Jedną z najwspanialszych rzeczy w nurcie superhero jest ponadczasowość postaci. Herosi inspirują całe pokolenia, a ich przygody nadal czyta się fantastycznie. Czasem aż trudno uwierzyć, że ci bohaterowie mają na karku całe dekady.
Superman, największa ikona komiksu obchodzi w tym miesiącu 80-tą rocznicę swojego debiutu. To właśnie w roku 1938, na łamach Action Comics #1, Jerry Siegel i Joe Shuster pokazali światu swojego mocarnego nadczłowieka. Jubileuszowi Człowieka ze Stali towarzyszy także fakt, że wspomniany Action Comics, jako pierwszy komiksowy periodyk dobił do tysięcznego numeru na okładce. Przyjrzyjmy się zatem temu 80-stronicowemu benefisowi na cześć Clarka Kenta.
Action Comics #1000 to antologia krótkich opowieści, w których twórcy ukazują różne aspekty osobowości Supermana oraz dane elementy jego mitologii. Fabuły są raczej pretekstowe, lecz w swoich konkluzjach doskonale podkreślają wartości towarzyszące Człowiekowi ze Stali. Dla przykładu, znajdziemy tu historię o tym jak Metropolis świętuje dzień swojego herosa. Clark w obawie przed niebezpieczeństwem ze strony Khundów nie pozwala sobie na udział w obchodach swojego święta. W innej opowieści możemy na kilku stronach poznać całą istotę konfliktu Kal-ela z Lexem Luthorem. Wspomnę jeszcze o historii, w której Vandal Savage rzuca Supermana w otchłań czasową, co ma być pretekstem do przejażdżki po najbardziej ikonicznych momentach z komiksów o eSie.
Wreszcie mamy kilka perełek, które wręcz chwytają za serce. For Tomorrow – gdzie obserwujemy wizytę Clarka przy grobie rodziców w tuż przed zagładą Ziemi. The Car to doskonała opowieść, w której Kal przestrzega początkującego złodziejaszka przed zmarnowaniem swojego życia. Czy wreszcie Faster than a Speeding Bullet, której tytuł pozostawiam jako wystarczający opis fabuły, by nie zepsuć Wam zabawy. Te trzy ostatnie komiksy uważam za absolutnie najlepsze w antologii.
Zeszyt wieńczy prolog do serii Man of Steel autorstwa Briana Michaela Bendisa z rysunkami Jima Lee. Niestety, to jeden ze słabszych elementów, co może rozczarować wielu czytelników, gdyż angaż Bendisa jest ogłaszany przez DC prawie jak nadejście mesjasza. Nie czuję się zachęcony do przeczytania nowej miniserii, ale muszę przyznać, że epizod ma naprawdę zabawny dialog pomiędzy dwiema kobietami, które odnajdują nieprzytomnego eSa. Ich dyskusja toczy się o czerwone majty naszego bohatera, które po latach ponownie zawitały na jego kostiumie.
Jakość wszystkich opowieści jest naprawdę wysoka. Nie są to napisane na szybko historyjki, które mają zapełnić zeszyt. Nie wszystkie epizody przypadły mi do gustu, choć żadnego nie uważam są kiepski. Zdecydowana większość jednak ujęła mnie bez reszty. Twórcy mówią wiele o tym jak Superman inspiruje ludzkość, oraz o tym jak ludzkość inspiruje samego Supermana. Ustami bohaterów komiksu, autorzy wyrażają własny podziw i zamiłowanie do tej postaci.
Na stronach zeszytu napotkamy na prace wielu artystów, których nazwiska są doskonale znane miłośnikom komiksowego mainstreamu. Poza Bendisem i Lee udział w tworzeniu tego wydania wzięli m. in. Dan Jurgens, Peter Tomasi, Geoff Johns z Richardem Donnerem, a także Paul Dini czy Scott Snyder. Wśród rysowników możemy wymienić np. Jerry’ego Ordwaya, Curta Swana czy Johna Cassadaya. Moim faworytem jest Olivier Coipel, który odpowiada za wspaniałą, stylizowaną na lata 40-te oprawę w The Car. Niezmiernie mocno zabolał mnie brak Alexa Rossa w ekipie twórców. Superman spod jego pędzla zdecydowanie powinien zagościć w tej antologii, choćby w formie jednego z pin-upów umieszczonych pomiędzy epizodami.
Jestem bardzo zadowolony z tego, co dostałem w tysięcznym numerze Action Comics. Opowieści trafiają prosto w fanowskie serducho i idealnie podkreślają to, co jest najlepsze w Człowieku ze Stali – jego ponadczasowość, inspirującą postawę i możliwość dostrzeżenia tego, co jest dobre w nas samych. Dla każdego sympatyka eSa jest to pozycja obowiązkowa. Osobom, które chcą zacząć przygodę z Kryptończykiem również polecam zakup tego wydania. Komiks jest bardzo przystępny fabularnie i nie potrzeba absolutnie żadnej wiedzy o postaci, by cieszyć się lekturą. To bardzo subtelny, szczery i dobitny hołd dla Supermana. Daleki od patetycznych peanów czy komercyjnej nagonki. Mam nadzieję, że na stulecie Clarka dostaniemy jeszcze lepszy tom.