PANTEON / RECENZJE / FELIETONY / KOMIKSY / [RECENZJA] Superman: Ostatnie dni Supermana

[RECENZJA] Superman: Ostatnie dni Supermana

Kilka tygodni temu, Eaglemoss przypomniał nam jak umierał Superman. Nasz stary, dobry Clark padł w morderczym pojedynku z Doomsday’em. Oczywiście, jak to zazwyczaj bywa z takimi postaciami, Tajemniczy Gość z Odległej Planety powrócił z hukiem.
Dziś na polskim rynku wydawniczym zaczyna się Odrodzenie DC, kończące epokę New 52, w której jak wiemy, istniały inne inkarnacje naszych bohaterów. Kal-El, który uchował się przed ‘zaoraniem’ przedflashpointowego uniwersum ujawnił się światu, tymczasem Superman, którego do tej pory znał świat, i którego ludzie uważali za prawdziwego Człowieka ze Stali, umiera…. Tym razem na amen.

Ostatnie Dni Supermana, to drugie po Lois i Clark wprowadzenie do Odrodzenia. Po wydarzeniach z Wojny Darkseida, oraz kilku innych momentach, których nie zobaczyliśmy na łamach polskich wydań, Superman umiera, trawiony przed potężny nowotwór. Kal postanawia załatwić przed śmiercią wszystkie ważne sprawy – przygotować swojego następcę, pożegnać się z bliskimi oraz uczynić tyle dobrych uczynków, na ile pozwala mu tykający zegar śmierci. Ostatnie dni nie będą jednak należały do najspokojniejszych, gdyż po niedługim czasie pojawia się ognisty byt z symbolem rodu El na piersi, posiadający moce i wspomnienia Clarka, jednak przejawiający skrajnie psychopatyczne skłonności.

Superman musi stoczyć bój nie tylko o losy świata, ale i uniknąć splamienia honoru rodu El.

Śmierć Supermana z 1993 roku to komiks, którego pierwsze rozdziały były mocno siermiężną lekturą. Finał był jednak iście epicki i emocjonujący. Z kolei historię spod pióra Petera Tomasiego czyta się bardzo przyjemnie. To kawał naprawdę sprawnie napisanego komiksu akcji. Dano nam kilka momentów na refleksje o śmierci i pożegnanie Kal-Ela z N52. W skupieniu możemy obserwować przygotowania Supermana na śmierć. Na przykład scena w Fortecy Odosobnienia, gdzie Kal zapisuje swoją świadomość w hologramie, tak jak kiedyś zrobił to dla niego Jor-El. Mamy także naprawdę ciekawy wątek chińskich badań nad produkcją super-ludzi. Jednak w tym komiksie to właśnie finał wypłukuje dotychczasową radość z lektury.

Nie będzie to wielki spoiler – na końcu Ostatnich dni Supermana, Superman, no cóż… umiera. Jednak jest to poprowadzone w tak lekceważący sposób, że brak słów. Zgon Kala w Batman v Superman to przy tym istna pompa.

 Ja rozumiem, że eS z N52 nie był zbyt lubianą inkarnacją Kryptończyka i po przywróceniu do kanonu Clarka sprzed Flashpoint, twórcy chcieli się go zwyczajnie pozbyć. Ale na serio, ta postać zasługiwała na coś więcej niż dwa kadry, na których spala się na popiół, niczym tani kiep. Nawet ostatnie pożegnanie Clarka z przyjaciółmi było takie… opieszałe i od niechcenia. Jak to powiedział kapitan Stopczyk, „kończcie flaszkę i do domu”. No, niestety widać, jak bardzo chciano zamieść postać pod dywan.

Jeżeli jednak komuś Superman jest obojętny, to zadowoli się miłą dla oka rozwałką, przeplataną kilkoma spokojniejszymi momentami, co jednak nie czyni tego tomu lekturą obowiązkową. Ani dla fanów całego DC, ani dla fanów samego Supermana, ani nawet dla osób, chcących bezproblemowo wejść w Odrodzenie. Pomimo miło spędzonych chwil nad lekturą, jutro pewnie zapomnę, co na jej łamach konkretnie się działo.

A tymczasem, pomówmy sobie o rysunkach. Tutaj mamy całe zatrzęsienie grafików, sztab inkerów oraz całą hordę kolorystów.
Każdy zeszyt ilustrowany jest przez innego rysownika. Grafiki trzymają mimo to dość równy, całkiem niezły poziom.  Występuje tu m.in. Doug Mahnke, któremu przypadło zilustrowanie dwóch rozdziałów opowieści. Mamy Eda Benesa ze swoim klarownym i dość szczegółowym stylem, miejscami przywołującym na myśl talent Jima Lee. Wyróżnia się także Jorge Jimenez z rysunkami przywołującymi na myśl kadry z dobrej animacji.  Z kolei przedruki okładek zeszytów ucieszą fanów Johna Romity Jr.

Zatem mamy za sobą kolejną śmierć Supermana. Dobry komiks z niewybaczalnie leniwym zakończeniem. A szkoda, bo historia miała naprawdę ciekawe momenty, które zapowiadały nieuchronny koniec Człowieka ze Stali. To mógł być dobry kontrast dla klasycznej Śmierci Supermana, gdzie zagłada przyszła nagle. Tutaj nasz bohater oczekuje na Kostuchę, lecz bynajmniej nie z założonymi rękoma. Niestety pod sam koniec panu Tomasiemu chyba już bardzo się spieszyło, przez co Ostatnie dni Supermana będą chyba jedną z najmniej godnych śmierci komiksowych bohaterów.

AUTOR Rafał "Kujaw" Olejko

Lubi pisać o różnych rzeczach, ale o sobie akurat niespecjalnie. Uważa, że Man of Steel to dobry film i nienawidzi humoru w filmach Marvela, więc to wystarczający powód by go nie lubić.

PRZECZYTAJ TAKŻE

[RECENZJA] Batman Ziemia Jeden tom 3.

Od ponad dekady w mniejszym lub większym stopniu jestem zmuszony narzekać na większość rozwiązań w …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *