PANTEON / RECENZJE / FELIETONY / KOMIKSY / [RECENZJA] Czarodziejki W.I.T.C.H. Księga 3

[RECENZJA] Czarodziejki W.I.T.C.H. Księga 3

Trzeci tom kolekcji W.I.T.C.H. wydawanej przez Egmont Polska już na pierwszy rzut oka różni się od poprzednich dwóch. Nie zmienił się co prawda ani format albumu, ani nie jest to grubsza pozycja, ale na grzbiecie pojawił się za to ciemniejszy kolor. Po zapoznaniu się z zawartością można dojść do wniosku, że na tym nie koniec małych rewolucji. Cykl faktycznie obiera inny kierunek.

Ten zapowiadała zresztą księga druga, której finał dość jednoznacznie zamknął główny wątek związany z Meridianem. Elyon zakończyła swoją podróż bohaterki, odcinając się od brata, Fobosa, i przejmując na własnych warunkach władzę nad królestwem. Wraz z nadejściem pokoju misja Will, Irmy, Taranee, Cornelii i Hay Lin, polegająca na strzeżeniu portali łączących fantastyczny świat z miasteczkiem Heatherfield, również doczekała się puenty. Protagonistki od teraz miały stawiać czoła nowym wyzwaniom, lepiej poznając przy tym mitologię Kondrakaru i rządzące nim zasady.

Album, który w księgarniach ukazał się pod koniec września spełnia obietnicę złożoną przez poprzedni, wprowadzając stopniowo świeże motywy oraz postacie, ale przez lwią część pozwala odczuć, że nigdzie się nie śpieszy, a moment, w którym znajduje się seria, ma w sobie coś z okresu przejściowego. Wywiązanie się z obowiązków i wykonanie zadania nie przyczyniło się bowiem do umocnienia więzi między dziewczynami. Wręcz przeciwnie. Konsekwencje wydarzeń, do których doszło w Meridianie, szczególnie dotknęły Cornelię, która, oddalając się od przyjaciółek, niezamierzenie przyczyniła się do osłabienia ich mocy. Mocy, bez której niemożliwe będzie powstrzymanie obudzonej z letargu byłej czarodziejki, złowrogiej Nerissy…

Jak to w fabułach dla nastolatków bywa, kluczowa staje się więc siła przyjaźni. Pomimo licznych problemów, doskwierających każdej z nich z osobna – Cornelia znajduje się w żałobie po Calebie, nad Will wisi widmo przeprowadzki z Heatherfield, Irma zaczyna nieodpowiedzialnie wykorzystywać swoje moce do osobistych celów, Hay Lin się zakochuje, a Taranee jako jedyna stara się utrzymać ich bandę w ryzach – dziewczyny muszą na nowo znaleźć wspólny język i się pogodzić. Choć brzmi to odrobinę sztampowo i jawi się jako leniwe rozwiązanie, które prędzej czy później, zostaje zastosowane przez scenarzystów w każdej młodzieżowej „drużynówce”, na tyle zgrabnie wpisuje się w charaktery bohaterek, że można łatwo to wybaczyć. Należy przecież mieć także z tyłu głowy, że to komiks sprzed blisko dwudziestu lat, skierowany na dodatek do nastoletniego odbiorcy – gdzie, jak nie tutaj, oswajać go z powszechnie używanymi w popkulturze toposami i pokazywać mu jak robi się to prawidłowo i ze smakiem.

Scenariuszowo W.I.T.C.H. dalej zachowują sporo wdzięku. Dramaty protagonistek przedstawione są z empatią, ale nie oznacza to, że seria rezygnuje z humoru i optymizmu. Nic z tych rzeczy. Gdy trzeba i gdy jest tylko taka możliwość, autorki i autorzy (ponownie nad materiałem zebranym w albumie pracował szeroki zespół twórców, m.in. znani z poprzednich tomów Paola Mulazzi, Giulia Conti, Francesco Artibani, Bruno Enna) z lekkością potrafią rozładować atmosferę.

Jako dorosły czytelnik nadal bawię się przy tym tytule bardzo dobrze, lecz nie miałbym nic przeciwko, gdyby Egmont zdecydował się bardziej go dawkować i wydawać w trochę większych odstępach czasowych. Z całą moją sympatią do bohaterek i do świata przedstawionego, czuję, że taki tryb wydawniczy – choć zapewne nie spodobałby się młodszym fanom, którzy np. za sprawą swoich rodziców, wsiąknęli w tę serię – sprawiłby, że w moich oczach cykl dłużej zachowałby świeżość.

Recenzja Czarodziejki W.I.T.C.H. Księga 1

Recenzja Czarodziejki W.I.T.C.H. Księga 2

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

AUTOR Maurycy Janota

Wsiąknął w komiksy za sprawą legendarnego runu Franka Millera w serii o Daredevilu. Odkąd przeczytał wszystkie historie z udziałem Matta Murdocka i Elektry, zabija czas na różne sposoby. Pisze opowiadania, po raz setny wraca do oryginalnej trylogii Star Wars lub ogląda horrory studia Hammer.

PRZECZYTAJ TAKŻE

[RECENZJA] Strażnicy. Rorschach

Doświadczenie mówi, że dopisywanie kolejnych rozdziałów i reinterpretacji do świata Strażników Alana Moore’a raczej nigdy …

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *