PANTEON / CYKLICZNE / [CYKL] Kącik Fantasy #2: Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć

[CYKL] Kącik Fantasy #2: Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć

Określenie „magiczne dzieciństwo” w przypadku sagi o młodym czarodzieju, wydaje się bardziej trafne niż gdziekolwiek indziej. Zarówno dla mnie (wszak stary nie będę jeszcze przed długi czas), jak i milionów innych młodych ludzi jest ona otoczona swego rodzaju kultem. I jak to bywa z takimi sentymentami, Hollywood postanawia zarobić i na tym. Do kin trafiają Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć a wraz z nimi, dzikie tłumy fanów.

fantastic-beasts-15

W latach dwudziestych XX wieku do Nowego Jorku przybywa Newt Scamander – tajemniczy przybysz z jeszcze bardziej tajemniczą walizką, która skrywa w sobie dziesiątki magicznych stworzeń. Problem niestety polega na tym, że Stany Zjednoczone mają bardzo rygorystyczną politykę względem wszelakich przywiezionych zwierzaków ze świata czarodziejów. Poza tym, władający magią żyją w ciągłym ukryciu, ze względu na nieprzyjazne napięcia między nimi, a niemagami (po brytyjsku – mugolami). A gdyby tego było mało, przez nieszczęśliwy zbieg okoliczności, kilka zwierząt Pana Scamandera wybrało wolność i ktoś musi je teraz wyłapać. Kto? Oczywiście on. Ale na szczęście nie jest osamotniony w swojej misji. Pomaga mu Jacob Kowalski, przypadkowo napotkany niemag, odpowiedzialny za tę zwierzęcą eskapadę, Tina Goldstein – pracownica Magicznego Kongresu Stanów Zjednoczonych oraz jej siostra Queenie, telepatka.

Na dobrą sprawę, cała fabuła próbuje utrzymać się wyłącznie na interakcji i współpracy tych bohaterów, bo mimo faktu, że jest to najistotniejszy wątek, to nie jest on jedyny. Niestety. Choć doceniam starania J.K. Rowling w przypomnieniu fanom Pottera w jakim uniwersum się znajdujemy, wątki poboczne nie mają zupełnie żadnego znaczenia. Ciężko nawet mi przywoływać jakiekolwiek elementy, bo przyznaję bez bicia, nic z nich nie pamiętam. Może z wyjątkiem sekty polującej na magów i czarownice, której rygor jest ostrzejszy niż u scjentologów a członkowie wyglądają jak potomkowie Edgara Allana Poe.

fb-03651

Polityczne motywy nie mają konsekwencji w ramach fabuły filmu, easter eggi wydają się byc odrobinę nie na miejscu bez znajomości kontekstu świata, a zakończenie zdaje się nie zapowiadać zupełnie niczego nowego. Jestem święcie przekonany, że ograniczenie całej fabuły do jednego, zamkniętego epizodu bez konieczności budowania większego świata, wyszłoby produkcji na dobre. Chociaż jeśli na wzór włodarzy Warner Bros uznamy, że każdy jest fanem uniwersum Harry’ego Pottera, zignorujemy to i będziemy się cieszyć z tego jak studio nas rozpieszcza.

Ale pomijając kiepskie odniesienia, jak trzyma się zasadnicza opowieść? Znośnie. I nic ponadto. Ot, ganiamy po mieście i zgarniamy dziwne zwierzaki z różnych lokacji Nowego Jorku. Oczywiście wszystko okraszone obowiązkową dawką slapsticku, kontrastów mugol/mag  i tej dziwnej nieporadności Eddy’ego Redmaine’a. I o ile wasz wiek nie jest jednocyfrowy, nie sądzę żebyście zrywali boki. Parę razy zalążek uśmiechu może ozdobić waszą twarz, ale do komedii tu daleko. Scen akcji nie jest dużo, a jeśli są wyglądają tandetnie a biorący w nich udział są niemalże omnipotentni, co stanowi ciekawy kontrast do lichych potyczek z wcześniejszej serii. Ale w ramach kina familijnego pewnie ujdzie. Młodziaki nie narzekają tak dużo.

fb-trl3-89386a

Jak nadmieniłem wcześniej, sporo zależy od naszego kwartetu, który próbuje okiełznać tytułowe zwierzęta. Na czele tej ekipy, stoi oczywiście Newt, który jako jedyny wie cokolwiek o tychże stworzeniach. I jeśli widzieliście dowolną rolę Redmaine’a, wiecie jak wypada Scamander. Rozbiegane spojrzenie, specyficzne napięcie w rozmowie z innymi, niekontrolowane gesty i ogólny sposób bycia, określany za Wielką Wodą jako „adorkable”. Taki kochany, pierdołowaty ktoś…  I poza jego specyficznym zachowaniem, w postaci Scamandera nie ma zupełnie nic. To naprawdę okropny protagonista, który niczego się nie uczy w czasie trwania opowieści. Zaczyna i kończy dokładnie w tym samym miejscu a jego umysłu nie zaprząta żadna refleksja.

O wiele więcej potencjału kryje w sobie pan Kowalski, który stanowi pewien pomost między widzem a światem przedstawionym. Tak jak on, musimy na bieżąco odkrywać normy rządzące tym światem i próbować je ogarnąć. I jeśli na sali było kilku widzów, którzy nie znają świata młodego czarodzieja, rola Dana Foglera będzie bardzo przydatnym drogowskazem. Tina Goldstein, która próbuje uspokoić środowisko polityczne, wściekłe na Scamandera za narobienie bałaganu, również wypada kiepsko. Bez względu na sytuację nie wybrzmiewa z jej postaci nawet odrobina emocji. Nie licząc dość sympatycznej sceny końcowej, postać zdaje się nie mieć żadnej głębi czy rozterek. Co prawda dostajemy małą retrospekcję, ale nie zmienia ona zupełnie nic. Od kolejny element w przekombinowanej konstrukcji fabularnej. Ale pewnie sequele coś z nią zrobią. A jej siostra Queenie? Kto?

fb-jb-03069ar

Oczywiście w filmie nie każdy bohater jest pozytywny. Mamy również mroczne siły w postaci wcześniej wspominanej sekty  znanej jako New Salem Philanthropic Society, oraz Colina Farrella. (I jeśli żyliście w przekonaniu że to pozytywna postać, choćby w pierwszych scenach, to spojrzyjcie na niego jeszcze raz. Nikt się nie nabrał…) I ponownie, tak jak w przypadku innych postaci i samej fabuły, dostali za mało czasu by zostawić po sobie widoczny ślad. Wszystko będzie wyjaśnione w sequelach, to prawda. Ale fakt, że nie dostałem spójnej i zamkniętej całości pozostaje niezmienny. Aktorsko niektórzy radzą sobie lepiej, inni wpadają w śmieszność ale wszyscy jak jeden mąż, znikają z pamięci widza zaraz po seansie. Zaklęcie obliviate mają opanowane do perfekcji.

Zostaje jeszcze sfera wizualna. Sceny walk na zaklęcia wypadały niczego sobie, ale kreacje samych stworzeń i ich obecności w otoczeniu, prezentują się okropnie sztucznie. Zwłaszcza gdy oglądamy jak aktorzy swoją nieporadną gestykulacją, próbują przekonać nas że tam faktycznie coś stoi. Projekty tychże zwierząt wypadają bardzo sympatycznie, ale jak na film za jakieś 180 milionów dolarów, wypadałoby dać mniej na gażę dla gwiazd, a więcej dla ludzi od CGI. Za to o wiele lepiej wypada scenografia i rekwizyty. Czuć tutaj klimat zarówno samego, powszechnego Nowego Jorku z lat 20-tych, jak i świata czarodziejów. Artefakty, siedziba „Ministerstwa Magii”, czy nawet takie detale jak walizka Newta. Lokacje i przedmioty fizycznie obecne na planie zawsze będą prezentować się wiarygodniej.

FANTASTIC BEASTS AND WHERE TO FIND THEM

Przyznaję jednak, że mimo tych wielu wad, Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć sprawiło mi dość frajdy by nazwać go niezłym filmem. Zapewne sporą zasługę ma w tym moja cicha nostalgia i szacunek jakim darzę uniwersum Pottera. Jednak pamiętajmy, że ten film powstał głównie dla takich widzów jak ja. To po prostu piękna kartka z pozdrowieniami ze świata, który zdążyliśmy już pokochać i chcemy eksplorować dalej. Jeśli wyłączycie swój zmysł filmowego buca i pozwolicie sobie dać nura w to uniwersum, wyjdziecie z kina z uśmiechem i poczuciem dobrze spędzonego czasu. Ale na razie…koniec psot!


Pozostałe odsłony Panteońskiego Kąciku Fantasy:

Kącik Fantasy #1 – WarCraft: Początek

AUTOR Chester

Ten koleś, który póki co niczego nie osiągnął, ale ma parę planów i lubi dzielić się swoją opinią.

PRZECZYTAJ TAKŻE

[CYKL] Kącik Fantasy #1: WarCraft Początek

Nie nazwę siebie graczem. Uwielbiam gry wideo, są dla mnie doskonałym zabijaczem czasu i dostarczają …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *