Flash to jeden z tych bohaterów, który jest mi znany tylko z historii drużynowych. Akcje Szkarłatnego Speedstera bywały naprawdę spektakularne, często służyły jako sprawne deus ex machina. Flash to nie tylko gość, który potrafi obiegnąć Ziemię w sekundę. Koncepty jakie wymyślają scenarzyści bywają naprawdę obłędne: prędkość Flasha potrafi tworzyć paradoksy czasowe i przełamywać granice wymiarów, niekontrolowana może zabić nie tylko jego samego, ale także zdezintegrować istniejącą rzeczywistość w skali multiwersum. No, mózg rozjechany!
Nie wiedząc jednak czemu, pomimo tak odjechanych akcji nigdy nie interesowała mnie ta postać per Se. Żadne z jego wcieleń, gdyż Flash to jeden z najbardziej znanych Legacy Heroes (bohaterów, których miano nosiło kilka różnych osób obdarzonych tą samą mocą). Dzięki staraniom Egmontu na nasz rynek trafił pierwszy solowy komiks z klasycznym Flashem, Barrym Allenem i to jeszcze historia z New 52. To dobra okazja, by sprawdzić w końcu przygody Biegacza na jego własnym podwórku, ale czy potrafi przekonać do regularnego śledzenia jego losów?
Kongres naukowy w Central City przerywa atak grupy terrorystycznej o nazwie Mob Rule. Napastnicy kradną modyfikator genomów, należący do dr. Darwina Eliasa. Obecny na przyjęciu Barry Allen, przywdziewa kostium Flasha i udaremnia kradzież. Terrorystom udaje się uciec, lecz jeden z nich ginie na miejscu w wyniku działań Allena. Ku zaskoczeniu Barry’ego, nieboszczykiem okazuje się być Manuel Lago, jego przyjaciel z dawnych lat. Sytuacja nie ulega poprawie gdy następnego wieczoru w mieszkaniu Barry’ego pojawia się… Manuel. Allen rusza w pościg za swoim kumplem, lecz na ich drodze staje Mob Rule, które skład się z… całej armii Manuelów! Klony oświadczają Flashowi, że nie oddadzą prawdziwego Lago. Flash nie tylko musi odbić swojego przyjaciela, ale i rozwiązać zagadkę, która kryje się za armią jego kopii. Preludium do katastrofalnych wydarzeń wieńczy tajemniczy impuls elektromagnetyczny, który paraliżuje całe Central City oraz bliźniacze Keystone City.
Czy Flash: Cała Naprzód, to dobry punkt zaczepienia dla osób nieznających Szkarłatnego Speedstera? Połowicznie. Komiks mówi bardzo dużo o otoczeniu bohatera, doskonale przedstawia jego możliwości i działanie mocy. Bardzo dobrze tłumaczy zależności pomiędzy umysłem a ciałem speedstera, jak taka siła rzutuje na jego metabolizm. W albumie znajduje się też dodatkowa historia, która przybliża sylwetkę Leonarda Snarta – Kapitana Colda, najbardziej ikonicznego wroga Flasha. Przedstawia także czym jest Speed Force – siła energetyczna odpowiadająca za potęgę wszystkich speedsterów. Brakuje tu jednak zwrócenia większej uwagi na postać Barry’ego. To jak posiadł swoje moce jest wspomniane w jednym akapicie. Origin Flasha musimy poznać uprzednio z innych pozycji. Nie wiemy nic o jego przeszłości, w jaki sposób stracił bliskich, czemu został policjantem i tak dalej. Wiemy tylko, że lubił biegać po lesie z Manuelem. Na szczęście sama historia z klonami delikwenta jest całkiem ciekawa i miejscami szalona. Tak więc, jeżeli nie szukamy tu wprowadzenia do postaci Flasha, dostaniemy przyjemne czytadło. W sam raz na niedzielne popołudnie lub podróż w autobusie. Nie jest to jednak coś, co można uznać za pozycję obowiązkową dla kogokolwiek.
Na koniec pomówmy o rysunkach. Jeżeli pominę kreskówkowy styl rysowania twarzy, który mocno mi przeszkadza, to oprawa graficzna stoi na bardzo przyzwoitym poziomie. Jest dynamicznie, jak na historię superbiegaczu przystało. Kadry ukazujące Flasha w akcji są perfekcyjnie skomponowane. Francis Manapul zna się na rzeczy i wie jak pokazać nadnaturalny ruch w komiksie. Na szczególną uwagę zasługują retrospekcje pociągnięte monochromatyczną akwarelą oraz sprytnie kadrowane splash page otwierające te segmenty.
Ogółem tom pierwszy Flasha z N52, to całkiem dobre czytadło na popołudniowy relaks. Nie jest to perła w planie wydawniczym Egmontu, ale na pewno znacznie przewyższa np. run Detective Comics. A jeżeli podoba Wam się serial z Flashem, kojarzycie postać z innych historii i jesteście z nią wstępnie zapoznani, to jest to pozycja, którą warto wypróbować. Dla osób nie do końca przekonanych do Szkarłatnego Speedstera nie jest to pozycja obowiązkowa. Pomimo przyjemnej lektury, wciąż nie jestem zdecydowany, czy sięgnę po kolejny tom. Ale spróbować warto.