Seria młodzieżowych komiksów W.I.T.C.H. dobiła już dziesiątego tomu. Czy na tak dalekim etapie sadze fantasy o Will, Irmie, Taranee, Cornelii oraz Hay Lin ciągle udaje się utrzymywać zainteresowanie? Najnowszej wydanej przez Egmont Polska księdze, a także tej, która ją poprzedzała, czyli dziewiątej, przyglądamy się na Panteonie.
Wiodącym pomysłem, który mają na siebie historie zebrane w obu omawianych albumach, jest nowa rola Cedrica, pojawiającego się na kartach Czarodziejek od samego początku cyklu. Niegdyś prawa ręka Fobosa, obecnie pozbawiony swoich zdolności pochmurny antykwariusz, podczas przymusowego zesłania do Heatherfield bawi się w masterminda i zastawia kolejne pułapki na strażniczki.
Jakby tego było mało dziewczynom tradycyjnie utrudnia życie także ich największy, najtrudniejszy przeciwnik – mianowicie one same. Po wewnętrznych konfliktach i przetasowaniach składu co prawda nie ma już ani śladu, ale ponownie zaczynają zawodzić je darowane im moce. Jaki ma to związek z żyjącym przed laty w ich mieście alchemikiem i pozostawioną przez niego starą księgą, która wspomina o pięciu żywiołach? Jak łatwo się domyślić – niemały.
To właśnie intryga wspomnianego Cedrica prowadzi do zniknięcia jednej z ważniejszych postaci pobocznych. W całości wokół tego zdarzenia kręci się fabuła tomu dziesiątego, która podąża wg schematów dobrze znanych fanom wszelkiej maści fantastyki. Otóż kluczem do rozwikłania zagadki okazuje się odnalezienie potężnych kamieni żywiołów i umieszczenie ich w okładce pewnej czarnomagicznej księgi – niczym Kamieni Nieskończoności w Rękawicy Nieskończoności z uniwersum Marvela. Aby zadanie się ograniczyło się wyłącznie do poszukiwań, dostępu do artefaktów chronią czary podobne do tych, które pilnowały horkruksów ze świata Harry’ego Pottera. Czarodziejki muszą więc współpracować, nie ulegać manipulacjom i stąpać mocno po ziemi, żeby wykonać zadanie.
Fakt, że księga dziesiąta od początku do końca przedstawia tę konkretną misję ratunkową, sprawia, że mamy tu do czynienia z wyjątkowo przemyślanym, zamkniętym zbiorem. Dotychczasowe tomy mieszały ze sobą różne krótkie historie, miewały przez to większe wahania poziomów i nie zawsze zachowywały przez to spójny ton. Tym razem otrzymujemy wydanie, jakby opracowane pod ten story arc. I czyta się to dzięki temu bardzo sprawnie, ponieważ nic po drodze nie rozprasza uwagi. Sympatyczne wątki obyczajowe, które czasem autorzy rozwijali nieco na uboczu głównej fabuły, tutaj zgrywają się z nią w dobrze pasującą do siebie układankę.
I tylko patrząc na objętość obu tych ksiąg (odpowiednio 504 i 444 strony) oraz idące za tym ich wygórowane ceny okładkowe (149,99 i 129,99 zł), wypada zadać sobie pytanie: czy jest jeszcze sens udawać, że grupą docelową reedycji cyklu o Czarodziejkach miał być ktoś inny niż dorośli wychowani na pisemkach i animowanym serialu? Mam przeczucie, że większość dzieciaków, którym nowe albumy Egmontu wpadły w ręce, najpierw cierpliwie musiało poczekać aż z przyjemnością odświeżą je sobie ich rodzice.
Recenzja Czarodziejki W.I.T.C.H. Księga 1
Recenzja Czarodziejki W.I.T.C.H. Księga 2
Recenzja Czarodziejki W.I.T.C.H. Księga 3
Recenzja Czarodziejki W.I.T.C.H. Księga 4
Recenzja Czarodziejki W.I.T.C.H. Księga 5 & Księga 6
Recenzja Czarodziejki W.I.T.C.H. Księga 7 & Księga 8
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarzy recenzenckich.