PANTEON / RECENZJE / FELIETONY / KOMIKSY / [RECENZJA] Kroniki Jerozolimskie

[RECENZJA] Kroniki Jerozolimskie

Lata temu, olbrzymie wrażenie wywarły na mnie Kroniki Birmańskie Guya Delisle. Nie muszę chyba mówić, że późniejsze próby zdobycia tego i innych komiksów autora spaliły na panewce z racji dawno wyczerpanych nakładów. Szczęśliwie niedawno dostaliśmy wznowienie Kronik Jerozolimskich, które mam przyjemność zrecenzować.

Tak jak poprzednie komiksy Delisle’a, Kroniki Jerozolimskie można określić jako travelogue – dziennik z podróży, opis doświadczeń, ujęty jednak w komiksowe ramy. Tematem staje się tu roczny pobyt autora i jego rodziny w Jerozolimie. Rzecz jasna szybko okazuje się, że miasto niekoniecznie wygląda tak, jak w przewodnikach turystycznych, a skomplikowana sytuacja polityczna regionu wpływa nawet na tak prozaiczne rzeczy, jak logistyka odbierania dzieci ze szkoły i przedszkola (instytucje te dni wolne ustalają na podstawie terminarzy różnych religii). Wystarczy dodać do tego fakt, że partnerka Delisle’a pracuje jako lekarka MSF w Strefie Gazy, by jeszcze bardziej skomplikować rodzinną rutynę (i dostarczyć bezcennego materiału do obserwacji izraelskiej codzienności).

kroniki-jerozolimskie-3

Nie będę się korygować i od razu przejdę do zachwytów: Kroniki Jerozolimskie czyta się jak najlepsze „książkowe” reportaże. Niemałą zasługę ma w tym sam temat, w końcu codzienność Jerozolimy potrafi przerosnąć wszystkie oczekiwania. A Delisle ma oko do znajdywania ciekawych, absurdalnych sytuacji – najlepiej wypadają chyba te sceny, w których skontrastowane są błahostki życia codziennego z poważnymi polityczno-historycznymi kontekstami (wspomniane odbieranie dzieci ze szkoły, czy dylematy w supermarkecie na izraelskim osiedlu). W tym skomplikowanym świecie Delisle pozostaje obserwatorem, nie narzuca żadnych racji, zamiast tego zajmuje się po prostu spisywaniem kolejnych wydarzeń. Taka perspektywa ateisty w mieście trzech religii Abrahamowych (często wewnętrznie skonfliktowanych, ciekawie wypada rozdział o sześciu odłamach chrześcijaństwa, które nie mogą dojść do porozumienia dotyczącego Wzgórza Świątynnego) jest czymś odświeżającym. Delisle daleko jednak do bycia ignorantem, jego portret Jerozolimy jest wielowymiarowy i kompleksowy. „Kroniki…” nie uzbroją bowiem czytelnika w łatwą i skrajną opinię, pokażą raczej, że świat (a na pewno ten jego kawałek) bywa całkiem skomplikowany.

kroniki-jerozolimskie-2

Muszę tu zwrócić uwagę na aspekt komiksu, który szczególnie do mnie przemawia, czyli sposób, w jaki izraelska rzeczywistość została pokazana. Z jednej strony tamtejsza sytuacja geopolityczna jest jedyna w swoim rodzaju, ale z drugiej, trudno mi było podczas lektury pozbyć się skojarzeń związanych z moim niedawnym pobytem w innym, azjatyckim kraju, który (eufemistycznie rzecz ujmując) ma skomplikowane relacje z sąsiadem. Kiedy bowiem już we wniosku o wizę pada pytanie, czy dziadek od strony ojca miał coś wspólnego ze wspomnianym państwem sąsiednim, zrozumienie dla sytuacji z jakimi na łamach komiksu mierzy się Delisle rośnie.

Warto jednak wspomnieć, że Kroniki Jerozolimskie bronią się nie tylko zilustrowaną w nich historią, ale również sposobem, w jaki zostaje ona przedstawiona. Jeżeli czytaliście wcześniejsze komiksy Delisle’a, na pewno kojarzycie jego charakterystyczną kreskę, bardzo prostą i oszczędną w użyciu linii. Postacie są niezwykle uproszczone, zwłaszcza ich „kreskówkowe’ twarze. Jednocześnie w albumie nie ma przekłamania przy portretowaniu drugiego planu: budynków, ulic, nawet słynnego muru (a jak się okazuje podczas czytania, jego styl rysowania potrafił przysporzyć kłopotów, również tych związanych z wojskiem). Wszystko to jest ujęte w ramach klasycznych komiksowych siatek, brak tu efektownych „splash pages”, a większość stron opiera się na podziale na 6 lub 9 kadrów.

kroniki-jerozolimskie-1

W przeciwieństwie do poprzednich dzieł autora, Kroniki Jerozolimskie nie są czarno-białe. Pojawia się w nich kolor, jest on jednak używany oszczędnie. Większość stron utrzymana została w czerni i zbliżonych do szarości brązach lub błękitach. Dzięki temu pojawiające się czasem jaskrawe barwy niewątpliwie pełnią bardziej znaczącą rolę, przykuwają uwagę.

Komiks zdecydowanie zasługuje na miano dzieła artystycznego, porusza ważne i trudne tematy (o znaczeniu światowym), jednocześnie zachowując lekki ton i osobistą perspektywę. Nie osuwa się przy tym w banał i uproszczenia,  wręcz przeciwnie. Jak każdy dobry reportaż i Kroniki Jerozolimskie zostawią czytelnika z głową pełną przemyśleń i nieco szerszymi horyzontami. Komiks mogę z czystym sumieniem polecić praktycznie każdej osobie, która jest choć trochę ciekawa świata i chciałaby odkryć nietypowy jego kawałek, jakim jest Jerozolima.

AUTOR Śledź

Przedstawicielka młodego pokolenia Panteonu, niepoprawna fanka Young Avengers i WicDiva, zaczytująca się w pozycjach Image Comics. Rasowy nerd, human z informatyki, człowiek-mem.

PRZECZYTAJ TAKŻE

Zapraszamy na Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier!

Jak co roku gorąco zapraszamy Was do uczestnictwa w Międzynarodowym Festiwalu Komiksu i Gier w …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *