiek moralisty, niemniej jednak uważam że w punkcie wyjścia jest to temat drażliwy i wymagający pewnego zniuansowania. Mahnke ma jednak dość specyficzny styl snucia opowieści, który pełen jest ironii, sarkazmu, ale i dość „dobrodusznego uproszczenia” całości. Nie czyta się ich jak reportaży O’Niella czy Semczuka, a bardziej jak dziecięcą wersję przygód Sherlocka Holmesa. No bo niby ktoś zabił i wyjadł wnętrzności, ale nie w taki przerażający sposób.
Sęk w tym, że w tym szaleństwie też jest metoda. Tutaj pojawia się druga z możliwych do obrania dróg – szkoła „Addamsów”. Byłbym bowiem ogromnym hipokrytą, gdybym wyparł się faktu, że już od najmłodszych lat makabra była czymś co podskórnie mnie fascynowało. Jednak przez takich twórców jak Tim Burton, czy właśnie Charles Addams byłem w stanie wysłuchiwać najmroczniejszych historii podanych w sposób, który urzeknie kilkuletniego odbiorcę. A Aaron Mahnke posiada niecodzienny dar, umiejętnego serwowania czytelnikowi treści z jednej strony przerażających, a z drugiej bardzo przyziemnych. Wszakże te potwory faktycznie chodziły po naszym padole łez, więc nie ma sensu udawać że to fikcja. Jedyną kwestią sporną jest to, czy wolimy czytać o możliwie nierealnych kreaturach, czy o niestety realnych.
Mógłbym tutaj powtórzyć kilka z pochwał, które przytaczałem w poprzednim tekście, ale będzie to tylko kwestia formalna. Bowiem zarówno oprawa graficzna książki, jak i styl Aarona, jak i poziom tłumaczenia nadal reprezentują wysoki poziom. Nawet jeśli ma to być pozycja, do której będziecie wracać co kilka dni po rozdział lub dwa, to regularnie spoglądając na półkę, możecie poczuć nieco większą pokusę, niż w przypadku innych rzuconych na stertę książek kupionych, a nieprzeczytanych.
W zeszłym roku Brian Azarello powiedział mi coś bardzo mądrego, choć oczywistego – „Nic tak nie przyciąga uwagi nieletniego czytelnika, jak przypis <<Dozwolone od 18 lat>>” co zdaje się być kluczem do odkodowywania książki Mahnke. Jeśli sami w wieku kilku lat oglądaliście cichaczem Obcego, czy Koszmar z Ulicy Wiązów, a wyrośliście przy tym na porządnych obywateli, nie bójcie się wręczyć komuś młodszemu książki, która zaprezentuje mu coś mrocznego. I tak z czasem to odkryje, a lepiej będzie jeśli wprowadzi go tam ktoś tak obeznany z tematem jak Aaron Mahnke. A może i wy wybierzecie się na mały spacer z przewodnikiem?