Niby nie powinno się oceniać książki po okładce, ale czasem, kiedy wybieram jakiś komiks do recenzji, to właśnie okładka i parę stron w katalogu, pomagają mi w podejmowaniu decyzji. Kiedy myślę – „O to wygląda ciekawie” i tak zostały wybrane Dni piasku.
Jest to powieść graficzna autorstwa Aimée de Jongh, przedstawiająca fikcyjną historię prawdziwych wydarzeń. Opowiada o Johnie Clarku, który przyjmuje posadę fotografa w amerykańskiej agencji FSA. Praca ma polegać na dokumentowaniu życia ludzi w Dust Bowl, rejonie Stanów Zjednoczonych, który w owym okresie był zdewastowany przez długotrwałą suszę. Obserwujemy go podczas wykonywania tego zadania. W interakcjach z miejscowymi i w trudnościach jakie sprawiała mu praca i życie w przepełnionym pyłem, niemal postapokaliptycznym środowisku tego regionu. Poznajemy historię Dust Bowl przez pryzmat jego pracy. Tak jak dzisiaj możemy obserwować zdjęcia stworzone przez jego rzeczywistych odpowiedników z okresu.
Jest to historia, którą świetnie się czyta. Przemknąłem przez Dni piasku nawet nie odczuwając upływu czasu, choć komiks ten ma 288 stron. Autorka sprawnie operuje narracją i ilustracją. I choć historia jest smutna i przepełniona zmaganiami z codziennością, to ciężko się od niej oderwać. Akwarelowe ilustracje rozplanowano w mistrzowski sposób, często nawiązując do fotografii. W albumie znajdziemy też fotografie historyczne, które wykonali liczni fotoreporterzy zatrudnieni przez FSA w celu nagłośnienia problemów Dust Bowl, w czasie wielkiego kryzysu. Co świetnie dopełnia tą opowieść.
Na pochwałę zasługuje też polskie wydanie. Brak tu popularnego kredowego papieru. Grubo oprawiony komiks, wydrukowany jest na matowych arkuszach, o wyższej gramaturze. Te bardzo dobrze pasują do ilustracji wykonanych w technice akwareli. Wydanie sprawia wrażenie produktu z wyższej półki. Stąd sam fizyczny egzemplarz jest przyjemny w odbiorze.
Myślę, że powieść może trafić w gusta ludzi, którzy zazwyczaj nie czytają komiksów. Ja po lekturze swój egzemplarze przekazałem mojej mamie, która medium raczej omija. Brak tu akcji, wybuchów i głośnych onomatopei. Jest to melancholijna opowieść o historii zwykłych ludzi w ciężkich czasach. Polecam ją z całego serca. Warto spędzić z nią chwilę lub dwie.