PANTEON / BIOSY / EVENTY / OPISY / [FELIETON] Bohaterski Chłopiec do Bicia

[FELIETON] Bohaterski Chłopiec do Bicia

… Czyli sidekick potrzebny od zaraz. W 2005 roku studio Disney Pictures wypuściło kolejny familijny film traktujący o problemach licealistów. Dla „odmieniany” jednak postanowiło dać wszystkim tym nastolatkom super moce, a także zakręcić się wokół problemów z nimi związanych. Tak właśnie powstało Sky High – opowieść o młodych super bohaterach i ich super szkole. Ta niezwykle lekka ale momentami całkiem zabawna komedyjka pokazuje nie tylko podziały jakie zazwyczaj panują w tego typu placówkach, ale opiera fabułę na mocno krzywdzący fakcie niedoceniania sidekicków. Już na wstępie nowi uczniowie zostają poddani selekcji. To, że posiadasz moc, nie znaczy od razu, że zaczynasz być „super-„.

Dużo zależy od tego, jak się ona objawia. I w ten o to sposób możesz trafić do klasy herosów, przeznaczonych do nieustannej walki ze złem, albo zostać zdegradowanym do roli pomocnika. Niby nie brzmi tak źle, ale wystarczy spojrzeć na to, czego uczą w tej klasie. Scena, w której Zach pyta, dlaczego nie może po prostu strzelić z kuszy skoro już ma ją w rękach wiele wyjaśnia. Zdaję sobie sprawę z tego, że na potrzeby produkcji wątki sidekicków zostały mocno przerysowane, jednak oparły się one o silnie zakorzenione w popkulturze stereotypy. To, że są one krzywdzące wobec postaci będących wsparciem dla herosów to już inna sprawa. A przecież bez Watsona nie byłoby Sherlocka! Gdzie dotarłby Frodo, gdyby nie Sam? Jak radziłby sobie Green Hornet, gdyby nie Kato? A przykłady można wciąż mnożyć. Co jednak wpłynęło na taki sposób ich postrzegania? Jak rozwijał się archetyp pomocnika? By odpowiedzieć na te pytania, będziemy musieli cofnąć się o kilka tysięcy lat wstecz. Ale za nim to nastąpi, zastanówmy się, kim tak naprawdę jest sidekick?

Etymologia tego słowa nie została dokładnie ustalona. O ile pierwszą część łatwo wytłumaczyć, przypisując ją osobie zawsze trzymającej Waszą stronę (‘side’ z ang. strona), o tyle druga część stwarza pewne problemy. Jedna z wersji odwołuje się do starego znaczenia słówka ‘kick’ (ang. kopać), czyli ‘chodzić’, ‘wędrować’, ‘spacerować’ i związanego z tym próżniaczego kopania kamieni. To z kolei przekształciło się z ‘kick around’ w ‘hang around’ (ang. wałęsać się, obijać się). Idąc tym tropem, mianem sidekicka określano przyjaciela, który lubił się z Wami włóczyć. Dziś oczywiście jest to tytuł nadawany pomocnikom czy też asystentom najrozmaitszych pozytywnych bohaterów. Z kolei osobę, wspierającą czarny charakter zwykło nazywać się słowami typu ‘henchmen’ czy ‘minion’, ale o to już temat na inny artykuł.

Kim więc jest sidekick? W wielu przypadkach tak naprawdę jest przyjacielem głównego bohatera, który prezentuje nam inny punkt widzenia na heroiczność swojego partnera. Może też tłumaczyć prawidła działania świata, jeśli ten charakteryzuje się nadmierną socjopatycznością. Wspiera go w chwilach zwątpienia albo też pełni funkcję sumienia, gdy widzi, że heros zbacza z właściwej ścieżki, coraz to bardziej upodabniając się do swoich przeciwników. Jest śmieszkiem lub „tym poważnym”, w zależności i w przeciwieństwie do tego, jak został poprowadzony bohater, któremu towarzyszy. Zawsze jednak, prezentuje zespół cech uzupełniających charakter głównej postaci. Niezależnie od wszystkiego, ma serce po właściwej stronie i jest gotów „przyjąć kulkę” za swojego przyjaciela, by ten mógł dalej ratować świat.

Za jednego z pierwszych opisanych sidekicków można uznać Enkidu. Został on stworzony z gliny i śliny Aruru, jako odpowiedź na modły ludu Uruk, o kogoś, kto nieco złagodzi charakter ich władcy – Gilgamesza. Po różnych ciekawych perypetiach i interwencji jednej utalentowanej kurtyzany, obaj panowie spotkali się i jak na samców alfa przystało, stoczyli epicki pojedynek, po którym zostali przyjaciółmi. W Eposie o Gilgameszu możemy przeczytać o ich licznych przygodach, kręcących się wokół zabijania najrozmaitszych bestii, aż któregoś pięknego dnia zgładzili o jedną za dużo. Konsekwencją tego, było żądanie bogini Ishtar, by uśmiercić ich obu. Po stronie bohaterów stanął jednak bóg Shamash, próbując ich ochronić. Niestety udało mu się to tylko połowicznie. Jak można się domyśleć, ocalił tylko Gilgamesza, ponieważ to on, mimo wszystko, jest głównym bohaterem tej historii. Na jego towarzysza zaś została zesłana wyniszczająca choroba, która doprowadziła do jego przedwczesnej śmierci. Co prezentuje nam ważną, fabularną przydatność pomocników – jeśli musisz uśmiercić kogoś dobrego, najlepiej wykorzystać do tego sidekicka!

Kolejnym ze starożytnych „pomagierów” był, dobrze znany wszystkim maturzystom, Patrokles – nieodłączny towarzysz Achillesa. Wiemy, że zginął on w epickiej walce z ręki Hektora, ale przez chwilę zastanówmy się dlaczego? Ponieważ piętowrażliwy heros obraził się na Achajów i nie chciał już walczyć. Patrokles zrobił wówczas coś, co powinien zrobić jego przyjaciel. Wdział zbroję Achillesa, licząc, że tym samym osłabi ducha walki w Trojanach, a wzmocni w swoich rodakach. Na nieszczęście, próba ta skończyła się dla niego tragicznie. Jego poświęcenie nie poszło jednak na marne. Heros, na wieść o śmierci towarzysza, na powrót włączył się do walki, przesądzając tym samym upadku Troi. Patrokles zaś na stałe wpisał altruizm i poświęcenie w archetyp sidekicka.

Przechodząc do czasów bardziej zbliżonych do narodzin Chrystusa spotykamy Mojżesza i jego starszego brata Aarona. Gdy tego pierwszego znamy jako proroka i przywódcę Izraelitów w czasie ich wędrówki z Egiptu do Ziemi Obiecanej, ten drugi poniekąd umyka naszej świadomości. Jednakże bez jego pomocy, całe to przedsięwzięcie mogło się w ogóle nie udać. Mojżesz, mimo że został wybrany przez Jahwe, był świadom, że kogoś, kto nie umie właściwie przemawiać, faraon nie posłucha. To właśnie dar wymowy sprawił, że Aaron stał się rzecznikiem swojego brata, a co za tym idzie i samego Boga, na dworze władcy Egiptu. Także później, w trakcie wędrówki nieustannie wspierał Mojżesza, jak chociażby podczas walki Izraelitów z Amalekitami. Aby zapewnić zwycięstwo swoim ludziom, prorok miał trzymać wzniesiony kostur pobłogosławiony przez Jahwe. Gdy opadł z sił, jego bart wraz z Hurem, podtrzymywali go aż do końca walk. Co prawda Aaron został nagrodzony za swoje oddanie, jednakże trudno zapomnieć, iż przez większość podróży pozostawał w cieniu Mojżesza. Stał się tym samym wzorem cichego asystenta, niewychodzącego przed głównego bohatera.

Tysiące lat później Don Miguel de Cervantes, tworzy postać nie do końca zrównoważonego psychicznie megalomana, zatraconego w miłości do średniowiecza – Don Kichota. W ramach kontrastu do ekscentrycznego zachowania głównego bohatera, jego sługą uczynił statecznego Sancho Panzę. Choć z początku postać ta zostaje przedstawiona w zdecydowanie komiczny sposób, z czasem jego humor nabiera sarkazmu i znamion groteski. Jest sztandarowym przykładem sidekicka niezgadzającego się z poglądami i spojrzeniem na świat swojego towarzysza. Pomimo pragmatycznego podejścia, wiernie sekunduje Don Kichotowi, nie raz służąc mu swoim sprytem.

Razem z tym przykładem niebezpiecznie zbliżyliśmy się do współczesności, otwierając worek z dobrze znanymi wszystkim „pomocnikami”, jak chociażby wspomniany na samym początku doktor Watson, czy nieodłączny kompan Robinsona Crusoe – Piętaszek. Oni także odcisnęli swoje piętno na dzisiejszy wizerunku sidekicka. Bez nich Batman, nie miał by Alfreda – nie tylko wytrawnego kamerdynera, ale także opiekuna i przyjaciela.

Najbardziej kojarzony z miejsce u boku Mrocznego Rycerza z Gotham – Robin, został dodany później, jako postać mająca zachęcić nastolatków do sięgnięcia po komiks. Posiłkując się bardziej telewizyjnymi przykładami, to czy ktoś wyobraża sobie serialowego Herkulesa, granego przez Kevina Sorbo, bez wiecznie marudzącego Jolaosa? Albo Xenę, której towarzyszyła obrzydliwie wręcz niewinna Gabriella? Choć te postacie razem z wieloma innymi im podobnymi, nie ratują świata, nie zmieniają biegu historii, to jednak w pewien sposób „tworzą” bohaterów. Choć pozornie stanowią jedynie dodatek, ich wpływu na herosów nie da się przemilczeć. Dlatego pamiętajmy o nich, nie degradując ich do roli „chłopca do bicia”.

 Autorka: Powiało Chłodem

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *