PANTEON / IMPREZY / FESTIWALE / FELIETON] Relacja z Magnificon EXPO 2015

FELIETON] Relacja z Magnificon EXPO 2015

Kultura japońska na dobre zagnieździła się w naszym kraju. Japońskie animacje już od wielu lat goszczą na ekranach naszych telewizorów, wypełniając po dziś dzień ramówki różnych stacji, czy będąc niegdyś częścią (nieistniejącej już dzisiaj), kultowej wieczorynki/dobranocki. Król potworów wielokrotnie dewastował Tokio ku uciesze polskiej widowni, a japońskie mangi, jeszcze kilka lat temu, dominowały na sklepowych półkach. Nikogo zatem nie powinno dziwić, że kultura japońska posiada w Polsce rzeszę fanów; swój specyficzny fandom, którego integralną częścią są również konwenty. Jedną z takich imprez jest krakowski Magnificon, na którego najnowszej odsłonie, mającej miejsce w dniach 29 – 31 maja 2015 roku, w EXPO Kraków przy ulicy Galicyjskiej 9, mieliśmy okazję (ja, we wspaniałym towarzystwie Yody) uczestniczyć.

Przyznam się szczerze, swoją przygodę z konwentami zacząłem stosunkowo niedawno, na tego typu imprezach byłem dotychczas ledwie pięć razy (na trzech różnych konwentach) i muszę przyznać, że Magnificon odznaczył się najbardziej przyjazną atmosferą ze wszystkich. Miłośnicy kultury japońskiej to bardzo otwarci ludzie, z którymi pierwsza rozmowa nie różni się niemal niczym od kolejnego spotkania z najlepszym przyjacielem, z którym znamy się od przysłowiowego dziecka. Każdy dla każdego był miły, każdy każdemu służył pomocą, radą, czy poczęstunkiem. Klimat, jaki wytworzyli przyjezdni goście, wywarł na mnie niesamowite wrażenie, które na zawsze pozostanie już w mym geekowskim sercu. Słowem; uczestnicy spisali się świetnie. Jak jednak spisali się organizatorzy?

Magnificon

Ta kwestia wypada niestety nieco gorzej. Już pierwszego dnia, goście uraczeni zostali dozą dezorganizacji, objawiającej się w sposobie tłumaczenia jak dotrzeć z miejsca imprezy do sleeproomu, który ulokowany był około trzech i pół kilometra od budynku EXPO. Autobus kursujący pomiędzy tymi obiektami jeździł jedynie w godzinach porannych i nocnych, dlatego od południa do wieczora, uczestnicy zmuszeni byli przemieszczać się między nimi na własną rękę (będąc precyzyjnym wypadałoby rzec, że na własną nogę). I niby w porządku, wszystko to można spokojnie zrozumieć. Problem tkwił jednak, nie tyle w kwestii odległości, co oznaczeniu drogi jaką trzeba przebyć – a mówiąc ściślej, ich totalnym, tych wskazówek, brakiem. Osoby nieznające topografii Krakowa musiały więc liczyć na szczęście, pozwalające spotykać po drodze persony, które umiałyby ich pokierować (dobrze, iż budynek ten był miejscem stosunkowo znanym w Krakowie). A wystarczyłoby przecież postawić na drodze kilka znaków, kierunkowskazów i sprawa byłaby znacznie prostsza. Cóż, mam głęboką nadzieję, że organizatorzy Magnificonu, w przyszłych edycjach, poprawią tę niedogodność, która tak na dobrą sprawę, w moim odczuciu, była jedynym uciążliwym niedociągnięciem w tym geekowskim przedsięwzięciu.

Magnificon

Niestety, zrządzenia losu sprawiło, że nie było nam dane zagościć ni na żadnym panelu, ni na koncercie, ani nawet na którymś z wielu prestiżowych konkursów cosplay’owych. Udało nam się za to załapać na fragment tanecznego show. Kwestia gustu, czy lubi się tego typu widowiska, czy nie; faktem było, że wielu uczestnikom konwentu sprawiało ono ogromną frajdę. Pod sceną zebrała się pokaźna publika, na uboczu której spora ilość osób razem, radośnie podskakiwała w rytm rozbrzmiewającej z głośników muzyki.

Czym jednak zajęliśmy się na konwencie? – zapytacie. Odpowiedź brzmi: polowaniem! Tak, w trakcie Magnificonu ruszyliśmy na łowy. Nie tropiliśmy jednak zwierzyny, za cel obraliśmy sobie cosplayerów, będących nieodłącznym elementem konwentów. Trofea oczywiście przybrały formę fotografii (efekty naszych łowów możecie, od kilku dobrych dni, oglądać w naszej facebookowej galerii). Jak wspomniałem we wstępie, japońska kultura ma rzeszę fanów w naszym kraju, a duży procent tej grupy stanowią właśnie cosplayerzy. Magnificon zalany został tłumem ludzi przebranych za ulubione postaci, który stanowił, mniej więcej, 1/7 ogólnej sumy przybyłych gości. Naprawdę, zero ściemy. Sam nigdy nie widziałem na raz tylu przebierańców. I po mimo, iż impreza poświęcona była przede wszystkim kulturze japońskiej, korytarzami przechadzało się wiele postaci z przeróżnych fandomów. Obok Goku mogliśmy spotkać między innymi Elsę z Krainy lodu, czy – co Panteończyków ucieszy pewnie bardziej – Rogue i Wolverine’a z X-Men(chociaż, tak na dobrą sprawę, X-men także byli bohaterami anime…).

Konwenty to również miejsca, w których mamy możliwość powiększenia swoich kolekcji komiksów, gadżetów itp. To właśnie polowanie na gadżety stanowiło drugą czynność, która pochłonęła nam sporą część czasu oraz, co ważniejsze (i smutniejsze w sumie), większość posiadanych przez nas pieniędzy. I tak jak w przypadku cosplay’u, tak i gadżety nie zawsze były ściśle powiązane z tematyką konwentu. Jasne, można było zakupić tomiki różnych mang (a skoro już przy tym jesteśmy, to muszę pochwalić właścicieli stoisk, ceny komiksów na konwencie były o dziesięć procent niższe, niż w sklepach – to bardzo fajne posunięcie, będące dodatkowym powodem, by przyjechać na tego typu imprezę) oraz gadżety z nimi związane, ale równie dobrze, swoje pieniądze można było wydać na odzież militarną (sam z konwentu przytargałem do domu wojskowy beret, Yoda zresztą również – do tego jeszcze, m.in. wojskowy plecak), rodzime komiksy Jakuba Dębskiego (lekcja na dziś – nie róbcie zakupów pierwszego dnia, bo możecie stracić możliwość skorzystania ze świetnych ofert, które ukażą się dopiero w kolejnej dobie), a także gadżety powiązane z innymi mediami (mój plecak, dzięki Magnificonowi, przyozdobiony został przypinkami z, m.in., Batmanem, Deadpoolem oraz Szczerbatkiem).

Magnificon

Kiedy już zaspokoimy geekowskie potrzeby duchowe, warto również pomyśleć o potrzebach niższego rzędu, które również mogą mieć fanowski charakter. Na imprezie poświęconej kulturze japońskiej nie mogło oczywiście zabraknąć kuchni orientu. Tym razem jednak nie skusiliśmy się na sushi. Swoje kubki smakowe raczyliśmy Bubble-Tea – drogą, ale za to przepyszną, mrożoną herbatą owocową, stanowiącą prawdziwe niebo w gębie. Idealna na gorące dni!

Słowem podsumowania, z Magnificonu, poza gadżetami i mnóstwem zdjęć, do domu przyjechałem z nowymi znajomościami oraz ogromną ilością niesamowitych, pozytywnych wrażeń. Z naprawdę wielką chęcią pojawię się na kolejnej edycji, na którą i Was serdecznie zapraszam. Jeśli choć trochę lubisz kulturę Japońską i chciałbyś spędzić miło czas, Magnificon będzie odpowiednim miejscem dla Ciebie.

AUTOR Łukasz Gądek

W czasach, gdym jeszcze dziecięciem był, kiedy światło dzienne ujrzała moja pierwsza kreskówka, jeden z moich kolegów nazwał mnie "polskim Stanem Lee". Dziś, po latach, pragnę naprawdę zasłużyć na ten przydomek.

PRZECZYTAJ TAKŻE

[NEWS] Zapraszamy na Comics Wars 2017!

Serdecznie Was zapraszamy do uczestnictwa w Poznańskim festiwalu fanów komiksu! Poniżej kilka niezbędnych informacji udostępnionych …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *