PANTEON / RECENZJE / FELIETONY / [RECENZJA] The world of Lore – Potworne Istoty

[RECENZJA] The world of Lore – Potworne Istoty

Zastanawialiście się kiedyś czemu tu jesteście? Bynajmniej nie pytam was o kosmologiczną naturę ludzkiej egzystencji, ale coś musiało się stać, że trafiliście na ten portal. Mogło być tak, że na fali popularnych filmów chcecie wiedzieć więcej o wszelakiej fikcji superbohaterskiej. Mogliście czytać swego czasu kilka felietonów napędzanych nostalgią. Ale mogliście być również tymi, którzy od wielu lat otaczają się rzeczami nie z tego świata, nawet gdy bywają straszne. I ponownie, nie chodzi mi tutaj o gromadzenie potężnych artefaktów, ale o rozwinięcie zainteresowania rzeczami, stojącymi na granicy między fikcją a prawdą. Bo jeśli chociaż raz w swoim dzieciństwie nie obawialiście się stojącego za oknem waszego pokoju potwora, którego istnienie było dla was oczywiste, nie sądzę, że czytalibyście jakikolwiek horror, czy jego recenzję.

Wiem, że często pozwalam sobie na introspekcyjne wstawki, opisujące to jakim byłem młodzieńcem, jednak biorąc pod uwagę pewne dzieła kultury, ciężko oprzeć się pokusie filtrowania ich przez pryzmat poprzednich doświadczeń. Jak już wielokrotnie mogłem sygnalizować, byłem jednym z dzieciaków, którzy miłowali wszystko co dziwne. Ale nie mówimy tutaj o popularnych zabawkach, mających pobudzać młody umysł swoją ohydą czy kiczem, a bardziej o wszystkim co stało nieco z boku rynku. Kochałem filmu Burtona, durzyłem się w Raven i Wednesday Addams a większy pożytek miałem z książek niż wycieczki na rowerze. Rozumiecie koncept. A im więcej popkultury połykałem, tym częściej zacząłem zerkać w stronę tego co straszne i nienaturalne. I choć nie przywdziałem z czasem czapeczki z folii aluminiowej, zgłębianie historii wszelakich kryptyd i teorii spiskowych stało się lwią częścią mojego wolnego czasu. I naprawdę wiele bym dał, by w mojej edukacji brał udział ktoś taki jak Aaron Mahnke, bym mógł uniknąć całej masy pseudo-akademickiego researchu.

W swojej esencji Potworne Istoty jest książką popularnonaukową, wprowadzającą czytelnika w przepastny świat istot tajemniczych, nieznanych i często przerażających. I nawet jeśli macie się za eksperta od zombie czy wampirów oraz ich rozbudowanej historii, przygotujcie się na niemałe zaskoczenie, bowiem profesor Mahnke sprowadzi was na ziemię, drodzy studenci, gdzie nie wiecie jeszcze nic. Oczywiście, musimy odhaczyć kilka obligatoryjnych wykładów dla tych, którzy załapali się na kierunek zupełnym przypadkiem, aby w połowie książki zaprezentować czytelnikom mniej oczywiste kreatury. Wykraczamy tutaj poza najpopularniejsze bestie jakie wykreowała ludzkość na przestrzeni dziejów i prezentujemy nieco zapomnianych gigantów strachu pokroju Lalki Roberta, nieznanego szerzej poza USA Mothmana czy Diabła z Jersey.

Dodatkowo nie jest to wyłącznie przytoczenie zestawu najbardziej podstawowych faktów dotyczących danej kreatury. Mahnke na poparcie swoich słów przytacza cały szereg artykułów i osobnych publikacji stanowiących źródła jego rozważań i opisów. I choć zapewne niektórzy z moich wykładowców mogliby czepiać się wiarygodności niektórych z nich, to biorąc pod uwagę fakt, że mówimy tutaj o istotach, które równie dobrze mogły zrodzić się w nadpobudliwej wyobraźni XIV-wiecznego wieśniaka, nic dziwnego, że nie wszystko da się racjonalnie uargumentować. Niemniej jednak, jestem pełen szacunku względem autora, że nie prezentuje swojego dzieła (specyficznego, przyznać to trzeba) po łebkach i każdy przedstawiony temat opiera na rzetelnej pracy dziennikarskiej.

Dodatkowe oklaski należą się M.S. Corley’owi, który opatrzył całą książkę fantastycznymi ilustracjami. Zarówno bardzo estetyczna okładka, oraz grafiki uzupełniające każdy z rozdziałów są prawdziwą ucztą dla oka. W szczególności przypominające drzeworyty sylwetki potworów, które zdają się pełnić funkcję podobną do inicjałów w starych księgach. Nieco kubistyczna kreska Corleya ma w sobie coś niezwykle pasującego do wszelakiej posępnej tematyki, przez co nie powinno dziwić, że jest on odpowiedzialny także za okładki np. do Serii Niefortunnych Zdarzeń czy dzieł Edgara Allana Poe.

Gdybym miał jednak doszukiwać się wad w przepastnym oceanie większych i mniejszych pozytywów, problemem będzie odtwórczość. Bynajmniej nie chodzi tutaj o podejmowanie znanych tematów, a bycie wiernym odtworzeniem swojej własnej twórczości. Co uważniejsi czytelnicy znajdą w notce redakcyjnej informację, że Aaron Mahnke jest twórcą podcastu pod tytułem The world of Lore, który doprowadził go do publikacji omawianej właśnie książki. Sęk w tym, że musi to być pozycja dla osób, które albo nigdy nie słyszały oryginału, lub zdążyły wyrzucić do z pamięci. I choć wydanie papierowe zwiększa objętość niektórych analiz, czasem mamy do czynienia z niemal bezpośrednią transkrypcją w proporcjach 1:1. Ale w czasach kiedy wszelacy „ludzie z Internetu” wydają książki naprawdę różnej jakości, to jeden z najmniejszych grzechów jakie można popełnić.

 „Potworne Istoty” to jedno z przyjemniejszych literackich zaskoczeń ostatnich miesięcy. Coś co mogłoby być zwykłym zapychaczem na półce z literaturą dla młodzieży i dzieci okazało się bardzo satysfakcjonującą lekturą, w której coś dla siebie znajdzie nawet taki zdziadziały fan horroru jak ja. Jeśli ktoś młodszy w waszym rodzinnym środowisku wykazuje znaki zainteresowania wszelakim gotycyzmem, sprezentujcie mu książkę Aarona Mahnke. A jeśli i wy chcecie się doedukować, by w czasie pokonwentowego piwka wymieniać się ciekawostkami ze znajomymi, zróbcie taki prezent sobie. Horror to mimo wszystko bardzo inkluzywny gatunek, w którym jeszcze sporo zostało do omówienia, więc pozwólcie sobie na bardzo angażujący wykład.

Dziękujemy wydawnictwu ZYSK i S-KA za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.


AUTOR Chester

Ten koleś, który póki co niczego nie osiągnął, ale ma parę planów i lubi dzielić się swoją opinią.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *