Łauma, zgodnie z ukutą przez Hitchcocka zasadą, zaczyna się od trzęsienia ziemi – komiks otwierają bowiem słowa „Pewnego mroźnego dnia mój tata stał się mordercą”. Wypowiadane są one przez małą Dorotkę, która razem z rodzicami przeprowadza się z wielkiego miasta na Suwalszczyznę. Nie dajcie się jednak zwieść uroczo pofalowanym pagórkom Szurpił – okolica jest zamieszkiwana przez mniejsze i większe stworzenia rodem z bałtyjskiej mitologii. Wśród nich jest również i tytułowa, tajemnicza Łauma, o której krążą legendy związane głównie z porywaniem dzieci…
W internecie można znaleźć opinie nazywające Łaumę skrzyżowaniem Muminków i historii Neila Gaimana. Uważam, że jest to dobre skojarzenie – mityczne postaci w intepretacji KaeReLa wywołują od razu skojarzenia z trollami opisywanymi przez Tove Jansson, a konwencja łącząca realizm z fascynującą, acz groźną magią może przywodzić na myśl takie książki, jak Księga Cmentarna czy Koralina. Łauma może sprawić sporo przyjemności dorosłym czytelnikom i starszym dzieciom, którym niestraszna taka konwencja. Jedną z jej zalet jest skupienie się na lokalnym folklorze Suwalszczyzny, który z pewnością zaskoczy czytelników z innych regionów Polski. Przewijające się przez album legendy i opowieści mają bowiem więcej wspólnego z bałtyjską mitologią Litwinów i Łotyszy, niźli ze słowiańskim panteonem.
Łauma osiąga więc delikatną równowagę pomiędzy tym co nieznane, tajemnicze, ale też i groźne, a tym co swojskie, a nawet codzienne – ta magiczna historia osadzona jest w rzeczywistości, w której sporą rolę może odegrać nawet… muzyka country.
Kreska również zasługuje na pochwałę: jest ona bowiem utrzymana w charakterystycznej, kreskówkowej konwencji. Taki zabieg pozwala zwrócić uwagę na postacie, które są narysowane za pomocą śmiałych, wyrazistych linii i uproszczonego cieniowania, obdarzone również wyrazistą mimiką. Wyróżniają się one na tle drugiego planu, który jest złożony ze znacznie cieńszych kresek i zupełnie innego cieniowania. Istotnym elementem jest też czarno-biała kolorystyka tomu, która jeszcze bardziej przyczynia się do budowania wizualnych kontrastów – najlepiej jest to wykorzystane w budowaniu zimowych, pokrytych śniegiem krajobrazów. Trzeba też pochwalić projekty postaci mitycznych: jak już wyżej pisałam, przypominają one stwory z Muminków, ale posiadają też indywidualny sznyt. Moimi ulubieńcami są chochołowaty bóg urodzaju i mający w sobie coś ze świerszcza skrzacik.
Strony są zazwyczaj podzielone na sześć kwadratowych paneli (w „odwróconym” schemacie dwóch rzędów z trzema kadrami) lub wariację tego układu. W ten sposób historia zyskuje rytm, który akompaniuje narracji i jednocześnie, dzięki umiejętnie zastosowanym zmianom układu, nie nuży.
Przedstawione wyżej zalety tego małego albumu mówią same za siebie – komiks niewątpliwie wart jest sprawdzenia. Ale w jaki sposób? Pierwszy rozdział (z trzech) udostępniony jest bezpłatnie w internecie. Warto skorzystać z tej okazji, zwłaszcza, jeśli moje zachwyty jeszcze was nie przekonały. Ze zdobyciem tomiku jest jednak znacznie trudniej – nakład został już dawno wyczerpany. Myślę, że możemy jednak zdradzić, że Kultura Gniewu planuje dodruk przy okazji premiery filmu. Warto więc trzymać rękę na pulsie i wypatrywać kolejnych informacji, bo Łauma jest po prostu tego warta.