PANTEON / RECENZJE / FELIETONY / KOMIKSY / [RECENZJA] Ptaki Nocy: Tajemnice i morderstwa

[RECENZJA] Ptaki Nocy: Tajemnice i morderstwa

Ptaki Nocy w końcu wkraczają z większym impetem do naszego kraju! Nie można powiedzieć, żeby były wcześniej zupełnie obce polskim czytelnikom – Barbara Gordon to przecież częsta gościni na łamach rozmaitych tomów o Batmanie, Black Canary stanowiła m.in. stały punkt obsady odrodzeniowej serii Green Arrow, a nawet najmniej rozpoznawalna z tego grona Huntress zaliczyła epizody w lubianych serialach czy kreskówkach – ale nigdy nie dały się im lepiej poznać jako postacie pierwszoplanowe. Teraz coś drgnęło. Do kin zawitały najpierw Ptaki nocy z Margot Robbie, a niedługo później na półki księgarni trafił komiks pod tym samym tytułem, zbierający scenariusze Gail Simone zilustrowane przez Eda Benesa. Przed wzięciem się za czytanie mogłem życzyć sobie tylko, aby album dostarczył mi równie dużo rozrywki, co film.

Miałem w pełni uzasadnione przesłanki by sądzić, że Tajemnice i morderstwa będą pozycją wybijającą się ponad superbohaterską przeciętną. Banalny, dość leniwy podtytuł zbioru niekoniecznie zachęca, ale stojący za nim autorzy już jak najbardziej. Wszak Simone to obok Ann Nocenti prawdopodobnie najgłośniejsze nazwisko wśród scenarzystek, które otrzymały szansę zaistnienia w mainstreamie od DC i Marvela. Doceniana za swoją pracę przy Secret Six czy też Wonder Woman stała się z czasem niejako feministycznym symbolem, zwracając uwagę na hermetyczność branżowego środowiska i przedmiotowe traktowanie kobiet w komiksach. Nic zatem dziwnego, że to właśnie z nią nierozerwalnie kojarzony jest najpopularniejszy zespół złożony z zamaskowanych bohaterek.

To nie ona uformowała Birds of Prey – oryginalnymi twórcami są Jordan B. Gorfinkel i Chuck Dixon – ale to dzięki niej ptaszyny rozwinęły skrzydła. Simone przejęła dedykowaną im serię w pięćdziesiątym szóstym numerze i nie oddawała jej aż do sto ósmego. Wydanie Egmontu zbiera dwanaście pierwszych pisanych przez nią zeszytów oraz dwie dodatkowe historie uzupełniające główną intrygę. Całość można poporcjować jeszcze na trzy story arki: Pokrewne umysły, Nęcenie zwierzyny oraz Sensei i uczennica, ale w praktyce nie czuć tu tego podziału. Każdy przechodzi bowiem bardzo płynnie w następny, przez co Tajemnice i morderstwa sprawiają wrażenie jednej, dłuższej fabuły. Mnie taka forma zdecydowanie odpowiada. Spójność i pewnego typu „serialowość” komiksu ułatwiają szybsze wsiąknięcie w lekturę i przywiązanie się do postaci.

Z powyższego akapitu można opacznie wywnioskować, że ryzykując sięgnięcie po Ptaki Nocy z biegu, zostaniemy wrzuceni w sam środek historii. To co prawda właściwy start runu scenarzystki, ale nadal mówimy o tytule, który w tamtym punkcie przekroczył już pięćdziesiąty numer. Siłą rzeczy powinien więc nieść jakiś ładunek, dokładany systematycznie przez poprzedników Simone. I faktycznie, nie zobaczymy tutaj genezy zespołu, autorka nie zdradza nam w jaki sposób Barbara i Dinah nawiązały współpracę, ale mimo to wejście w serię jest zaskakująco bezbolesne. Witająca od pierwszych stron, ciągła akcja w połączeniu z lekkimi dialogami budującymi charakter duetu protagonistek sprzyjają temu, by zignorować nasuwające się odruchowo wątpliwości, nie zadawać pytań i najzwyczajniej w świecie dać się porwać.

Każda z bohaterek z osobna dźwiga tu swój bagaż doświadczeń – Oracle jest po tragicznym w skutkach spotkaniu z uzbrojonym Jokerem oraz trudnym rozstaniu z Dickiem Graysonem, a i Kanarek ma za sobą nierozwiązane traumy (kto zna kultowe Green Arrow: The Longbow Hunters, ten wie o co chodzi). Simone może nie zagłębia się w ich psychikę z zacięciem godnym wykwalifikowanego terapeuty, ale rysując dla nich tło, tworzy podstawy, by traktować je jako postacie z krwi i kości. Dynamika między Babs a Dinah, widoczna zwłaszcza do połowy tomu (im bliżej końca, tym scenariusz bardziej je od siebie oddala), wypada zaś na tyle przekonująco, że siłą rozpędu podtrzymuje zainteresowanie czytelnika niemal do ostatniej planszy.

Choć z okładki (którą zdobi niskich lotów ilustracja Grega Landa) patrzą na nas trzy kobiety, ciężko sklasyfikować Huntress na równi z Black Canary i byłą Batgirl. Helena Bertinelli zostaje wprowadzona na kartach Tajemnic i morderstw do drużyny, ale dalej wydaje się uczestniczyć w wydarzeniach jedynie z doskoku. Finalnie nie odgrywa aż tak istotnej roli jak sugerowałyby np. opisy komiksu. Dochodzi wręcz do sytuacji, w której ustępuje pod kątem udziału w fabule Lady Shivie oraz Cheshire – na tej dwójce skupia się kluczowy wątek późniejszej części albumu.

Jedna ze scen, w której ukazana jest walka Kanarka z drugą z antagonistek, idealnie obrazuje największy problem związany z Ptakami Nocy. Panie wpadają w jej trakcie do basenu, gdzie jak gdyby nigdy nic kontynuują walkę na pięści. Dinah odziana w typowo obcisły dla niej strój, a Cheshire w… prześwitującą, króciutką koszulę nocną, która z każdym chluśnięciem wodą przywiera ściślej do ciała. To zaledwie przykład tego, na co miejscami pozwala sobie odpowiadający za warstwę graficzną serii Ed Benes. Rysownik nie zna umiaru w prezentowaniu kobiecych wdzięków, przez co kadry naszpikowane są dość niesmacznymi ujęciami na biusty i pośladki bohaterek. Szkoda, bo scenariusz Simone nie dawał ku temu zbytniego pretekstu.

Znajdą się pewnie złośliwcy, którzy biorąc do ręki Tajemnice i morderstwa, zapytają: ale jak to? Zdeklarowana feministka zgodziła się na to, by jej dzieło ilustrował ktoś, kto przedstawia kobiety w tak wyzywający sposób?! Nazywam takie podejście złośliwością, bo kuriozalnym jest podejrzenie, że Simone jako początkująca scenarzystka, torująca sobie dopiero drogę do kariery, mogła pochwalić się tak silną pozycją w wydawnictwie, by mieć cokolwiek do powiedzenia w kwestii doboru artysty. Niecały rok wcześniej Benes zamienił zresztą na kartach Supergirl Petera Davida dziewczęcą Lindę Danvers w kuso ubraną modelkę. To się wtedy po prostu sprzedawało. Dobrze, że odchodzi się już od tego trendu.

Po przymknięciu oka na starzejącą się w zastraszającym tempie wizualną stronę komiksu, początek przygody Simone z Birds of Prey jawi się jako solidna, niezobowiązująca rozrywka. Nie zapadnie na długo w pamięć, ale zajmie chwilę i „wejdzie” przyjemniej niż niektóre z powszechnie polecanych klasyków.

Na ten moment nie wiadomo czy Egmont pociągnie dalej tę serię i wyda jej kolejne tomy. Brak jakichkolwiek zapowiedzi podpowiada, że Tajemnice i morderstwa będą tylko jednorazowym wyskokiem wynikającym wyłącznie z premiery powiązanego filmu. Trudno też podejrzewać, by Ptaki Nocy mogły zagrozić na listach sprzedaży tytułom o Deadpoolu, Batmanie czy Avengers. Wszystko wskazuje więc na to, że kontynuacji po polsku raczej nie uświadczymy, ale to już nie mój problem – ja zamierzam jak najprędzej sięgnąć po wydania oryginalne. Simone przekonała mnie tym albumem, że będzie warto.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

AUTOR Maurycy Janota

Wsiąknął w komiksy za sprawą legendarnego runu Franka Millera w serii o Daredevilu. Odkąd przeczytał wszystkie historie z udziałem Matta Murdocka i Elektry, zabija czas na różne sposoby. Pisze opowiadania, po raz setny wraca do oryginalnej trylogii Star Wars lub ogląda horrory studia Hammer.

PRZECZYTAJ TAKŻE

[RECENZJA] Strażnicy. Rorschach

Doświadczenie mówi, że dopisywanie kolejnych rozdziałów i reinterpretacji do świata Strażników Alana Moore’a raczej nigdy …

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *