„Kaligula” – to słowo ma swój ciężar. Potężne imperium, legendarny, szalony władca, losy całych narodów naciągnięte na historyczną szpulę. Popkultura i sztuka dźwigały ten temat już wielokrotnie, więc nawet jeśli dzieje rzymskich dynastii na co dzień Was nie fascynują, istnieje spora szansa, że cesarza Gaiusa znacie z powieści lub filmów.
Ze złej sławy – wymienianego często w towarzystwie największych historycznych oprawców – imperatora, postanowił skorzystać komiksowy scenarzysta David Lapham. We współpracy z rysownikiem Germanem Nobile obdarzył świat swą specyficzną wizją biografii Kaliguli, w której wątek fantastyczny wdziera się wściekle do świata historycznego faktu. By nadążyć za fabułą komiksu nie jest jednak potrzebna żadna konkretna wiedza. Pojawiają się co prawda wątki, które połechtają miło czytelników znających podręcznikowe losy cesarza lub słynne książki Roberta Gravesa, ale konstrukcja opowieści nie zmusza nas do ich analizy.
Dzieło Laphama i Nobile do pruderyjnych nie należy. Ukazuje wszystko to czego można się spodziewać po reputacji dekadenckiego, rzymskiego dworu a nawet – jak na horror przystało – wiele, wiele więcej. Los chciał, że recenzuję dziś dla Was komiks, którego treść przyprawiłaby o kompleks niższości nawet doświadczonych rzeźników z opowiadań Clive’a Barker’a.
Narratorem opowieści jest Junius, młody mężczyzna, należący do żyjącej na prowincji rodziny wytwórców oliwy. Po powrocie z rynku odkrywa, że jego dom stał się miejscem wstrząsającej tragedii. Potwornie okaleczone ciała najbliższych mu osób spoczywają w kałużach krwi i wnętrzności. Od dogorywającego służącego dowiaduje się potwornych szczegółów zbrodni oraz imienia jej prowodyra. Okazuje się, że rzezi dokonał sam Gaius Iulius Caesar Augustus Germanicus – Imperator Kaligula. Wraz ze swym wiernym orszakiem, nie tylko potwornie zmasakrował członków rodziny Juniusa, ale i dokonał na nich gwałtu, zarówno przed jak i po rozczłonkowaniu ich konających ciał. Chłopak bez zastanowienia poprzysięga dokonać zemsty na potężnym oprawcy.
Mimo iż początkowo, stając w obliczu splendoru stolicy, nie ocenia swych szans zbyt wysoko, chęć wymierzenia sprawiedliwości okrutnemu tyranowi prowokuje go do desperackich działań i upadlających decyzji. Wszystko dla tego jednego momentu, w którym przyjdzie mu decydować o życiu tytułowanego mordercy.
Gdy Junius dociera w końcu na dwór cesarza, okropności jakich jest światkiem odbierają mu mowę. Kaligula stworzył wokół siebie piekło na ziemi. Smród, gwałty, deformacje, śmierć wszystko to, by zaspokoić chore pragnienia władcy i jego wypaczonych podwładnych. Przytłoczony przerażającymi okolicznościami bohater zdobywa się jednak na odwagę, przebija imperatora ostrzem… Okazuje się niestety, iż nie jest on potworem tylko z charakteru…
Scenariusz jest prosty, brak tu metafor czy przewrotnej zabawy z czytelnikiem. Po przyswojeniu pierwszego rozdziału z łatwością oszacowałem, w którym kierunku podążają intencje scenarzysty (a nawet jak będzie wyglądał ostatni kadr komiksu). Jednak ciężko tę przewidywalność traktować jako oczywistą wadę. „Kaligula” jest mocnym horrorem, roztaczającym miejscami klimat typowy dla amerykańskich „slasher-movies”. Już po przeczytaniu pierwszej strony wiadomo, że trupy będą się nieustannie piętrzyły a sceny mordu sforsują granicę wyobrażalnego okrucieństwa.
„Kaligula” jest obrzydliwy, jednak słowo „obrzydliwość” nie ma tu charakteru bezwzględnego epitetu. Każda zobrazowana na kartach komiksu potworność jest uzasadniona fabularnie. Szokowanie odbiorcy jest jednym z podstawowych celów twórców. To nie podlega żadnej wątpliwości. Imperator ma być monstrum monumentalnym, czytelnik oprócz obrzydzenia musi poczuć również strach. Obojętność z jaką cesarz szafuje życiem, jego cele i sojusznicy, wpływ jaki wywiera na otaczających go ludzi (w tym narratora opowieści, który podróżuje z nim w roli sługi) odrzuci każdego wrażliwca. Przytłaczająca atmosfera terroru łatwo udziela się także widzom. Tutaj autorzy osiągnęli bezdyskusyjny sukces.
Lapham starał się oddać wzgledną sprawiedliwość wydarzeniom historycznym. Kilka z nich wplótł w scenariusz komiksu, naginając tak, by pasowały do jego obscenicznej wizji. Dość kreatywnie przedstawiono wątek konia Incitatusa, tutaj tajemniczego, demonicznego wspólnika cesarza. Parę udanych grafik poświecono słynnemu „pływającemu mostowi”, złożonemu z okrętów, oraz „ubóstwieniu” samego przywódcy Rzymian. Rdzeń opowieści stanowią jednak wątki czysto fantastyczne.
Rysunki Germana Nobile bez skrępowania ilustrują wszystkie opisane przez scenarzystę wydarzenia. Kolory są soczyste a konsekwentnie zarysowane sylwetki postaci zgrabnie poruszają się wewnątrz komiksowych kadrów. Twarze bohaterów czytelnie oddają stosowne do sytuacji emocje. Jak można się spodziewać, z takim samym zaangażowaniem tworzył sceny nieustannie prowokowanych przez demonicznego Kaligulę, szalonych rzezi. Fabuła i grafika współistnieją tu w idealnej symbiozie.
Wydawnictwo Avatar Press ma w swym katalogu wiele podobnych, makabrycznych komiksów grozy (Crossed, Night of the living dead). Również David Lapham współtworzył tytuły o porównywalnej do Kaliguli formie i treści – przejął po Garthie Ennisie stery obscenicznej serii Crossed i pracował na przykład przy graficznym horrorze Ferals. Warto przed dokonaniem zakupu dowiedzieć się z czym mamy do czynienia. Przypadkowy czytelnik może się czuć przytłoczony sugestywnymi scenami masakr i gwałtów, ale dopóki wybór dokonany jest świadomie, nie wypada tych elementów rozpatrywać na niekorzyść komiksu. Ostatecznie historia jest spójna, rysunek pasuje do niej znakomicie a walory techniczne amerykańskiego wydania HC są bardzo przyzwoite. Polecam, ale tylko fanom komiksowej ekstremy.