Przyznam szczerze, do Gotham Central byłam nastawiona negatywnie. Pomysł komiksu o policjantach z Gotham City jakoś nie przypadł mi do gustu, ale czytając kolejne pozytywne opinie w końcu postanowiłam go zamówić. Komiks swoje na półce odczekał, ale gdy w końcu znalazłam dla niego czas, zostałam mile zaskoczona, bo Gotham Central to zdecydowanie jedna z perełek wydanych na polskim rynku.
Na początku akcja komiksu może wydawać się nieco chaotyczna, ale historia szybko się rozkręca, przeradzając się w bardzo dobry kryminał. Gdyby nie cała otoczka Gotham City wciąż byłby bardzo dobry, ale to, że policja walczy z tymi samymi przestępcami co Batman dodaje dziełu Eda Brubakera i Grega Rucka tego czegoś. Kolejną rzeczą, która mi przypadła do gustu są interakcje głównych bohaterów. Na pierwszy rzut oka widać, które postacie są ze sobą zżyte, a które wręcz przeciwnie. Żałuję jednak, że na początku komiksu nie ma jakiegoś spisu wszystkich postaci z ich rysunkami, bo podczas czytania ciężko mi było zapamiętać wszystkie nazwiska. Choć kreska Michaela Larka bardzo mi się podoba to często musiałam się na chwilę zatrzymać i próbować rozpoznać daną postać. Kilka razy bez powodzenia. Jego styl noir nie spodoba się każdemu, ale ja nie umiem wyobrazić sobie tego komiksu narysowanego przez kogoś innego. Artysta idealnie oddaje klimat Gotham i nastrojów panujących w policji. Choć jego kreska chwilami bardzo przypomina styl Mazzucchelliego, nie odrzucała tak jak komiksy tego, znanego głównie ilustrowania przygód Daredevila, amerykańskiego rysownika.
Kolejnym plusem komiksu jest to, że historia ma w sobie kilka naprawdę dobrych twistów fabularnych. Niełatwo mnie zaskoczyć, często oglądając lub czytając kryminały domyślam się kto jest zabójcą, ale tu zostałam miło zaskoczona w kilku momentach. Fabuła jest zdecydowanie atutem tego dzieła. Mamy tu dwie historie, które wciągają od samego początku. Pierwsza z nich skupia się na walce z Mr. Freezem i na postaci policjanta Marcusa Drivera. Ten jak najbardziej przeciąga wezwanie Batmana, ponieważ chce żeby policja uporała się z szalonym naukowcem sama. Bohaterką drugiej historii jest Renee Montoya. Zagłębiamy się w niej nie tylko w zagadkę kryminalną, ale też w życie prywatne bohaterki. Największym atutem komiksu jest to, że postacie są bardzo dobrze zarysowane. Nie mamy tu typowych bohaterów, każda postać jest oryginalna, dzięki czemu historie czyta się o wiele przyjemniej. Czytelnik nie wie do czego nowopoznani bohaterowie są skłonni.
Niestety największym minusem Gotham Central jest… jego wydanie. Zdecydowanie zawodzi tutaj okładka, która jest miękka. Rozumiem, że dzięki temu komiks jest tańszy, ale w Gotham Central mieści się aż dziesięć zeszytów. Choć bardzo dbam o komiksy to okładka tego lekko się wygięła, jak to często bywa w przypadku grubych komiksów w miękkiej oprawie. Szkoda, że Egmont nie dał nam szansy na wybór wydania. Nie podoba mi się też to, że przekleństwa są ocenzurowane. Bardzo mnie to irytowało podczas czytania. Nie jest to wina rodzimego wydawcy, ponieważ w oryginale przekleństwa też są pod cenzurą. Najwyraźniej nie każdy ma w sobie odwagę Bendisa.
Podsumowując, Gotham Central to kawał dobrego komiksu, powiedziałabym nawet, że jest to jeden z najlepszych komiksów jakie możemy dostać na polskim rynku. Nie brakuje w nim niczego. Mamy tu humor, znakomite relacje bohaterów, akcje i ciekawe zagadki. Czego chcieć więcej? Chyba tylko drugiego tomu, bo dzieło Brubakera wciąga tak bardzo, że chce się więcej. Na to musimy jednak poczekać do września.