PANTEON / BIOSY / EVENTY / OPISY / Gwiezdna bestia, czyli o Obcym słów kilka

Gwiezdna bestia, czyli o Obcym słów kilka

Obcy: Ósmy pasażer Nostromo to zdaniem zarówno widzów, jak i krytyków nie tylko jeden z najlepszych filmów swojego gatunku, ale po prostu jeden z najlepszych filmów w historii kina w ogóle. Przypisywano mu wiele głębszych znaczeń, także to o byciu ilustracją lęku przed ciążą i posiadaniem potomstwa, ale cokolwiek by o nim nie mówić, po dziś dzień pozostaje jednym z najciekawszych i najoryginalniejszych obrazów Sci-Fi. Teraz, za sprawą zbliżającej się premiery najnowszej odsłony serii, cykl po raz kolejny zwraca na siebie uwagę i z tej właśnie okazji warto jest przyjrzeć się jego genezie, początkom, losom i wciąż niepewnej jeszcze przyszłości.

Wszystko zaczęło się w pierwszej połowie lat 70. XX wieku, kiedy to niespełna 30-letni wówczas Dan O’Bannon stworzył scenariusz do nakręconego przez Johna Carpentera filmu Ciemna gwiazda. Rolę kosmity w owym obrazie odgrywała… pomalowana na pomarańczowo plażowa piłka, która przypominała dynię na kaczych łapach, zakończonych pazurami. Pasowało to jednak do komediowego tonu filmu, jednak w głowie O’Bannona pozostało pragnienie stworzenia czegoś innego. Autentycznego horroru z niewielką obsadą, w którym przybysz z kosmosu wyglądałby realistycznie. Szansa na to pojawiła się, kiedy pracujący nad wczesną wersją scenariusza Pamięci absolutnej Ronald Shusett postanowił skontaktować się ze scenarzystą Ciemnej gwiazdy, która zrobiła na nim spore wrażenie. Wówczas O’Bannon zaczął pisać fabułę wstępnie nazwaną Memory. Skrypt opowiadał o astronautach, którzy zostają wybudzeni, żeby sprawdzić sygnał wysłany z tajemniczej planetoidy. Z czym jednak będą musieli się zmierzyć nie wiedzieli nie tylko oni, ale nawet sam twórca. Przynajmniej do czasu.

Chwilowo przerwany projekt wrócił do łask, kiedy praca na planie kręconej we Francji Diuny skończyła się na niczym. O’Bannon wrócił do kraju z głową pełną pomysłów zainspirowanych pracami Chrisa Fossa, H. R. Gigera i Jeana „Moebiusa” Girauda i powrócił do Memory. Shusett podsunął myśl by druga połowa film toczyła się na pokładzie statku i sugerował zrobienie czegoś w stylu opowieści o gremlinach z czasów drugiej wojny światowej. Tytuł filmu zmieniono wówczas na Gwiezdną bestię a wreszcie na bardziej wieloznaczny Obcy. Scenariusz natomiast został przepuszczony przez filtr inspiracji klasyką, od Zakazanej planety po teksty Simaka, po czym jeszcze przed skończeniem trafił w ręce przyszłych producentów. Gordon Carroll, David Giler i Walter Hill nie byli zachwyceni, projekt wrócił do poprawki a dwaj ostatni z nich sami wprowadzili wiele zmian, w tym dodali postać androida Asha a głównego bohatera z mężczyzny uczynili kobietą.

Obcy zielone światło dostał jednak dopiero, kiedy sukces Gwiezdnych wojen rozpoczął boom na filmy dziejące się w kosmosie. Ósmy pasażer Nostromo był wówczas jedynym skryptem leżącym na producenckim biurku, a że wytwórnia chciała jak najszybciej pójść „gwiezdnowojenną” ścieżką, wybór był oczywisty. Reżyserię powierzono ostatecznie Ridley’owi Scottowi, co nie pozostało bez wpływu na samą treść. Brytyjczykowi nie spodobało się bowiem zakończenie, w którym ocalała Elen Ripley odlatuje w kosmos. Chciał by musiała stoczyć na swoim statku pojedynek z Obcym – i przegrała. Alien miał jej odgryźć głowę, a potem zasiąść w fotelu i głosem Ripley nadać wezwanie o pomoc. Temu ostatniemu jednak (tak samo jak temu, by bohaterka była wówczas naga) sprzeciwili się producenci, potwór z kosmosu musiał zginąć i tak też ostatecznie się stało.

Zanim jednak można było mówić o zakończeniu Obcego, trzeba było uporać się z zasadniczym problemem – wyglądem głównego antagonisty filmu. O’Bannon przedstawił w tym celu szalonego szwajcarskiego artystę H. R. Gigera, który swego czasu mieszkał ze zwłokami narzeczonej. Ten natomiast na potrzeby filmu ożywił jeden ze swoich sennych koszmarów, uwiecznionych w Necronomiconie IV, za podstawę wyglądu głowy stwora obierając prawdziwą ludzką czaszkę, oraz zaprojektował wszystkie stadia rozwoju Aliena, a także wiele dekoracji, biorąc czynny udział w kolejnych etapach realizacji filmu. Obok niego na planie pracowali także sprowadzeni przez scenarzystę Ron Cobb i Chris Foss, którzy zaprojektowali stroje, wnętrza i pojazdy.

Mając już wszystkie niezbędne elementy można było przystąpić do filmowania, ale i ono nie przebiegało normalnie. Aktorzy nie znali w pełni wszystkich aspektów scenariusza, często byli więc autentycznie zaskoczeni, czy przerażeni. Chociażby samym wyglądem Obcego czy słynną sceną, w której potwór wyrywa się z piersi jednego z członków załogi; sceną nakręconą, kiedy aktorzy nie spodziewali się, co za chwilę nastąpi. Nie zabrakło też napięć między członkami obsady. Veronica Cartwright, przekonana, że dostała rolę Ripley, zaczęła darzyć nienawiścią Sigurney Weaver, kiedy okazało się, że to ona gra główną rolę, a konflikt między nimi doprowadził choćby do spoliczkowania Weaver przez Veronicę. Natomiast grający Parkera Yaphet Kotto, by żywić gorsze uczucia do Aliena, stoczył pojedynek z wcielającym się w niego amatorem, wybranym tylko ze względu na posturę. Wszystkie podobne zabiegi sprawiły, że paradokumentalny ton filmu nabrał jeszcze głębszego, bardziej realnego wymiaru.

Ostatecznie Obcy okazał się poruszającym, świetnie zagranym filmem, którego napięcie i niebanalność sprawiły, że żadne kontynuacje nie były w stanie dorosnąć mu do pięt. Siłę tych Szczęk” w kosmosie, jak określił obraz sam scenarzysta (Scott wolał określenie „Teksańska masakra piłą mechaniczną” w wersji science fiction) była jego zwyczajność. Załoga Nostromo składa się z prostych ludzi, czasem na usta ciśnie się wręcz określenie kosmicznych cieciów i robotników, którzy nie pałają do siebie nawzajem sympatią. Zależy im na pieniądzach i jak najmniejszym wysiłku. Starcie z obcą siłą jest dla nich tym większą tragedią, że nie mają środków by sobie z nią poradzić. Próbują za wszelką cenę, ale ich wysiłki są z góry skazane na porażkę, a oglądanie tych zmagań wywołuje autentyczne emocje. Hasło z plakatów „W kosmosie nikt nie usłyszy twojego krzyku” doskonale podsumowuje całość.

Sukces, jaki odniósł film zdecydował, jak to w takich przypadkach bywa, że producenci zaczęli od razu myśleć o kontynuacji. Co jednak sprawiło, że ciąg dalszy losów Ellen Ripley do kin trafił dopiero po siedmiu latach? W roku 1979 studio Fox przeszło w ręce nowych właścicieli, którzy nie byli zainteresowani kręceniem sequelu. Szczególnie, że byłby to ich zdaniem zbyt kosztowny obraz, a zyski z jedynki nie prezentowały się aż tak wysoko. Kwestie finansowe doprowadziły zresztą do tego, że producenci Ósmego pasażera Nostromo pozwali w końcu studio do sądu, a czas mijał, aż wreszcie w roku 1983 pomysł ciągu dalszego znów pojawił się w sferze zainteresowań filmowców. Projekt postanowiono powierzyć Jamesowi Cameronowi, miłośnikowi Aliena, którego dzieło  SF zatytułowane Terminator zwróciło uwagę producentów. Wprawdzie scenariusz Obcych 2, jaki dostarczył po zaledwie czterech dniach nikogo nie zachwycił, opóźnienia w pracy na planie „Terminatora” pozwoliły mu dopracować fabułę i w końcu w pełni przekonać do siebie szefa wytwórni. Warunek był jeden – Cameron nakręci dalszy ciąg losów Ripley jeśli jego debiut kinowy ze Schwarzeneggerem osiągnie należyty sukces. Jak wiadomo Terminator podbił sera widzów, a reżyser przyszłych megahitów pokroju Titanica i Avatara mógł zająć się Aliens.

Problemy jednak piętrzyły się dalej. Najpierw Weaver nie była zainteresowana powrotem do roli, a kiedy reżyser w końcu ją przekonał, okazało się, że studio nie chce zapłacić jej żądanej kwoty. Efekt? Cameronowi kazano wyciąć ją ze scenariusza, ale ostatecznie udało się zawrzeć ugodę i Sigurney pojawiła się na planie. Niestety film miał niewielki budżet, napięty harmonogram, a fakt, że kręcono go w angielskim studio dostarczył kolejnych problemów, jak choćby ciągłe przerwy na herbatę. Sam Cameron też nie ułatwiał nikomu pracy – nieradzący sobie z ludźmi reżyser, zachowywał się jak, kolokwialnie mówiąc, cham, czym doprowadzał ekipę do frustracji. Scott, jak na Brytyjczyka przystało, był spokojny i wręcz bez emocji podchodził do realizacji, podczas gdy twórca Terminatora klął i wymyślał aktorom (którzy swoją drogą uważali go za zbyt młodego i niedoświadczonego, a także drwili, że producentka tylko dlatego znalazła zatrudnienie, że była jego żoną).

A jednak Obcy: Decydujące starcie odniósł wielki sukces, stając się dla wielu kontynuacją równie dobrą, a nawet lepszą niż oryginał. Dla mnie osobiście film jest o wiele słabszy, płytszy i skupiony na akcji. Efekty także zrobiły na mnie mniejsze wrażenie, chociaż kilka scen (głównie z królową matką) zachwyca nadal.

Jak po dziś dzień uważa większość miłośników Alienów, seria powinna była skończyć  się na tym obrazie, podobnego zdania była także wytwórnia Brandywine Productions, ale Fox nie chciało porzucić historii. Producenci dwóch poprzednich filmów mieli nawet dość jasno określony cel – chcieli zagłębić temat korporacji Weyland-Yutani i jej celów w wykorzystaniu Alienów (czy jak kto woli Xenomorphów) w roli broni biologicznej. Fabuła miała opowiadać o walce owej korporacji z wrogo nastawioną ludzką społecznością, której socjalistyczna ideologia oddzieliła od reszty Ziemian. Głównym bohaterem byłby major Hicks, Ripley pojawiłaby się tylko na chwilę (większy udział przewidywano dla niej w czwartym kinowym obrazie), a całość zakończyłaby się wielką walką z obcymi wojownikami, których masowo produkowali wygnani Ziemianie. Pomysł był, Sigurney Weaver zgodziła się wystąpić w Alien 3, nawet Ridley Scott gotów był wyreżyserować tę i kolejną część, które miały być kręcone jednocześnie, a do tego do pracy nad scenariuszem zasiadł znany pisarz SF, William Gibson… Co poszło nie tak?

Pierwszą rzeczą był napięty harmonogram Scotta, który niestety musiał rezygnować z projektu. Trzecią część Obcego powierzono więc Rennymu Harlinowi, ten zaś widział obraz zupełnie inaczej, chcąc, by opowiadał albo o rodzimym świecie Alienów, albo też ukazywał ich inwazję na Ziemię. Oczywiście skrypt napisany przez Gibsona nie przypadł mu do gustu. W wersji autora Neuromancera dryfujący przez kosmos Sulaco dociera do strefy Unii Ludzi Progresywnych. Na pokład wchodzą żołnierze z ULP, atakującego ich facehuggera (dla niewtajemniczonych nosiciela zarodków Xenomorphów) posyłają w kosmos, a resztki androida Bishopa, w których się ukrywał, zabierają do zbadania (z czasem udaje im się go naprawić). Sulaco natomiast trafia na hybrydę stacji kosmicznej z centrum handlowym, Anchorpoint. Ripley jest w śpiączce, a major Hikcs badając stację odkrywa, że Weyland-Yutani pracuje nad armią Alienów. Jak się można łatwo domyślić, Obcy uwalniają się i opanowują stację, a Hicks i ocaleli stają z nimi do walki. Na koniec widzowie mieli otrzymać zwiastun czwartego filmu, ukazujący jak Bishop sugeruje Hicksowi, że ludzie są zjednoczeni przeciw wspólnemu wrogowi i muszą dotrzeć do miejsca skąd Alieni pochodzą, a wówczas ich zniszczyć.

Scenariusz się nie spodobał. Brakowało w nim klimatu poprzednich części, za dużo pojawiło się cyberpunku, kosztem elementu ludzkiego. Harlin zaproponował więc by Eric Red (scenarzysta Autostopowicza) zajął się fabułą. Ten nie czuł tematu, ale już wkrótce dostarczył fabułę, w której okazuje się, że załoga Sulco padła ofiarą Alienów. Potem akcja miała przenieść się do małego amerykańskiego kosmicznego miasteczka w stylu bio-kopuły, które miało zmierzyć się z atakującymi je hordami Obcych. Studio nie było zadowolone, więc już wkrótce kolejny twórca, tym razem David Twohy, za punkt wyjścia dostając scenariusz Gibsona, zmienił miejsce akcji na planetę-więzienie, gdzie prowadzone są eksperymenty z Alienami, jako bronią biologiczną. Tymczasem Harlin porzucił projekt, a scenariusz trafił do kolejnych poprawek – szef Foxa nie chciał by w filmie zabrakło Ripley, sama Sigurney Weaver natomiast dodała od siebie, żeby film był bardziej oryginalny, a także przestał skupiać się na broni.

Kolejnym producenckim wyborem na twórcę Obcy 3 okazał się Vincent Ward, który zaproponował by Ripley trafiła na satelitę, gdzie mieszkańcy żyją jak w religijnej społeczności. Do rozwinięcia tego pomysłu zatrudniono John Fasano. Jego skrypt przedstawiał się następująco. Sulaco rozbija się na pewnej planecie, co widzi żyjący tam mnich, uznając za dobry zwiastun. Kiedy wraz z Ripley zjawia się też Obcy, mieszkańcy dochodzą do wniosku, że to kara za ich przewinienia. Częściowo winią za ten stan rzeczy pożądanie, jakie pojawiło się w nich wraz z przybyciem pierwszej od lat kobiety, dlatego też zamykają ją w przypominających lochy ściekach, nie zamierzając słuchać czym tak naprawdę są Xenomorphy. Ripley zaczyna więc samodzielną walkę z wrogiem, przeżywając też podróż w głąb siebie, a ostatecznie poświęcając się by zniszczyć Obcego.

Fabuła wreszcie zaczęła przypominać to, co ostatecznie trafiło do kin, wpierw jednak musiała przejść kilka zmian. Zasadniczą był finał, bowiem studio upierało się, żeby Ripley przeżyła – tu jednak wkroczyła sama aktorka, broniąc śmierci swojej bohaterki. Drugą rzeczą do poprawki stała się sceneria – świat pierwotnie miał być drewniany. Zabiegi kosmetyczne, prawda? Producenci dodali jeszcze wątek z wydobywaniem rudy i chcieli przekształcenia mnichów w więźniów. Fox naciskał też na kolejne poprawki, na to Ward nie zamierzał się jednak zgodzić i ostatecznie opuścił ekipę. Za dopracowywanie skryptu wzięli się więc sami producenci, Walter Hill i David Giler (z pomocą Larry’ego Fergusona) wreszcie doprowadzając sprawę do końca i trzecia cześć Alien mogła w końcu trafić do kin, przeniesiona przez debiutującego na dużym ekranie reżysera teledysków i reklam, Davida Finchera. Powstał z tego film zupełnie inny, niż poprzednie, wizualnie odległy, wystylizowany… Nie każdemu taka otoczka przypadła jednak do gustu.

Skoro Ripley zginęła w finale Obcego 3, pomysł na kontynuację pojawił się taki, by cały film przedstawić jako koszmar dziejący się jedynie w marzeniach sennych bohaterki. Ostatecznie jednak studio doszło do wniosku, że najlepiej byłoby kontynuować treść. Do tego zadania postanowili zatrudnić Jossa Whedona, którego praca nad serialem Buffy zwróciła ich uwagę. Fan pierwszych dwóch części, niezadowolony z trzeciej (też przecież stworzonej przez fana), chciał zrobić olśniewające widowisko, przypominające Martwe Zło. Brak pewności czy Sigurney Weaver zaangażuje się w projekt sprawił, że studio kazało mu zrezygnować z postaci Ripley, więc Whedon postanowił wskrzesić Newt, dziewczynkę z Decydującego starcia. Obcy bez głównej bohaterki był jednak pomysłem wątpliwym, kiedy więc udało się ponownie zatrudnić Weaver, scenarzysta musiał znaleźć sposób na przywrócenie jej do życia.

Whedon oczywiście buntował się przeciwko kolejnym rewelacjom studia, ostatecznie jednak dostarczył scenariusz traktujący o tym, jak Ripley zostaje sklonowana po 200 latach przez naukowców chcących wydobyć z niej zarodek królowej matki. Od teraz nasza heroina musi walczyć o to, by statek z Alienami nie dotarł na Ziemię. Jednakże w odróżnieniu od ostatecznej wersji, chciał żeby film kończył się walką już na naszej planecie o losy Ziemi. Ostatecznie ten trzeci akt fabuły został wycięty, a w wersji reżyserskiej obrazu znalazła się scena, kiedy Ellen i android Call toczą swoją rozmowę (znaną z ostatniej sceny) już na Ziemi, wyglądającej jak po apokalipsie.

Do nakręcenia piątej części sagi zatrudniony został nie kto inny, jak James Cameron. Ridley Scott przekonywał go jednak, że lepiej skończyć ciągnięcie cyklu, a skupić się na czymś innym – sięgnąć wstecz i pokazać skąd wzięli się Obcy. Kiedy studio oznajmiło, że chce wykorzystać easter egg z Predaotra 2, gdzie na ścianie statku łowcy widać było czaszkę Xenomorpha, oraz inspirację komiksowymi crossoverami i stworzyć Aliens versus Predator, wycofał się z projektu.

