PANTEON / RECENZJE / FELIETONY / FILMY / [RECENZJA] Batman: Mroczne Czasy (2016)

[RECENZJA] Batman: Mroczne Czasy (2016)

Mroczny Rycerz i jeszcze mroczniejszy Cudowny Chłopiec powracają w trzeciej animacji spod znaku nietoperza, wchodzącej w skład nowego animowanego uniwersum DC. Po dwóch, dość bladych w moim odczuciu częściach, podszedłem do animacji niechętnie lecz z nadzieją, że tym razem będzie lepiej niż średnio…. Wiemy co przysłowia mówią o nadziei, prawda?
Batman: Bad Blood czy też jak raczył go nazwać polski dystrybutor, Batman: Mroczne czasy zapożycza motywy z takich historii jak Battle for the Cowl oraz  Batman & Robin z początków runu Granta Morrisona.

Nowo powstały gang w składzie Electrocutioner, Firefly, Killer Moth i inni, porywa szychę z mafii Black Maska. Przesłuchanie więźnia przerywa Kathy Kane aka Batwoman, rozprawiając się z oprychami własnymi, 9-cio milimetrowymi metodami. Na miejscu pojawia się Batman. Po rozprawieniu się z większością łotrów i obowiązkowym dialogu pokroju:
– Poradziłabym sobie sama!
–Zabijając jesteś taka jak oni!
… bat-duet staje na drodze tajemniczej postaci w masce podobnej do Batmana, w dodatku wyjątkowo zaprawionej w bitce. Batwoman wpada do wody co pozwala jej oddalić się od miejsca walki, niestety Batman dostaje solidny łomot a tajemniczy jegomość wysadza budynek w powietrze…. Od tej pory słuch o Mrocznym Rycerzu zaginął. Tymczasem, Damian Wayne szoruje podłogę w Tybecie. Dowiadując się o zaginięciu ojca postanawia wrócić do Gotham. W odpowiedzi na alarm stawia się także Nightwing. Grayson świadom tego, że bez Batmana na mieście rozpęta się prawdziwy bajzel, postanawia sam przywdziać kostium Nietoperza i przynajmniej tymczasowo utrzymać porządek na ulicach. Do akcji dołącza się także Batwoman. Sprawy komplikują się gdy celem ataku gangu tajemniczego fanboya staje się sekretny skarbiec Wayne Enterprises, w którym przechowywana jest maszyneria, którą Lucius Fox potajemnie konstruuje dla Batmana. Po incydencie Fox walczy o życie, zaś jego syn Luke postanawia wykraść nowoczesny kombinezon autorstwa ojca i pod pseudonimem Batwing dołącza do naszej gromadki. W dodatku batmanopodobny mięśniak porywa Robina a pozostawione ślady doprowadzają bohaterów nie tylko do Bruce’a ale i mózgu całej operacji… Talii al Ghul.

No i kolejny raz studio postanowiło wziąć kilka ciekawych konceptów, upchnąć je do jednego wora i zamknąć w 70 minutach. Niestety Bad Blood to kolejna nieciekawa historyjka z jakimś substytutem intrygi, quasi plot twistem i rozwiązaniem banalnym jak Paranoid na basie. Szkoda, ponieważ scenariusz napisał J.M. DeMatteis, który prócz wielu doskonałych komiksów ma na koncie świetną adaptację historii Alana Moore’a pt.  For the Man Who Has Everything w drugim odcinku serialu Justice League Unlimited. Prawdopodobnie jedyna adaptacja jaką zaakceptował Moore a to mówi wiele.
Nie bardzo wiem, co miało być osią filmu.  Z jednej strony tajemnica zniknięcia Batmana rozwiązuje się błyskawicznie. Tajemniczy osobnik w masce nietoperza, po niewyszukanym choć interesującym twiście, momentalnie zostaje usunięty z fabuły. Liczyłem na to, że film skupi się na „kompleksie” Dicka Graysona, który nie chcąc więcej żyć w cieniu Batmana zostaje niejako zmuszony zastąpić swojego mentora. Na ten temat również dostajemy kilka krótkich dialogów.

Celem filmu miało być najpewniej wprowadzenie Bat-Rodziny  do animowanego uniwersum, a to akurat można uznać za udane, zwłaszcza po obejrzeniu ostatniej sceny, w której na arenę wkracza jeszcze jedna postać.  Jednak jako fan Batmana działającego solo nie czuję satysfakcji z tego powodu.
Niedobór interesującej fabuły stara się nadrobić akcja. Jest jej całkiem sporo, nie powoduje opadu szczęki ani nie przyspiesza pulsu ale daje trochę rozrywki… zwłaszcza starcie z zastępami zakonnic-ninja, czy też „nunja” jak nazwał je Nightwing. Cieszy pojawienie się kilku znanych złoczyńców pokroju wspomnianych wcześniej Electrocutionera czy Firefly’a (którego wygląd mocno nawiązuje do Arkham Origins). Pojawia się też Black Mask oraz Mad Hatter i kilku innych.


Wizualnie film nie odstaje od innych produkcji spod znaku DC Universe Original Movie. Jest posępnie jak na Batmana przystało, choć do klimatu kreskówek Bruce’a Timma daleko. Animacja skacze pomiędzy płynnością a widocznym klatkowaniem. Osobiście zawsze przeszkadzał mi dość oszczędny sposób animowania ruchów postaci. Postaci narysowane są naprawdę świetnie, zwłaszcza Batwoman, za to wciąż nie pasuje mi wygląd Batmana, a w szczególności projekt kaptura.
Powraca dotychczasowa obsada głosowa:  Jason O’Mara w roli Batmana, Sean Maher jako Grayson czy też „ostra laska” z Deadpoola w roli Talii. Nowi aktorzy też dają radę. Ogółem voice acting poprawny ale nic ponad to.

W przeciwieństwie do poprzednich dwóch filmów, Bad Blood jest znacznie mniej drastyczny. Kilka postaci ginie ale są to sceny znacznie mniej brutalne niż poprzednio. Nie oznacza to, że film wrzuca na luz. Dojrzalszy wydźwięk nadaje historii poboczny wątek homoseksualny pomiędzy Kathy Kane a Rene Montoyą.
Słowem podsumowania Batman: Bad Blood to kolejna animacja, która kompletnie niczym się nie wyróżnia. Nie jest to film zły ale kolejnego ‘Mask of the Phanstasm’ się nie spodziewajcie. Osobiście jestem mocno niezadowolony, że po restarcie animowanego uniwersum dostajemy tylko filmy o Lidze i Batmanie. Studio powinno poświęcić więcej uwagi innym postaciom. Solowy film o Aquamanie, team-up Supermana i Wonder Woman albo przygody Shazama to coś co z chęcią obejrzałbym w pierwszej kolejności. Nawet gdyby swoim poziomem były równe filmom z Batmanem. Zawsze będzie to coś nowego. Batmanowi poświęcono już zdecydowanie dużo uwagi, zarówno w komiksach, animacji a także wiele wskazuje na to, że także w nadchodzącym uniwersum kinowym.

AUTOR Rafał "Kujaw" Olejko

Lubi pisać o różnych rzeczach, ale o sobie akurat niespecjalnie. Uważa, że Man of Steel to dobry film i nienawidzi humoru w filmach Marvela, więc to wystarczający powód by go nie lubić.

PRZECZYTAJ TAKŻE

[RECENZJA] Niewidzialni tom 3

Niewidzialni dobiegli końca i zaczęli się na nowo. Nie jest to jednak jakaś formalna zabawa …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *