Byłem nieco zaskoczony, kiedy dostałem do recenzji komiks z wydawnictwa Amber. Mgliście kojarzyłem je z książkami i nie miałem pojęcia, że zajmują się także komiksami. Moja niewiedza podyktowana była jednak tym, że Amber stawia dopiero pierwsze kroki na nowym polu i w swojej ofercie ma dopiero 4 tytuły, które sukcesywnie ukazują się od sierpnia na rynku. Pod moją strzechę, do recenzji zawitała Niewidzialna Republika, autorstwa Gabriela Hardmana i Corinny Bechko, w kolorach Jordana Boyda.
Kiedy wiem, że wydawnictwo dopiero zaczyna przygodę z komiksem, zawsze jestem odrobinę sceptyczny. Niby komiks to też książka, ale jak nie książka. Czytelnik komiksowy potrafi być wybredny, a kolekcjoner w szczególności. Sam raczej zaliczyłbym się raczej do grona osób, które kupują komiksy po to by je czytać, a nie by zyskiwały wartość, czy po prostu zajmowały miejsce na półce i raczej pewne moje preferencje wiążą się raczej z obowiązkowym na studiach kursem introligatorskim.
Wydanie wygląda solidnie. Lakierowana okładka, szyty grzbiet, dobry papier. Coś co jest na rynku jest standardem i dobrze wiedzieć, że większość wydawców podchodzi poważnie do kwestii trwałości swoich wydań. Tutaj nawet zaobserwowałem, że papier był całkiem odporny na dotyk i nie pojawiały się na nim specjalnie odciski palców. Nie popełniono więc tu żadnego faux pas i wydanie sprawia pierwsze dobre wrażenie.
Jest to format powiększony, więc może trochę wyróżniać się z kolekcji. Po postawieniu obok X-Force, czy Zaćmienia, odrobinę wyróżnia się wzrostem, choć do komiksów europejskich mu jeszcze daleko (Asterix niby jest tym małym galem, ale komiksy ma rosłe).
Nie jestem najlepszy w wyłapywaniu literówek i na jakieś oczywiste błędy się nie natknąłem. Tłumaczenie też wydaje się być solidne. Nie zauważyłem niczego, co by mnie bardzo drażniło. Większość onomatopei jest pozostawiona w oryginale poza paroma ŁUP, które zostały z jakiegoś powodu spolszczone, są też tradycyjne angielskie THUD. Z początku tego nie zauważyłem i rzuciło mi się to w oczy po kolejnym przekartkowaniu Niewidzialnej Republiki. Ciężko mi zrozumieć taką decyzję, ale jak widać, jestem w stanie to przełknąć.
Nie jest idealnie. Są rzeczy, które przykuły moją uwagę. Coś co zawsze mnie drażni, to pozostawianie oryginalnych dymków i próba wciśnięcia w nie tłumaczenia. Jest to nagminne na polskim rynku komiksowym i ciężko mi przypomnieć sobie kogoś, kogoś kto by się tym postulatem zajął, bo zapewne byłby on bardzo czasochłonny, jeśli wydawnictwo nie otrzyma plików z warstwami. A przez to dymki wyglądają okropnie. Albo literki rozpychają dymki, albo ktoś skaluje fonty (i wtedy postacie nagle zaczynają szeptać), a w najgorszym wypadku, wręcz wypływają one poza obszar przeznaczony dla tekstu. Tu mamy w większości do czynienia z chmurkami, które wydają się być odrobinę za małe do tekstu, którego zawierają
Mam mieszane uczucia co do krojów czcionek wybranych przez wydawcę. O ile w paru miejscach jest bardzo dobrze. Choćby wybrana do narracji kursywa jest czytelna, to już font użyty w większości dymków nie przypadł mi do gustu. Wygląda sztywno i ma bardzo duże odstępy pomiędzy wierszami. Z ciekawości porównałem go z oryginałem i niestety rodzima wersja wygląda bardzo nienaturalnie. Polski tekst zazwyczaj jest bardziej obszerny, a tu dodatkowo pompuje go wybór czcionki. Jest czytelnie, choć piał z zachwytu nie będę. Zdecydowanie mogło być w tej kwestii lepiej, ale jest to rzecz, na której najłatwiej się wyłożyć.
Po przydługawej analizie tego wydania, warto pochylić się nad treścią. Ta jest obiecująca i widać, że stanowi preludium do większej historii, do której zostajemy wrzuceni In media res, znaczy w sam jej środek, bez większych wyjaśnień. Praktycznie w momencie, kiedy główny bohater tego tomu, Croger Baabb natrafia na interesujący trop do artykułu, nad którym pracuje. Pamiętniki, opisujące rewolucję w kosmicznej kolonii, w której właśnie prowadzi śledztwo, z innej perspektywy, jak wersja oficjalna, zawarta w biografii niedawno obalonego dyktatora.
Muszę pochwalić narrację, która jest prowadzona sprawnie i nienachalnie. Wiele rzeczy opisujących świat podanych jest nam w dialogach, czy przy pomocy tła. Świat budowany jest w bardzo naturalny sposób. Jedyny minus jaki się w takim wypadku pojawia, to że otoczka jaką zostaje nam przedstawiona, obiecuje Science-Fiction, a pierwszy tom, równie dobrze mógłby rozgrywać się w jakiejś post-sowieckiej republice. Niby otoczenie ma w sobie elementy, które wyglądają futurystycznie, ale jednocześnie jest dość normalne. Z kolei ubiór postaci wygląda bardzo zwyczajnie. Mam nadzieję, że obiecane na odwrocie komiksu kosmiczne klimaty zostaną trochę rozbudowane w kolejnych tomach. Szczególnie, że ten pierwszy kończy się w momencie, kiedy historia dopiero zaczyna się rozwijać, zaostrzając apetyt na więcej. Ciężko mi ocenić, czy będę w pełni zadowolony z tej historii, ale wstęp jest ciekawy i chciałbym wiedzieć więcej bohaterach, tej opowieści. Szczególnie, że jeśli autorzy potrafią sprawić, by mi na nich zależało, to znaczy, że robią coś dobrze.
Rysunkowo Niewidzialna Republika prezentuje się bardzo dobrze. Widać, że kolory Jordana Boyda uzupełniają nieźle ekspresyjny tusz Hardmana. Ten z kolei zastosował parę interesujących zabiegów i widać, że dobrze radzi sobie z medium. Dwie rzeczywistości, które obserwujemy, teraźniejszość i rozgrywające się w przeszłości pamiętniki, różnią się od siebie odrobinę graficznie. Pierwsza nie posiada ramek wokół dymków i paneli i ma bardziej przytłumione kolory, druga ma odrobinę bardziej tradycyjną formę, gdzie owe elementy występują, a kolory są odrobinę żywsze. Buduje to interesujący kontrast, w którym przeszłość zawsze widzimy w trochę lepszych barwach. Forma staje się więc częścią narracji.
Pierwszy tom Niewidzialnej Republiki prezentuje się interesująco, choć czuć, że jest to dopiero początek większej historii. Jej tempo do najszybszych nie należy, ale jest to format, który osobiście preferuję. Jestem ciekaw, jak rozwinie się fabuła, choć jestem trochę zaniepokojony, że najwyraźniej, twórcy postanowili sobie zrobić przerwę w 2017 roku. Komiks jest obecnie spauzowany i po trzecim tomie, na kolejny przyjdzie nam długo poczekać. W najgorszym przypadku, zakończenia nie będzie. Ostrożnie mogę tę publikację polecić. Miłośnikom thrillerów i politycznej intrygi może ona się spodobać. Sam mam jedynie nadzieję, że seria będzie kontynuowana.