Scenariusz filmu był już jednak gotowy. Peter Briggs napisał go jeszcze na początku lat 90. XX wieku, adaptując pierwszą miniserię AVP i sprzedał Foxowi, ale film odkładano ze względu na pracę nad czwartą częścią. W szufladzie przeleżał więc dobrą dekadę, zanim dostał zielone światło, ale w końcu prace ruszyły pełną parą. Zmieniono wprawdzie miejsce akcji na Ziemię, a całość podlano inspiracjami czerpanymi z Dänikena (Predatorzy uczący ludzi, jak budować piramidy) oraz Lovecrafta (nowela „W górach szaleństwa”). Kontynuacja filmu, Aliens versus Predator: Requiem miała mniej bogatą historię. Właściwie można powiedzieć, że powstała, bo powstała. Poprzednia cześć się sprzedała, a nie zarzyna się kury znoszącej złote jajka. I tak, jak nijakie są jego losy, tak nijaki był też sam film – na tym polu krytycy i widzowie zgadzali się, jak rzadko kiedy.

Słabe wyniki nie zabiły jednak serii o Obcych. I dobrze się stało, bowiem Prometeusz, prequel Ósmego pasażera Nostromo, okazał się nie tylko naprawdę znakomitym filmem, ale także jednym tak dobrym od czasów pierwszej części. Wprawdzie spotkał się także z dużą krytyką, ale nie ma się co oszukiwać, przyzwyczajeni do bezmyślnej akcji widzowie nie docenili (nie do końca spełnionych, ale mimo to udanych) prób filozofowania i naprawdę ciekawej fabuły. Scott do rozwinięcia pomysłu, który przyszedł mu do głowy przed laty, zatrudniał Jona Spaihtsa, a ten zdecydował się spleść genezę Alienów z przeszłością (i przyszłością) rodzaju ludzkiego. W scenariuszu pojawili się kosmiczni inżynierowie, bogowie, którzy stworzyli życie, a także Obcych – ale dlaczego? czyżby jako broń biologiczną do niszczenia całych planet?

Scott do dopracowania scenariusza zaangażował Damona Lindelofa. Współtwórca serialu Lost – Zagubieni szybko stwierdził, że fabuła za bardzo spleciona jest z Ósmym pasażerem Nostromo. Cykl życia Obcego był wprawdzie ciekawy, ale ponieważ „Prometeusz” miał kończyć się tam, gdzie zaczyna się pierwszy „Alien”, znikał element niepewności. Dlatego też postanowił przerobić go na film, którego ewentualnym sequelem byłby Prometeusz 2 a nie Ósmy pasażer Nostromo.

Jak wiemy obecnie, wybór był słuszny. Kontynuacja Prometeusza zawita bowiem do kin 17 maja, nosząc tytuł Obcy: Przymierze. Co w niej zobaczymy, wciąż pozostaje niepewne, ale według zapowiedzi twórców, otwarte pytania z poprzedniej części nie doczekają się zbyt wielu odpowiedzi. Te padną dopiero w ostatniej odsłonie trylogii, która powstanie jeśli  Przymierzesię przyjmie. Czy tak będzie, trudno powiedzieć. Zwiastun filmu wypada mocno przeciętnie, ale jak zwykle to czas zweryfikuje wszystko. Co dalej? Neill Blomkamp, twórca Dystryktu 9 chce nakręcić nowego Aliena z Sigurney Weaver, który stanowiłby bezpośredni sequel Decydującego Starcia, ignorujący części 3 i 4. To, co w nim zobaczymy wciąż pozostaje tajemnicą (chociaż projekty Króla Obcych wyglądają ciekawie), ale fani z pewnością pamiętają słowa Sigurney odnoszące się do finału „Ósmego pasażera…”, że nago zagra dopiero w piątym Alienie.

Autor: Michał Lipka

Za pomoc, dobre słowo i porady dziękuję mojej lepszej połowie, miłośnice Alienów, Agnieszce Przybysz

PRZECZYTAJ TAKŻE

[RECENZJA] Nasze potyczki ze złem

Po lekturze komiksu Pan Higgins wraca do domu dość szybko o nim zapomniałem i nie …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *