PANTEON / IMPREZY / FESTIWALE / [RELACJA] 30 Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi

[RELACJA] 30 Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi

Maurycy: Tegoroczny MFKiG stanowił dla mnie znaczną odmianę w porównaniu do wszystkich poprzednich, na których gościłem do tej pory. Mój piąty z rzędu festiwal był bowiem pierwszym, w którym brałem udział jako prelegent – w sobotę wygłosiłem prelekcję o partnerkach Daredevila, będącą częścią całodniowego bloku United States of Komiks. Jeszcze raz dziękuję ekipie łódzkiego klubu za propozycję dołączenia do ich panelu, a także uczestnikom za to, że tak chętnie udzielali się w dyskusji i zadawali pytania oraz że… było ich aż tylu! Tak liczna obecność na dość późnej, bo zaplanowanej na godzinę siedemnastą, prelekcji, świadczy o tym, że fani nadal lubią słuchać osób, reprezentujących podobne, fanowskie spojrzenie. Nie powinno to jednak dziwić, biorąc pod uwagę na jak wysokim poziomie merytorycznym stały punkty programu realizowane przez kolegów z USoK.

Pochwalić należy także organizatorów, którzy zadbali o właściwe zaplecze techniczne tego segmentu, a także zapewnili prelegentom odpowiednie warunki, dostarczając do sal wodę, napoje itd.

SZYSZA COSPLAY       

Halę Expo-Łódź kojarzyłem dotychczas głównie z tutejszych targów książki, które pod kątem rozmachu i logistyki nie miały nawet startu do MFKiG. Na festiwalu lepiej rozporządzono przestrzenią, oddzielając główną strefę targową od giełdy kolekcjonerskiej. Ta decyzja sprzyjała mniejszym sprzedawcom i samodzielnym twórcom – odniosłem wrażenie, że dzięki niej byli oni bardziej zauważalni.

Przyzwyczajenie się do nowej hali trwało dłużej niż zakładałem – początkowo część targowa jawiła się dla mnie jak najprawdziwszy labirynt – ale finalnie oceniam ją raczej pozytywnie. Przejścia w alejkach między stoiskami mogłyby być na przyszłość większe, zwłaszcza że obok scen lub przy stolikach dla grających w planszówki miejsca było aż nadto. Te trudności wynagradzała na szczęście ciekawa oferta wydawców, dla której warto było przeciskać się przez tłumy.

Z roku na rok MFKiG coraz bardziej kojarzy mi się z długo wyczekiwanymi premierami rodzimych i zagranicznych tytułów, a także coraz odważniejszymi akcjami promocyjnymi. Mam tu na myśli np. wypuszczanie limitowanych edycji z okładkami rysowanymi przez polskich artystów – nawiązuję nie tylko do głośnego przedsięwzięcia Egmontu, ale też nowego komiksu od wydawnictwa KBOOM pt. Frankenstein żyje, żyje!, który sprzedawano na stoisku w dwóch wariantach.

Po raz kolejny z łódzkiego festiwalu wracałem usatysfakcjonowany. Wiele komiksowych imprez w Polsce regularnie mnie omija, ale MFKiG chyba już nie potrafiłbym opuścić. To impreza, która powinna spełniać oczekiwania zarówno szukających pomysłu na weekend laików, jak i tych mocno zaangażowanych fanów komiksu.


Krystian: Może nie będzie to zbyt komiksowy początek, ale gdybym miał przywołać swojego Patronusa, to wymaganym do tego szczęśliwym wspomnieniem bez wątpienia byłyby wydarzenia, jakie miały miejsce podczas 30. Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier. Łódzka impreza nie zawiodła, przerosła nawet niektóre z oczekiwań, a jej głównymi siłami były przygotowane atrakcje i ludzie.

Większość pierwszego dnia Festiwalu spędziłem w sali C, gdzie na dziewięć godzin zabunkrowała się ekipa United States of Komiks, i gdybym mógł, to po raz drugi uczyniłbym dokładnie to samo. Nie dlatego, że sam jestem członkiem wspomnianego klubu, ale ze względu na atmosferę tam panującą. Wraz z pozostałymi klubowiczami i garstką naszych gości przygotowaliśmy szereg interesujących wystąpień, ale cały nasz trud poszedłby na marne, gdyby nie uczestnicy, którzy przybyli, by ich wysłuchać. Każdorazowo była to publiczność, której z całego serca życzę każdej osobie prowadzącej prelekcję na dowolny temat – liczna, ciekawa i przede wszystkich chętnie wchodząca w interakcje. Samo przebywanie z tymi wspaniałymi ludźmi, mowa zarówno o prowadzących i widowni, uskrzydlało tak mocno, że po wyjściu z budynku Expo mógłbym bez problemu zakrzyknąć up, up and away i poszybować w niebiosa. Nie zrobiłem tego wyłącznie dlatego, że zwyczajnie nie chciało się opuszczać terenu Festiwalu. A skoro już o tym mowa. Przeprowadzka do nowego miejsca przyniosła emefce dużo dobrego. Początkowo nie mogłem się przekonać do nowej hali targowej, brakowało mi nieco radosnego kręcenia się w kółko z Atlas Areny, ale później przyzwyczaiłem się do nowego układu stoisk, by ostatecznie uznać go za wygodniejszy (i to nawet biorąc pod uwagę panujący ścisk).

Nawiązując do głośnej wypowiedzi jednego z byłych premierów można powiedzieć, że prawdziwą imprezę poznaje się nie po tym, jak się ona zaczyna, a po tym, jak się ona kończy. A 30. edycja emefki nie mogła się dla mnie lepiej zakończyć. Gdy wygłosiłem, co wygłosić miałem, gdy w strefie targowej nazbierałem komiksowych okruszków, jakie pozostały po sobotniej uczcie i gdy wreszcie przybiłem piątki i zamieniłem słów kilka z tymi, których dopiero w niedzielę mogłem spotkać, to ruszyłem wtedy na ostatni panel w bloku Star Wars. Prelekcja przewrotnie zatytułowana Czy potrzebujemy więcej Gwiezdnych wojen? nie przyciągnęła tłumów, co nieco dziwi zważywszy na popularność tego typu dyskusji toczonych w sieci, ale za to po raz kolejny udowodniła klasę uczestników i twórców atrakcji na tegorocznym MFKiG. Prowadzący świetnie znał się na temacie, a widownia weszła z nim w interesującą dyskusję. W tym gronie aż się chciało rozmawiać o wojnach z odległej galaktyki i podejrzewam, że gdyby wolontariusze w pewnym momencie nie powiedzieli stop, to tamta dyskusja spokojnie potrwałaby do wieczora.

Festiwalu, nie zawiodłeś swojego miasta.


Martyna:

Nowe miejsce, stary festiwal . Zanim przejdziemy do samego festiwalu – parę słów o wystawie „Sztuka DC – Świt Superbohaterów”.

Całe wydarzenie rozpoczęło się odpowiednią pompą. Sztuczny dym, zaciemnione pomieszczenia i zielone lasery. Cosplayerzy czołowych postaci DC – Batman, Joker, Robin, Harley Quinn. Zjawiła się łódzka „śmietanka towarzyska” oraz znakomitości świata komiksu. Zanim udaliśmy się na samą ekspozycję wysłuchaliśmy przemówień dyrektora EC1, prezydent Łodzi, przedstawiciela DC i Warner Bros. Pictures (opiekuna wystawionych przedmiotów), dyrektora paryskiego Muzeum Art Ludique (pomysłodawcy wystawy), dyrektora MFKiG, wicedyrektora EC.

To nie była moja pierwsza wystawa (trochę się z kulturą wyższą stykam od czasu do czasu). Nie chodzi też o jej rozmach bo i na takich byłam, ale… To chyba połączenie przepychu z samą tematyką (chociaż fanką DC nie jestem). To chyba dlatego ta wystawa tak mi się spodobała. Poza tym zobaczenie na żywo stroju „Clooneyowskiego” Batmana spowodowało u mnie niekontrolowany chichot, a ja lubię to uczucie nieskrępowanej radości.

Ach, tak w ogóle to swego czasu to samo muzeum przygotowało wystawę „The art of the Marvel Super Heroes”. Nie żebym coś sugerowała, ale może później, po DC…

Sam Festiwal sprawiał na mnie wrażenie mniejszego niż zwykle, ale to zapewne kwestia zmiany lokalizacji. W Atlas Arenie człowiek chodził w kółko aż znalazł interesującego wystawcę. Najgorzej jak sprzedawca, do którego chcieliśmy dotrzeć był po przeciwnej stronie Areny. Idziesz na około albo po schodach (taki wybór, to nie wybór ). W Expo poruszanie po części targowej było, według mnie, o wiele prostsze. Bardzo przyjemne salki z ekranami wyświetlającymi rozkład prelekcji. Ekstra! Oczywiście było gdzie zjeść – food trucki rosną w siłę. Technicznie można by kilka rzeczy poprawić, np. przejścia między niektórymi wystawcami były zbyt wąskie, ale to jak ktoś chce się koniecznie do czegoś przyczepić. Osobiście czekam na edycję, która odbędzie się w specjalnie do tego powstającym budynku (z przemowy dyrektora Radonia wynika, że za około 2 lata). Pożyjemy – zobaczymy, a MFKiG niech rośnie w siłę 😀


RWilczur:

Tegoroczna edycja MFKiG (jak to MFKiG) nie miała najlepszej promocji. Polscy fani komiksu, śledząc wieści o jubileuszowej, 30 odsłonie festiwalu, oczekiwali odpalenia bomby. Liczyli, że na scenie pojawią się gwiazdy z czołowej dziesiątki komiksu amerykańskiego. Scenarzyści i rysownicy tak znani, że obili się o uszy nawet komiksowych „laików”. Tymczasem dyrekcja festiwalu postawiła przede wszystkim na twórców polskich, widać to było doskonale w konstrukcji kluczowych punktów programu i branżowych inicjatyw około-konwentowych. Uważam, że ten zamiar mógł być lepiej komunikowany na poziomie promocji, tym bardziej, że pomysł z zebraniem starej gwardii i młodych wilków rodzimego środowiska artystycznego jest znakomity.

Ale na tym właściwie kończy się moja krytyka 30 Międzynarodowego Festiwalu Komiksu w Łodzi. Organizacja imprezy w Hali Expo była znakomitym pomysłem. Wolontariusze i pracownicy wspaniale zadbali o sale prelekcyjne, komfort uczestników i panelistów. Tegoroczne wystawy zachwycały (i zachwycają nadal, zapraszam gorąco do łódzkiego EC1) rozmachem, a odbywający się w ten sam weekend Festiwal Światła sprawił, że w niedzielę wieczorem padłem wyczerpany na niepościelone łóżko. Wyczerpany, ale szczęśliwy.

Na koniec przyłączam się do podziękowań dla łódzkiego klubu United States of Komiks. Lokalna banda fanów współpracujących z różnymi ogólnopolskimi inicjatywami i portalami, od DCManiaka, po klub Star Wars, stowarzyszenie Około Literatury i oczywiście Panteon… co tu dużo mówić, jest po prostu wspaniała. Wielkie podziękowania należą się także Mateuszowi „Panu Mateuszowi” Działowskiemu z TVGry oraz Rafałowi „Kujawowi” Olejko za niesamowitą robotę w trakcie sobotnich paneli dyskusyjnych.

AUTOR Redakcja

PRZECZYTAJ TAKŻE

[FESTIWAL] Ogłoszono program 29. Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi. Sprawdź atrakcje!

Mamy już wgląd w pełen program nadchodzącego MFKiG w Łodzi. To dziesiątki spotkań autorskich, paneli …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *