PANTEON / RECENZJE / FELIETONY / KOMIKSY / [RECENZJA] Flashpoint – Punkt Krytyczny

[RECENZJA] Flashpoint – Punkt Krytyczny

Podczas gdy światem DC trzęsie kolejny kryzys w postaci Rebirth, który rozprawia się z uniwersum New 52, nasz nieoceniony Egmont daje nam szansę zapoznania się z eventem, który rozpoczął tę niespełna pięcioletnią epokę w świecie DC Comics. Flashpoint dokonał znacznych czystek w uniwersum, restartując część wątków i postaci, inne usuwając i przemodelowując w mniejszym lub większym stopniu. Część zmian wyszła na plus, cześć przyprawiała czytelników o napady furii. Świat New 52 nam, polskim czytelnikom, przyszło poznać na łamach kilku serii wydawanych przez Egmont. Dziś przyszedł czas by rzucić okiem na wydarzenia, które dały początek tej linii wydawniczej.

Komisariat Policji w Central City. Barry Allen budzi się z drzemki. Ku jego zaskoczeniu, cały świat uległ zmianie. Barry nie ma mocy speedstera, Len Snart znany teraz jako Obywatel Chłód jest uznawany za bohatera, świat nie słyszał o Supermanie, Cyborg jest narodową ikoną sprawiedliwości, Batman morduje przestępców z zimną krwią a Aquaman i Wonder Woman toczą ze sobą konflikt, który zmiótł z powierzchni Ziemi Wyspy Brytyjskie i zachodnią Europę. Tak drastyczne zmiany w linii czasowej nie pozwalają Barry’emu cieszyć się ze spotkania z matką. Laborant rusza na poszukiwania Batmana, który może pomóc mu w rozwiązaniu zagadki paradoksu czasowego. Tymczasem, Cyborg próbuje przekonać Nietoperza do udziału w kampanii, mającej na celu przerwanie walk pomiędzy Atlantami a Amazonkami.

Flashpoint to komiks, którego byłem bardzo ciekaw. Oczywiście, w międzyczasie obejrzałem animację na podstawie tej historii, ale i tak nie ostudziło to mojego zainteresowania tą opowieścią. Moją ciekawość rozbudzała wizja zaburzonej linii czasowej przedstawiona w komiksie. Ogólnie jestem wielkim fanem wszelkich alternatywnych wizji uniwersum DC, zarówno tych wprowadzonych w konsekwencji paradoksów czasowych, jak i tak zwanych „Elseworldów”. Świat Flashpoint to naprawdę świetna wariacja na temat uniwersum DC i choćby z tego powodu gorąco polecam zapoznanie się z nową pozycją z linii DC Deluxe.

Flashpointowy Batman to kawał totalnego bad-assa. Z troski o tych z Was, którzy nie znają tego konceptu, nie wyjawię kim jest ta wersja Gacka. Dodam tylko, że projekt jego kostiumu jest po prostu genialny pomimo kosmetycznych zmian. Figurka tego jegomościa od DC Direct stanęła na mojej półce na kilka lat przed zapoznaniem się z historią. Konflikt Aquamana i Wonder Woman to prawdziwy horror i sama świadomość, że te postaci mogłyby się dopuścić takich okrucieństw naprawdę szokuje. Inne koncepty, takie jak nowa wersja Shazama lub pojawienie się postaci nieobecnych w głównym nurcie, np. Griftera lub Sandmana (nie tego, o którym myślicie, drodzy fani Gaimana) będą prawdziwą gratką dla fanów DC. Gorzej z czytelnikami niezbyt obeznanymi z uniwersum. Ci nie wyłapią wszystkich zagrań scenariuszowych, ale taka już natura historii opierających się na alternatywnych wizjach świata.

Czy w tej sytuacji Flashpoint będzie dobrą pozycją dla nowego czytelnika? Nie. Nowa interpretacja klasycznych postaci jest crème de la crème całego komiksu i bez rozeznania w uniwersum traci się lwią część satysfakcji z lektury. Druga rzecz: omawiany tom jest trzonem eventu Flashpoint. Prócz niego pojawiło się też pięć zbiorów ze spin-offami dotyczącymi danych postaci. To z nich dowiemy się co jest przyczyną wojny pomiędzy Aquamanem i Dianą, odkryjemy działania Lois Lane w Ruchu Oporu, o których główny tom ledwo napomknął. Czy wreszcie, poznamy historię flashpointowego Batmana i jego zmagania z Jokerem. I tą historię zatytułowaną Knight of Vengeance polecam przeczytać, ponieważ jest obłędna! Oczywiście, bez znajomości spin-offów nadal nie będzie problemów w połapaniu się w fabule, ale scenariuszowe luki i niedopowiedzenia będą wyraźnie widoczne. Jednakże fabuła tomu potrafi wciągnąć i ma wiele doskonałych momentów. W końcu mówimy tu o scenariuszu Geoffa Johnsa, który zawsze tworzy opowieści na świetnym poziomie. Jednakże, nie polecam czytać tego jako przypadkowego komiksu ze świata DC.

Rysunkami zajął się Andy Kubert. Osobiście nie przepadam za tym jegomościem pomimo, że nie uważam go za złego rysownika. Po prostu bardzo drażni mnie jego upodabnianie się do Jima Lee, przez co obnaża swoje braki w aspektach, w których Lee jest absolutnym fachowcem. Andy świetnie rysuje postaci, radzi sobie z anatomią i perspektywą, ale brak mu zacięcia do rysowania takiej masy detali jaką opanował pan Jim. Szczególnie rzuca się to w oczy na splash-page’ach, gdzie pierwszy plan jest narysowany doskonale, zaś tło zostało machnięte niestarannie i koślawo.

Ponadto, u młodszego z braci Kubertów widać jak na dłoni tendencję do wynaturzeń kreski pod wpływem zmęczenia. Rysunki w drugiej połowie tomu są coraz słabsze. Mimo wszystko, to kawał bardzo dynamicznego i efektownego rysownictwa i do tak przepakowanej akcją opowieści, pasują jak dłoń do rękawiczki. Sztab inkerów spisał się jak należy. Koloryści, których mamy tu trójkę, okrasili komiks bogatą paletą barw przejrzystych i jednocześnie mrocznych, co elegancko zgrywa się z niewesołym tonem historii. Generalnie, rysunki ogląda się miło. Nie zapierają tchu w piersiach, ale robią bardzo dobre wrażenie, zwłaszcza na powiększonym formacie deluxe.

Jako polski fan DC jestem bardzo wdzięczny za wydanie tej, jakby nie patrzeć, ważnej pozycji. Choć jest to tylko część całego eventu, to szczerze polecam zakup Punktu Krytycznego, zaś w razie zainteresowania, nabycie spin-offów w oryginale. Czytelnicy nie posiadający głębokiej wiedzy na temat uniwersum DC mogą mieć kłopoty z odbiorem komiksu. Aczkolwiek jest to natura wszystkich wielkich eventów, a Flashpoint jest pod tym względem znacznie przyjaźniejszy niż np. Final Crisis, czy również wydany u nas Kryzys na Nieskończonych Ziemiach. Fanów DC kupujących komiksy na bieżąco, zachęcać nie muszę.

AUTOR Rafał "Kujaw" Olejko

Lubi pisać o różnych rzeczach, ale o sobie akurat niespecjalnie. Uważa, że Man of Steel to dobry film i nienawidzi humoru w filmach Marvela, więc to wystarczający powód by go nie lubić.

PRZECZYTAJ TAKŻE

[RECENZJA] Zjawiskowa She-Hulk tom 1

Szkoda, że serial o “Zielonej Kobiecie” – pomimo tego, że przecież istnieją widzowie, którym się …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *