PANTEON / RECENZJE / FELIETONY / GRY / [RECENZJA] Pierwsze wrażenia z Breath of The Wild i Nintendo Switch

[RECENZJA] Pierwsze wrażenia z Breath of The Wild i Nintendo Switch

ONE – TWO – SWITCH!

Nadszedł wielki dzień dla graczy z całego świata. Zaledwie pół roku temu Nintendo pokazało swoje najmłodsze dziecko – Nintendo Switch. Niektórzy zwiastowali rychły koniec japońskiej firmy, inni węszyli lukratywny interes. 3 marca odbyła się wielka (choć w naszym kraju „wielka” należy brać w duży cudzysłów) premiera konsoli i oczekiwanej przez graczy kolejnej odsłony serii The Legend Of Zelda. Ja, skusiłam się właśnie na taki pakiet, poniżej moje wrażenia i wnioski po pierwszych dniach testowania.

Nie dajcie się zwieść średniej wielkości pudełku, tym razem Nintendo nie poskąpiło jeśli chodzi jego zawartość*. W środku znajdziemy konsolę („tablet”), Nintendo Switch Dock, dwa Joy-Cony, Joy-Con Wrist Straps (potrzebne do zrobienia z Joy-Conów dwóch, osobnych kontrolerów), uchwyt do Joy-Conów, kabel HDMI i zasilacz (!). Spodziewałam się, że pudełko będzie mniejsze (takie, do których przyzwyczaiły mnie konsole przenośne), a reszta… Większa.

Joy-Cony są naprawdę malutkie, może nawet mniejsze niż wskazują na to zwiastuny. Po całym dniu gry byłam już do nich przyzwyczajona, ale gdy pierwszy raz wzięłam je do rąk nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że trzymam zabawkę dla dzieci. Mam bardzo drobne dłonie, więc łatwo przyzwyczaiłam się do małych przycisków, nawet do pojedynczego joy-cona, ale żal mi osób o większych dłoniach. Jeżeli nie jesteście amatorami kwaśnych jabłek, radzę zainwestować w Nintendo Switch Pro Controller.

Zlękłam się, gdy pierwszy raz zobaczyłam uchwyt do joy-conów. Bałam się, że będzie tylko przeszkadzał w grze, bo przecież wygląda jak karykatura pada, do którego przyzwyczaiły nas konsole stacjonarne Sony, czy Microsoftu. Pozory mylą. Choć nie wygląda ani zachęcająco ani tym bardziej wygodnie – jest wręcz odwrotnie. Bardzo mnie to zdziwiło, bo we wszystkich materiałach promocyjnych wydawał się horrendalnie niewygodny. Na mój gust wygląd potworka dodaje mu pewnego, specyficznego dla Nintendo uroku. Jednak, tak jak wspominałam wcześniej, jeżeli macie duże, „drewniane” dłonie, wasza opinia prawdopodobnie będzie odmienna o 180 stopni.

Konsola oferuje trzy sposoby grania. Klasyczny, ukochany przez wszystkich graczy tryb telewizyjny, tryb Handheld i tryb tablet. Przechodzenie między trybami jest bardzo płynne, co jest miłym zaskoczeniem. Naprawdę wygląda tak jak w reklamie. Aby wyciągnąć joy-cony z uchwytu/konsoli/wrista trzeba wcisnąć małe przyciski znajdujące się z tyłu kontrolerów. Dzięki temu zabezpieczeniu nie spadną z konsoli, czy uchwytu w trybie handheld. Między grafiką w trybie handheld a TV na gołe oko nie widać żadnej różnicy, jednak już zauważyłam, że konsola potrafi się lekko nagrzać. No, ale nie można tu za bardzo winić Nintendo. Grałam cały dzień, więc nie dziwi mnie to, że była odrobinę ciepła (dosłownie odrobinę). Najważniejsze jest to, że nie słyszałam żadnego buczenia. Z tym najnowsza konsola ze stajni Sony miała problem od swojej premiery. Choć zmiana trybu gry jest dynamiczna i konsolę z doku można wyjąć w mgnieniu oka, martwi mnie to, że stoi w nim dość niestabilnie. Co prawda nie przechyli się, ale przed dojściem do wprawy trzeba uważać, żeby nie uderzyć ekranem w dok, co mogłoby porysować ekran. Gdy testowałam wszystkie tryby, z największą rezerwą podchodziłam do tego tabletowego, bo konsola stoi tylko na jednej, niezwykle cieniutkiej nóżce. Na szczęście był to przemyślany krok ze strony Nintendo i postawienie Switcha na stoliku raczej nie grozi rychłym upadkiem.

„Ninny” przed premierą z nieznanych powodów unikało mówienia o ekranie dotykowym, który jak już dziś wiadomo, będzie wykorzystywany w grach przygotowanych ekskluzywnie na tryb handheldowy. Różnica między ekranem w Switchu a 3DS’ie to jak niebo i ziemia. W NS wszystko działa nad podziw sprawnie. Żałuję, że nie mogę powiedzieć tego samego o Internecie. Brak przeglądarki, aplikacji i wolno ładujący się sklep – być może to się jeszcze zmieni, ale na dzień dzisiejszy „odmieniona usługa internetowa” wcale nie jest ani odmieniona, ani do końca internetowa. „Ninny” nie stanęło też na wysokości zadania prezentując odświeżoną wersję e-shopu, znajdziemy w nim jedno demo i ceny zwalające z nóg. 

Od kilku dni internet buczy od plotek na temat kartridżów. Podobno pokryte substancją benzoesan denatonium smakują bardzo gorzko – tego nie sprawdzałam, ale mogę napisać coś o innej kalumnii. Rzekomo niektórzy mają niemałe problemy z niebieskim, lewym joy-conem. Ja takowych nie zauważyłam, ale za to zrobiłam coś, co pewnie zastanawia wielu z was i od premiery… Omyłkowo podłączyłam joy-cony odwrotnie do wristów. Nie róbcie tego, nie żartuję. Niech was nawet nic nie kusi. To żenujące, ale tą pomyłkę popełniłam wręcz samoistnie. Nie patrzyłam uważnie i podłączyłam kontrolery, jeżeli też zdarzy Wam się coś takiego pod żadnym pozorem nie próbujcie odrywać kontrolerów od wristów. Wystarczy kontrolować białe zabezpieczenie znajdujące się u góry wrista (musi być wyciągnięte) i bardzo mocno pociągnąć kontroler w dół w tym samym czasie wciskając czarny przycisk z tyłu.

ODDECH INNOWACJI

Breath of the Wild to dwudziesta część serii The Legend of Zelda i jedyna gra, którą kupiłam razem z Nintendo Switch. Pomyślałam, że wystarczy, bo gra od pierwszych zwiastunów wygląda na rozbudowaną i czasochłonną…

Nie myliłam się.

Bardziej od jakiejkolwiek gry oczekiwałam samego sprzętu, jednak nowa Zelda to nie tylko fantastyczna gra, ale i niesamowite przeżycie. Otwarty świat dodał grze powiewu świeżości, a duża liczba pobocznych questów, jak i bardzo ciekawy tryb fabularny sprawiają, że jestem wręcz przyklejona do konsoli. Stęskniliście się za czasami dzieciństwa, gdy byliście tak pochłonięci grami, że zapominaliście o bożym świecie? BOTW może być dla Was sentymentalną podróżą.

Nieznajomość uniwersum nie jest tu kłodą zalegającą pod nogami, ale żeby lepiej przeżyć grę warto zapoznać się z wcześniejszą historią. Im mniej wiecie o fabule najnowszej części tym lepiej, naprawdę. Jeżeli myślicie o zakupie Switcha lub Breath of the Wild postarajcie się unikać gameplayów, recenzji i poradników. Tą grę warto odkryć samemu.

IN NINTENDO WE TRUST

Innowacyjna konsola nie wystarczy, by zawojować rynek. Potrzebne są gry. Pierwszy rok Switcha zapowiada się bogato, ale czy tak będzie dalej? Mam nadzieję, NS zrzuca z piedestału zarówno 3DS’a jak i WII U. Na tę pierwszą gry wychodzą po dziś dzień, jeżeli Nintendo zadba tak dobrze o Switcha, jak o tego handhelda, nie mamy się o co martwić. Ciężko nie wspomnieć tu o innej, innowacyjnej konsoli – Playstation Vita. Fantastyczne funkcje nie czynią konsoli, czynią ją gry, a w przypadku konsolki Sony ich zabrakło. Oby Nintendo nie popełniło tego samego błędu.

Nintendo Switch zapowiada się na świetną konsolę, ale żeby wydać ostateczny osąd potrzeba czasu. Ja daję włodarzom Nintendo kredyt zaufania i liczę na to, że się nie zawiodę. W końcu słodkie sny graczy są zrobione właśnie z TAKICH innowacji! Big N, nie zawiedź nas!

AUTOR Maja Głogowska

Nastolatka wychowana przez Hollywood. Uwielbia szeroko pojętą popkulturę i sztukę. Jeżeli spotkalibyście się na ulicy pewnie gloryfikowałaby Nintendo i gry ekskluzywne Playstation, a jakbyś poprosił ją o polecenie filmu to zasugerowałaby seans "The Florida Project". Wierny żołnierz batalionu Archie Comics.

PRZECZYTAJ TAKŻE

[Recenzja] Head Lopper & Wyspa albo Plaga Bestii

–  Norgal! Co jest najlepsze w życiu? – zapytała głowa Agaty, Błękitnej Wiedźmy. – To …

3 komentarze

  1. A jak z linią czasową tej Zeldy? Wiadomo już, w której się mieści?

  2. Ciekawe co z tej konsolki wyjdzie. Wyglada ciekawie pod względem konceptu, ale jak autorka wspomniała bez gier rynku nie zawojuje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *