PANTEON / CYKLICZNE / [CYKL] Mity Cthulhu w Uniwersum Komiksu Cz. 2 – Kolchak TNS: The Lovecraftian Horror

[CYKL] Mity Cthulhu w Uniwersum Komiksu Cz. 2 – Kolchak TNS: The Lovecraftian Horror

Dawno, dawno temu (a konkretniej w latach 70-tych ubiegłego wieku), telewizja ABC oddelegowała aktora Warrena McGavina do walki z wilkołakami, strzygami, gulami oraz innymi zabobonami zagrażającymi życiu przeciętnego, bogobojnego Amerykanina. Artysta przywdział, niczym srebrną zbroję, rolę Carla Kolchaka, dziennikarza śledczego, zainteresowanego sprawami wzgardzonymi przez bardziej pragmatycznych przedstawicieli reporterskiej braci… Sprawami, których nie da się wyjaśnić bez akceptacji szeroko pojętych rzeczy nadprzyrodzonych. Przygody Kolchaka sportretowano w dwóch filmach The Night Stalker i The Night Strangler oraz serialu Kolchak: The Night Stalker.

Jeśli wasze oczy nie padły nigdy wcześniej na marsową fizjonomię pierwszego, oryginalnego Carla Kolchaka nie łamcie się, produkcję serialu i tak zakończono rok po rozpoczęciu emisji. Przez długie dekady wydawało się, że The Night Stalker stanowi kolejną ślepą uliczkę rozrywki. Studio ABC postanowiło jednak ponownie udowodnić prześladujące kinomanów, drugie prawo telewizyjnego remaku – „to co zostało wyświetlone na ekranie dowolnej wielkości, DEFINITYWNIE będzie miało swój remake”. Serial o perypetiach nawiedzonego dziennikarza został wskrzeszony tylko po to, aby po dziesięciu odcinkach ponownie paść do głębokiej, telewizyjnej mogiły. O Nocnego Prześladowcę upomniała się jednak firma Moonstone Books. Producent komiksów.

I tu dochodzimy do gęsto obsianego pola mojej samozwańczej ekspertyzy, a właściwie dwóch pól, ponieważ Kolchak: The Night Stalker — The Lovecraftian Horror, którego dotyczy ten tekst, jest nie tylko komiksem, jest komiksem na motywach prozy Howarda Phillipsa Lovecrafta.

Kolchak TNS Lovecraftian Horror

Spośród wielu wydanych przez Moonstone pozycji, ta jest w pewien sposób niezwykła (paperback, 2007 rok). Otóż jej okładka, oprócz tytułu i ciekawej grafiki, wprowadzającej nas w klasycznie pojmowane, chthuliczne klimaty, zawiera również enigmatyczną informację o treści — „Told in widevision!”. Hasło to w praktyce oznacza, iż produkt, który już kilkakrotnie, na potrzeby recenzji, określiłem zaszczytnym mianem „komiksu”, jest tak naprawdę ilustrowanym opowiadaniem. Komiksowe wydawnictwa stosują co jakiś czas podobny zabieg, najczęściej współpracując ze znakomitym artystą, zdolnym ozdobić pracę scenarzysty, wypełniającym całą stronę rysunkiem. Jako że nie jest mi straszne słowo pisane, fakt ten absolutnie nie zmniejszył mojego zainteresowania tomem.
Otwieram więc beztrosko pierwsze strony woluminu i… „widevision” uderza mnie z siłą 200stu kilowego odważnika. Okazuje się, że twórcy potraktowali termin „szerokoekranowy” rozczulająco dosłownie. Na każdych dwóch stronach komiksu widnieje jeden rysunek, opatrzony i z góry, i z dołu równoległą, wypełnioną tekstem „panoramą”.

Wady takiego rozwiązania są oczywiste. Jednolita grafika przycięta jest przez klejony grzbiet. Wzrok czytelnika automatycznie wędruje w kierunku wyeksponowanego w groteskowy sposób artworka, utrudniając skupienie się na rozsianym po bokach tekście. Siłą rzeczy przekaz nie jest spójny, rysunek przedstawia tylko jedną, zamrożoną w czasie sekundę, opsaną w płynącym leniwie nurcie tekstu. Można byłoby tego, natarczywego wrażenia, w prosty sposób uniknąć – wystarczyło grafika i ilustratora obdarzyć identycznymi prawami. Jedna strona dla pisarza, druga dla malarza. Podziwianie świetnej pracy pana Jamiego Calderona dodatkowo upośledza sama jakość wydania, ale o technikaliach napiszę na koniec.

Narratorem historii stworzonej przez pisarza C.J. Hendersona jest sam Kolchak. Ospały bieg jego przemyśleń i wątpliwości towarzyszy nam od pierwszej, do ostatniej strony. Bohater, jak na stereotypowego, serialowego pismaka przystało, gęstą ironię przeplata mdłymi dygresjami, dotyczącymi toku swej dotychczasowej kariery. Jego image i biografia przeniesione zostały wprost z telewizyjnego oryginału. Jest to więc facet w średnim wieku, doświadczony w kontaktach z paranormalnymi zjawiskami, posiadający odpowiednią reputację oraz pewne zaplecze kontaktów w reporterskim półświatku.

Kolchak TNS Lovecraftian Horror

Wątkiem głównym Night Stalker — The Lovecraftian Horror i zarazem wydarzeniem, od którego Kolchak zaczyna śledztwo, jest odnalezienie na plaży zmasakrowanego ciała dziwnej, humanoidalnej istoty. Tabloidowi dziennikarze z całego regionu zaludniają wybrzeże licząc, że makabryczne znalezisko da się przekuć w kontrowersyjnego newsa. Nie ma jednak silnych na sprytnego, dyskretnego Carla Kolchaka. Protagonista czym prędzej podejmuje się rozwikłania zagadki odtrąconego przez morze mutanta. By wspiąć się po spowitych szlamem szczeblach, coraz to bardziej niebezpiecznej tajemnicy, wykorzystuje wszystkie swe detektywistyczne talenty. W trakcie eksploracji nadbrzeżnych miejscowości trafia na ślady współistniejących z ludźmi istot, naznaczonych piętnem wielkich przedwiecznych. Miłośnicy opowiadań H.P. Lovecrafta po raz kolejny mają okazję skonfrontować oryginalną prozę z pomysłami kontynuatorów.

Grzechem popełnionym wobec potencjalnego czytelnika byłoby obnażanie na potrzeby recenzji fabuły …The Lovecraftian Horror. Zmuszony jestem jednak napisać, jak wiele zaczerpniętych z mythosu wątków możecie się spodziewać, sięgając po omawianą produkcję. Całość tomiku opiera się na słynnym opowiadaniu The Shadow Over Innsmouth. Scenarzysta wykorzystuje znane z literatury wydarzenia jako podwaliny zbliżającej się apokalipsy – Carl spotka na swej drodze dzieci Dagona; pojawią się także przypominające Byakhee skrzydlate stwory. Podobnie jak w literackim pierwowzorze demonicznemu zagrożeniu stawia czoła również wojsko. Smaczkiem dla koneserów rysunku są grafiki przedstawiające ciekawe interpretacje Cthulhu i Shub-Niggurath‘a. Zbrojne oddziały ludzi ścierające się z armią demonicznych istot, sugerują sensacyjną naturę opowieści – nic bardziej mylnego. Komiks zdominowany został przez kameralne rozmowy Kolchaka z informatorami, współpracownikami i aroganckimi, rządowymi agentami. Ostrze akcji jest dodatkowo przytępione przez, miejscami monotonne, przemyślenia bohatera.

Co zatem z rysunkiem? Klimat mythosu został na szczęście zachowany. Choć wizje Jamiego Calderona nie trzymają widza w typowej dla prozy niepewności, to jednak zuchwałe ukazanie lovecraftowskich fobii wychodzi mu zaskakująco dobrze. Każda strona jest potwierdzeniem znakomitego warsztatu grafika. Kolory są stonowane, kreska doskonale oddaje ducha leciwego, telewizyjnego kryminału. Niestety zaraz po komplementowaniu strony graficznej, paść muszą gorzkie słowa na temat technicznych walorów wydawnictwa.

Kolchak TNS Lovecraftian Horror

Rozumiem finansowe rozterki małych i średnich publisherów, ale powinny być pewne granice oszczędności na komponentach komiksu. Tomik sypie się niemiłosiernie. Fakt, iż aby podziwiać rysunki Jamie Calderona trzeba nadwerężyć fatalnie klejony grzbiet, jest niewybaczalny. Twórcy tak zaplanowali wydanie, by zmusić czytelnika do rozerwania zakupionego produktu na strzępy. I niestety, nawet przy zachowaniu maksimum ostrożności, przeznaczeniem woluminu jest pękający w akompaniamencie przerażającego skrzypienia niskiej jakości kleju grzbiet. Jeśli więc zaopatrzycie się w egzemplarz Kolchak: The Night Stalker - The Lovecraftian Horror polecam do lektury pobranie z sieci skanu, wydanie papierowe absolutnie nie jest przygotowane do praktycznego użytku.

PS

A teraz drobny przypis, aktualizujący tę – napisaną jeszcze w 2011 roku – recenzję.  Warto wiedzieć, że w 2013 roku wydawca wypuścił na rynek reedycję Lovecraftowskiego Horroru. Opowieść włączona została do zbioru zatytułowanego – Kolchak: Necronomicon.

Ta wersja jest już warta polecenia, choć nadal posiada jedną, kategoryczną wadę. Cieszy twarda oprawa oraz uzupełnienie tomu o 2 inne, inspirowane mythosem nowele – Kolchak: The Lovecraftian Gambit; Kolchak: The Lovecraftian Damnation (C.J. Henderson, Robert Hack). Jednak brak poszerzonego marginesu nadal uniemożliwia komfortowe podziwianie pracy grafika i zmusza czytelnika do silnego rozwierania grzbietu komiksu. Pechowo, firma Moonstone informuje, że wydanie to zostało wyprzedane. Zastąpił je obszerny „softcover”, którego jakości już niestety nie znam.

AUTOR RWilczur

Alkohol i tytoń spływa po mnie gładko, ale komiks ściska za gardło tym mocniej, im dłużej od niego stronię. A konsekwencje zażywania wspomnianego cholerstwa są straszne, okulary na długim nosie oraz siwiejąca w zastraszającym tempie broda. Jak żyć, powiedzcie sami? Otóż jest z sytuacji pewne - całkiem przyjemne - wyjście. Ukojenie daje klepnięcie na wygodnym leżaku i zamoczenie jednej kończyny w wartkiej rzeczce polskiego fandomu komiksowego.

PRZECZYTAJ TAKŻE

[CYKL] Mity Cthulhu w Świecie Komiksu Cz. 7 – Ogar i Inne Opowiadania

Jeśli kopiowanie pracy poprzedników jest najwyższą formą pochlebstwa, oddania mangaki Tanabe Gou dziełom HP Lovecrafta …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *