PANTEON / RECENZJE / FELIETONY / KOMIKSY / [RECENZJA] The Shadow: W Ogniu Stworzenia

[RECENZJA] The Shadow: W Ogniu Stworzenia

Po komiks ten sięgnąłem z kilku powodów. Przede wszystkim, moje pierwsze zetknięcie się z tą postacią w filmie Russella Mulcahy’ego, wspominam z nieskrywanym sentymentem. Ten design postaci, jej sposób na wzbudzanie strachu w sercach niegodziwców oraz mistycyzm, to było to. Dzisiaj wiem, że w mej fascynacji nie było niczego nadzwyczajnego. Postać ta, długie lata przed ukazaniem się w/w ekranizacji, zainspirowała twórcę postaci V – Alana Moore’a, a także twórców postaci Batmana!

Drugim powodem była ciekawość oraz chęć wsparcia inicjatywy nowo powstałego wydawnictwa Planeta Komiksów. Jeżeli sklep komiksowy decyduje się zaryzykować, przeznaczyć część zysku na wydanie ciekawej, nieznanej na naszym rynku pozycji, to jest w tym dla mnie coś godnego najwyższej pochwały.

Ostatnim argumentem było nazwisko scenarzysty. To właśnie seria komiksów Gartha Ennisa przywróciła mnie komiksom. Jakoś po zakończeniu nauki w liceum porzuciłem hobby na rzecz innych, „ważniejszych spraw”. Kilka lat później dostałem do poczytania od mojego serdecznego przyjaciela komiks Kaznodzieja. Wywarł on na mnie taki wpływ, w jaki oddziałuje implozja na skompresowany rdzeń plutonowy.
Od tamtej pory różni, rodzimi wydawcy eksploatowali twórczość tego, wściekłego na cały świat, Irlandczyka a ja niezmiennie śledziłem te publikacje. Zazwyczaj każdy z jego komiksów cechuje parę zbieżnych elementów: krwawa jatka, rozpierducha i brak poszanowania dla jakichkolwiek świętości. Pozostało mi więc tylko przekonać się jak jest tym razem.

Kim jest ten Cień? The Shadow to postać, która pojawiła się pierwotnie w słuchowisku radiowym w 1930 roku. Po zyskaniu popularności, przeniosła się na karty powieści (pulpowych magazynów), na których stronach pozostała aż do momentu przeniesienia się na taśmę nitrocelulozową, a później do komiksu, w którym (z przerwami) przetrwała do dzisiaj.

Mało który superheros może pochwalić się takim stażem (imo jedynie Zorro zasługuje na miano „starszego”). Wieloletnia historia wpłynęła nieznacznie na nasze postrzeganie tego mściciela. Jeżeli chodzi o strój, pozostał on raczej niezmieniony do dziś – ideału się nie poprawia. Drobne różnice powstały jedynie w kwestii supermocy oraz szczegółów jego alter ego. Pozwolę sobie zaimprowizować biosa tej postaci, abyście lepiej poznali bohatera. Skupię się jednak na cechach postaci, które utrwala najnowsza seria komiksowa:


The Shadow – Cień


ALTER EGO:
Kent Allard (powieści),
Lamont Cranston (w słuchowisku oraz filmach),

ZDOLNOŚCI / MOCE:
Ponadprzeciętny intelekt,
Kondycja psychiczna i fizyczna przesunięta do granic mozliwości człowieka,
Błyskotliwy detektyw,
Wyborowy strzelec i mistrz sztuk walki,
Mistrz kamuflażu,
Mistrz skradania,
Kontrola umysłów, której używa do:

  • oszukiwania zmysłów (niewidzialność),
  • wyciągania zeznań,
  • torturowania – podobnie jak Ghost Rider – intensywną retrospekcją grzechów i występków bandziora,
  • podtrzymywania życia siłą woli,
  • prekognicja – Shadow Ennisa twierdzi, że widzi „mignięcia, kawałki” przyszłości

UZBROJENIE:

  • Dwa pistolety Colt M1911 kaliber .45 konstrukcji Browninga,
  • Sygnet o nazwie „Girasol” (his. słonecznik) z wprawionym opalem ognistym. Girasol posiada właściwość skupiania mocy psychicznej Cienia.

BIOGRAFIA (tylko i wyłącznie na podstawie danych z komiksu: The Shadow W Ogniu Stworzenia):

Amerykanin Kent Allard, który pracował w wywiadzie wojskowym USA, wylądował na Szanghajskim nabrzeżu mniej więcej w roku 1924. W opinii półświatka był on „podstępnym, zdradzieckim, dwulicowym gnojkiem o niezwykłej inteligencji i przebiegłości. Sam Lamont (bo obecnie tego alter ego używa) określa siebie z tamtego okresu krótko – potwór. Miejscowi szefowie zbrodni Kondo i Wong dostrzegli w nim spory potencjał i nakierowali go ku nowej zbrodniczej karierze. Allard wkrótce jednak wyeliminował wszystkich, którzy mogli zaszkodzić jego rozwojowi, opanował całe nabrzeże i przez ponad dwa lata pilnował, by interes kwitnął. Nigdy jednak nie okrzyknął się królem półświatka – był na to za sprytny.

Jednak wkrótce potem, Allard zniknął. Niewiele wiadomo na temat tego gdzie dokładnie przebywał w tym okresie, co robił, ani jakie były kulisy jego zniknięcia. Według niektórych źródeł spędził on ten czas na szkoleniu w jakiejś buddyjskiej świątyni w Himalajach. To wtedy uzyskał on swoje psychiczne moce choć – jak sam twierdzi – najważniejszą rzeczą jakiej go nauczono jest „rozpoznawanie zła w ludzkich sercach, przez patrzenie we własne”. Kent Allard umarł symbolicznie i od tamtej pory bohater zaczął posługiwać się tożsamością Lamonta Cranstona. Pod takim właśnie nazwiskiem powrócił do ojczyzny. W międzyczasie wyrżnął w pień około stu przestępców z Szanghajskiego nabrzeża. W jedną noc!
W Nowym Yorku działa jako Cień – bohater odziany w czarny prochowiec, czarną fedorę i płomiennie czerwony, długi szal. Tak przebrany, przy pomocy (przede wszystkim) dwóch coltów kaliber .45 eliminuje wszelkie objawy zła . W krucjacie tej towarzyszy mu Margo Lane, która jest jego agentką, szpiegiem… i chyba kimś więcej.


„Who knows what evil lurks in the hearts of men? The Shadow knows”

Fabuła The Shadow: W Ogniu Stworzenia rozpoczyna się rok lub dwa przed wybuchem II Wojny Światowej. Kilkanaście lat po tym, jak ugruntował już sobie pozycję budzącego strach mściciela z Nowego Yorku. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności (choć sam Cień nie uznaje przypadków), dochodzenie Wywiadu Sił Lądowych w sprawie ładunku statku, który przypłynął do miasta z Sierra Leone, naprowadza tajnego współpracownika owych służb – Lamonta Cranstona na trop ludzi, którzy już dawno zasłużyli na skreślenie z kart historii ołowianym piórem. Tym chętniej godzi się on podążyć śladem rzeczonego ładunku, który nie trafił do portu przeznaczenia. Trop wiedzie do krajów Orientu, a ściślej do Państwa Środka – Chin.

Tłem historycznym akcji jest nieludzka masakra jakiej dopuściły się w tym okresie armie Nipponu. Komiks spełnia się w kronikarskiej roli całkiem nieźle. Chrapkę na ładunek Pirsa 39 mają – oprócz Japończyków – również Rosjanie oraz Niemcy. Jednak ostateczna rozgrywka toczyć się będzie między tymi ostatnimi i Ameryką.
Podróż obfituje w duże stężenie akcji, włączając w to katastrofy lotnicze i lądowe. Cień, mimo sporego stażu, świetnie radzi sobie w eliminacji „przeciwności losu”, ale i jego towarzyszka Margo Lane z klasą dotrzymuje mu kroku. Na nudę nie można narzekać.

Słów jeszcze parę o warstwie artystycznej. Muszę przyznać bez bicia, że kreska Aarona Campbella nie podeszła mi od razu. Zrzucam to jednak na karb niedoścignionych okładek Alexa Rossa (które siłą rzeczy widziałem wcześniej). Po krótkiej lekturze doceniłem unikalną kompozycję jaką tworzy jego kreska w połączeniu z kolorami Carlosa Lopeza, można wręcz poczuć klimat tamtego okresu.

Okładki Alexa Rossa

Cienia polubiłem z miejsca, jak tylko natknąłem się na tę postać lata temu. Urzekła mnie aura tajemniczości, którą się otacza, nieprzekombinowany, a jednak robiący wrażenie kostium, charakter oraz moce (które razem tworzą porażającą mieszankę). No i oczywiście specyficzne, wręcz upiorne, poczucie humoru. Tak zapamiętałem tę postać i muszę przyznać, że album The Shadow: W Ogniu Stworzenia, pióra Gartha Eninisa dał mi takiego Cienia, jakiego lubię.

Za druk i oprawę odpowiedzialne jest J.W. Projekt, które wie, jak wydawać komiksy. Cień jest zarówno klejony jak i szyty, bez problemu wytrzymał presję klapy skanera. Do tłumaczenia Macieja Drewnowskiego nie można mieć najmniejszych zastrzeżeń, to doświadczony tłumacz komiksowy.  Jedyne czego trochę żałuję, to fakt, że wydawca nie pokusił się o twardą okładkę. Prawdopodobnie nie chciał zawyżać i tak już wcale niemałej ceny finałowego produktu. Trzeba jednak mieć świadomość różnicy w nakładzie Spider-Mana z Egmontu a – w gruncie rzeczy debiutującego na naszym rynku – Cienia. Nie pozostaje nic jak tylko gorąco polecić Wam ten komiks. Mam nadzieję, że spotka się on z ciepłym przyjęciem, bo w kolejce już czekają takie perełki jak na przykład Maski Alexa Rossa, opowieść w której Cień pracuje drużynowo z Zielonym Szerszeniem, Spiderem i Zorro!

AUTOR LoboPrime

"There's no flesh and blood within this cloak to kill. There is only an idea. And ideas are bulletproof."

PRZECZYTAJ TAKŻE

[NEWS] Przykładowe plansze „Paper Girls”, „Rat Queens” i więcej od Non Stop Comics!

Non Stop Comics około miesiąca temu zapowiedziało polskie wydania zagranicznych komiksów. Królowały w nich tytuły …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *