PANTEON / RECENZJE / FELIETONY / KOMIKSY / [RECENZJA] Eternals vol. 3

[RECENZJA] Eternals vol. 3

-Tato, ale ja chcę rysować Gaimana!
-Ale scenariusz pana Gaimana zupełnie nie pasuje do twojej kreski…
-Bo powiem mamie!

No, ale do rzeczy.

Ze świecą w garści szukać trzeba uniwersum komiksowego, które jest równie przepastne, jak to z Marvel Comics (tak naprawdę tylko konkurencyjne DC posiada równie obszerną bibliotekę). Bohaterowie i alternatywne światy liczone w tysiącach, to efekt pracy setek scenarzystów, trwającej już przez dziesiątki lat. Nagle, na przekór wszystkiemu pojawia się Neil Gaiman, który chce do ogólnej mitologii dodać wątek nie tylko poszerzający cały wszechświat o nową rasę, ale również zmieniający podejście istniejących bohaterów do swojego miejsca w owym świecie. Jak już wspominałem w przypadku recenzji 1602, Gaiman amatorem nie jest i po raz kolejny stworzył kapitalny komiks.

Studentowi medycyny – Markowi Curry, nie wiedzie się ostatnio najlepiej. Opuściła go dziewczyna, zabierając ze sobą nawet kota. Na domiar złego, napotyka on na pewnego tajemniczego blondyna, który twierdzi, że jest przedstawicielem prastarej rasy protoplastów gatunku homo sapiens. Zostali tu zesłani przed milionami lat przez istoty, których potęga przekracza ludzkie wyobrażenie. Mark, rzekomo ma być jednym z nich. Motyw z niespodziewanym i przypadkowym odkrywaniem swojej przeszłości i super mocy, pojawiał się we wszelakich scenariuszach nie raz i nie dwa.  I mówiąc szczerze, nie jestem pewny jak miałbym go bronić. To po prostu niezbyt oryginalny, lecz konieczny element, który musi wprowadzić czytelnika w tą nietuzinkową historię.

Eternals

Bo na nasze szczęście, im bardziej zagłębiamy się w meandry historii napisanej przez Gaimana, tym większe wrażenie na nas wywiera. Mimo faktu, iż jest ona wzorowana na istniejącej wcześniej serii (Jacka Kirbyego), to subtelność i uporządkowane z jakimi przedstawia nam się zawiłą historię twórców życia na Ziemi, zasługuje na niemałe uznanie. Pomysłowym zagraniem ze strony Neila było także wyśmianie mitologiczno-religijnej wymowy zarówno kosmitów samych w sobie jak i wątku, który prowadzi. Zacieranie się granic miedzy jednym systemem wyznaniowym a drugim, okazuje się dobrym pretekstem by fabuła stała się bardziej uniwersalna. Cały wątek nabiera bowiem kolorytu historycznego, zarówno w kontekście świata realnego, jak i całego uniwersum wydawnictwa.

Eternals z pewnego względu mogą budzić skrajne opinie. Niektórzy mogą narzekać na bardzo zdawkową obecność kluczowych dla całego uniwersum postaci. Inni mogą uznać, że nie zdążyli zbyt dobrze zapoznać się z niektórymi, nowymi bohaterami. Osobiście, mankamentu dopatrywałbym się gdzieś indziej. W całej historii, brakuje mi wpływu Celestian (najwyższych z najwyższych), na resztę wszechświata Marvela. Wierzyć mi się nie chce, że istoty, które zasiały ziarno super-ludzi na naszym globie, poprzestały na setce jednostek i dały sobie spokój z czymkolwiek na długie tysiąclecia. Chociaż to może być tylko moja nadinterpretacja.

Eternals

No ale czym by była epicka, kosmologiczna historia bez przejmującej oprawy graficznej? Niestety tym, co właśnie dla Was omawiam, ponieważ z przykrością stwierdzam że John Romita Jr. To jedna z najgorszych opcji, jaka można było wybrać. To, co mogliście przeczytać na wstępie, było swego rodzaju symulacją procesu wyboru rysownika do Eternals. Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych i węszenia machlojek gdzie tylko się da, ale mam wrażenie że nepotyzm był integralną częścią wyboru młodego Romity na stanowisko rysownika w wielu historiach (o tym napiszę się jeszcze nie raz, gdyż kolejne 2 tomy Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela również zawdzięczają swoją oprawę wizualną dłoniom JRJ).

Do samej stylizacji postaci, można by się jeszcze miejscami przyzwyczaić, ale gdy przychodzi do ukazania monumentalności kosmicznego miasta, armii potworów, czy chociażby samych Celestian, Junior zawodzi na całej linii. Opowieść o takim rozmachu, wymaga rysownika, który ma doświadczenie w tworzeniu widowiskowych kadrów. Umiejącego nie tylko wprawnie pokazać walące się na siebie, eksplodujące budynki, ale i silne emocje targające bohaterem.  Osobiście obsadziłbym na tym stanowisku Oliviera Coipel’a („Thor-Rebirth”), który dodał Asgardowi sporo realizmu, zostawiając mu tym samym dużą dawkę boskiego rozmachu,  lub Gabriele’a dell’Otto (Secret Wars), który swoimi malowniczymi kadrami zaskarbił sobie sympatię niejednego czytelnika.

Eternals w rozrachunku końcowym okazują się zaskakująco uniwersalnym w odbiorze komiksem.  Nieważne czy wszedłeś w jego posiadanie bo kolega-geek Cię na to namówił, czy sam chciałeś uzupełnić kolekcję komiksów, nie powinieneś być zawiedziony. Choć jest to inna historia niż te, do których przyzwyczaili nas twórcy z Domu Pomysłów, czuć w niej coś przyjemnie znajomego.

AUTOR Chester

Ten koleś, który póki co niczego nie osiągnął, ale ma parę planów i lubi dzielić się swoją opinią.

PRZECZYTAJ TAKŻE

[RECENZJA] X-Men. Punkty zwrotne: Masakra mutantów

Doczekaliśmy czasów, w których rodzimi wydawcy zaczynają powoli orientować się, że trwający przeszło piętnaście lat, …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *