Dzięki uprzejmości firmy Sound Tropez, która oferowała na konwencie MFKiG 2014 swoje produkty po okazyjnych cenach, nabyłem (przyznam się, trochę bez przekonania) trzy części „komiksowego audiobooka” zrealizowanego na podstawie modnego, a nawet kultowego już komiksu Roberta Kirkmana – Żywe Trupy. Pierwsza zasadnicza sprawa i coś, co mnie lekko zniechęcało do tej produkcji, to właśnie nazywanie jej „audio komiksem” czy „komiksowym audiobookiem”. Fakt ten sprawił, że nie wiedziałem czego konkretnie mam się spodziewać. Na szczęście, można się też doszukać (m.in. na odwrocie opakowania) dużo trafniejszego określenia – słuchowisko.
Adaptacja komiksu The Walking Dead jest właśnie tym, genialnie zrealizowanym słuchowiskiem. Zdarzało mi się już wcześniej poświęcić chwilę lub dwie na przysłuchanie się podobnej audycji w radiu. Każda miała w sobie coś magnetyzującego, coś z pogranicza książki i teatru, jednak nigdy wcześniej nie poświęciłem żadnemu OŚMIU godzin życia. Ba, nie poświęciłem nawet jednej. Tym razem było inaczej. Jednak nie zrobiłem tego z przymusu – ponieważ wywaliłem hajs – moje półki uginają się od rzeczy, które zraziły mnie po parunastu minutach kontaktu, a i tak wciąż sobie czekają na lepsze czasy. Nie, produkt ten jest po prostu fenomenalny, mało tego, wręcz legendarny! Już spieszę wyjaśniać czemu.
Składa się na to przede wszystkim świetna:
FABUŁA
W tajemniczych okolicznościach martwi powstają z grobów i atakują pozostałą przy zyciu mniejszość. Jedynym skutecznym sposobem na zatrzymanie „snuja” jest rozwalenie mu mózgu (czyli np. strzał w głowę). Sceneria typowo postapokaliptyczna, opuszczone i zapuszczone miasta, drogi, domy. Jednak u Kirkmana cała ta historia z zombie to tylko pretekst do stworzenia skomplikowanych więzi międzyludzkich, pokazania do jakiego stopnia ta ekstremalna sytuacja wpłynęła na psychikę bohaterów. Ukazania ich wewnętrznej walki z postępującym procesem zezwierzęcenia. Część z tych, którzy pozostali przy życiu, w gruncie rzeczy pragnie egzystować tak jak do tej pory, co tylko pogłębia tragizm ich sytuacji. Reszta nie cofnie się przed niczym aby tylko przetrwać. Świat Żywych Trupów jest tak popaprany, jak tylko wyobraźnia pozwala, z tendencją do dynamicznego popadania w coraz większą deprawację. To właśnie w nim lubię najbardziej. Fabuła to jednak – w przypadku podobnej inicjatywy – tylko połowa sukcesu, drugą jest realizacja. Muszę przyznać, że Sound Tropez się tu naprawdę przyłożyło, niczego nie zostawili przypadkowi, ale po kolei:
NARRATOR
Krzysztof Banaszyk profesjonalnie wykonał swoją rolę. Jego beznamiętny, spokojny głos w połączeniu z często naturalistycznymi opisami, tworzy spory kontrast, tym samym budując klimat i niejednokrotnie sprawiając, że włos się jeży nie tylko na głowie, a ciarki mimowolnie chodzą po całym ciele.
AKTORZY
Aktorzy świetnie wczuli się w role. Jacek Rozenek idealnie oddał postać Rick’a, z jego wszystkimi rozterkami. Sonia Bohosewicz świetnie wypadła jako Michonne, próbę ognia miała oczywiście w momencie ostatecznej konfrontacji z Gubernatorem (to trzeba usłyszeć na własne uszy). Maggie, Aleksandry Grzelak to fajna, lekko postrzelona nastolatka, a Dale – Wojciecha Żołądkowicza, to typowy, najlepszy kumpel. Można mnożyć superlatywy pod adresem każdego z członków ekipy aktorskiej. Większość z nich ma spore doświadczenie dubbingowe a studio idealnie dobrało każdemu rolę. Jedyną postacią, która mnie wkurzała jest Carl, ale gość mnie wkurza niezależnie od medium.
EFEKTY DŹWIĘKOWE I MUZYKA
Efekty dźwiękowe są bezbłędne i zrealizowane z ogromnym rozmachem. Trzask drzewa pękającego w żarze ogniska, kroki nieznajomego, obleśne mlaskanie wiecznie głodnych „snujów”. Aż mnie korci by użyć określenia immersja, znanego z elektronicznej rozrywki. W tym słuchowisku autentycznie można się zanurzyć, z jednej strony jest to wspaniałe, a z drugiej straszne. Muzyka jest ostatnią cegłą tej klimatycznej konstrukcji. Krótkie sample są często wkomponowane na początku zeszytu, dłuższe na końcu zeszytu lub końcu danej płyty, jest tego dosyć sporo. Zdarzyło mi się z dwa, trzy razy, że dobrany kawałek gryzł mi się z klimatem danego momentu fabuły, ale to naprawdę mały procent w odniesieniu do całości. Muzykę można też usłyszeć wplecioną w akcję, jako element potęgujący napięcie.
INTERPRETACJA
Na tym polu składam niski pokłon i wyrazy ogromnego szacunku. To wprost niesamowite, ile szczegółów i opisów wydestylowało studio z warstwy graficznej komiksu. Kreacja poszczególnych postaci, oddanie ich charakterów no to jak bardzo całość jest wierna oryginałowi. To wręcz niewiarygodne. Chwilowym zaskoczeniem było dla mnie wychwycenie różnic w tłumaczeniu względem wydawanego w Polsce komiksu no, ale szybko połapałem się, że jest to logiczna konsekwencja zmiany medium. Sprawa w zasadzie błaha, bo dotyczy małych różnic w nazewnictwie np. „snuje” a nie „szwędacze”.
Co dalej? Chłopaki z Sound Tropez twierdzili podczas eMeFki, że kolejne albumy są w planach, że to nie koniec. Nie wiem ile w tym prawdy, a ile marketingowej ściemy. Ja w każdym razie tak jak Rick – „niczego nie żałuję”. Ten kto czytał komiksy wie, że The Walking Dead to tasiemiec dłuższy niż jelito cienkie. Sześć tomów, które do tej pory udało im się zaadaptować tworzy w miarę zamkniętą fabularnie całość.
Z ciepłego jeszcze serca, polecam każdemu, kto oczywiście ma skończone 18 lat. Wiem, że z pozoru może się to wydawać przesadą – wszak to tylko słuchowisko. Jednak trup się tu ściele często i gęsto, dodatkowo mamy również sporo brutalnych, czasem sadystycznych scen oraz entuzjastycznych opisów seksu. Wszystko to bardzo silnie działa na wyobraźnię.
Poza tym nieważne czy się czytało komiks, oglądało serial (zdatny do spożycia od sezonu trzeciego), słuchowisko to zupełnie inny wymiar, inna perspektywa, doznanie, nowa metoda straszenia. Jeśli ktoś dużo jeździ autem to sprawdza się równie dobrze jak audiobook. Jeżeli jednak ktoś utknął nie w korku, a na nudnym wykładzie, to jest to lepsze od muzyki, bo nie generuje spontanicznego kompromitującego hałasu. Ostatnimi czasy sieć sklepów drapieżnego owada oferowała pełen komplet płyt po okazyjnej cenie. Jednak słuchowisko to jest warte swojej nominalnej ceny. Jest ponad dwa razy tańsze od swojego komiksowego odpowiednika, jednak doznania po obcowaniu z nim są bezcenne.
W oczekiwaniu na następne wolumeny sięgnę po dwa audiobooki The Walking Dead jakie zrealizowało to samo studio. Są to już 100% audiobooki na podstawie oryginalnych książek, skupione na losach tego charyzmatycznego $<&%*4 – Gubernatora. Przy skromnej ilości wolnego czasu jest to dla mnie jedyna szansa, by się z nimi zapoznać w ciągu najbliższego dziesięciolecia.