W zeszły weekend, w dniach 6-8 listopada odbywał się jeden z najsłynniejszych polskich konwentów, największa tego typu impreza w wschodniej części kraju – Falkon. Tegoroczna edycja zgromadziła rekordową liczbę uczestników, sięgającą ośmiu tysięcy, wśród nich fantastów, graczy, cosplayerów, fanów komiksów oraz popkultury. Teren Targów Lublin oraz pobliska szkoła przeznaczona na LARPy i RPGi przez trzy dni zapełnione były ludźmi, a w promieniu paru kilometrów przechodnie mogli zauważyć podejrzanie wyglądające indywidua z rogami, skrzydłami czy ogromną bronią przewieszoną przez ramię. Tegoroczny Falkon był moim drugim, Lublin odwiedziłam już w zeszłym roku i cztery dni spędzone na konwencie oceniam bardzo pozytywnie. Byłam więc bardzo ciekawa, czy tegoroczna edycja dorówna poprzedniczce.
Nieszczególnie optymistycznie nastawił mnie program, który prezentował się raczej ubogo i nieurozmaicenie. Szczególnie było to widoczne przy strefie komiksowej, która przy reszcie prezentowała się straszliwie blado. W sumie udało mi się odwiedzić osiem punktów programu, z których jedynie kilka miało związek z komiksem czy superbohaterami, a więc tematyką charakterystyczną dla Panteonu. Pierwsza była prelekcja Teleportacja, telepatia, komputery kwantowe i komiks… prowadzona przez Piotra Gawrona i Katarzynę Karę. Poszłam na to, bo skusiło mnie słowo „komiks” i spodziewałam się jakiejś miłej, okołonaukowej pogawędki. a zamiast tego dostałam przygotowany przez profesjonalistę wykład na temat podstaw mechaniki kwantowej i zapowiedź komiksu. Autorzy, czyli wyżej wspomniana dwójka oraz Michał Cholewa, pracują nad stworzeniem książki opowiadającej o zagadnieniach kwantowych (takich jak teleportacja kwantowa) w sposób przystępny i zrozumiały dla młodego czytelnika, ale jednocześnie używający języka naukowego i nie traktujący odbiorcy jak idioty.
Pomysł jest szczytny i ciekawy (ku zaskoczeniu samych twórców, nie aż tak oryginalny, chociaż w naszym kraju będzie to coś nowego), twórcy znają się na rzeczy i wiedzą, co chcą zrobić, a sama warstwa graficzna przygotowywana przez Katarzynę wygląda ślicznie – całość ma być utrzymana w cyberpunkowym klimacie i opowiadać samodzielną historię. Przy okazji muszę jednak wspomnieć o sporym minusie organizacyjnym, który napotkałam przy okazji tego panelu: odbywał się w namiocie przeznaczonym dla prelegentów, ustawionym koło hali wystawców. Namioty charakteryzowały się tym, że szło w nich zamarznąć. Były co prawda ogrzewane, ale nie robiło to chyba większej różnicy – na każdym mieszczącym się tam panelu, na którym byłam, trzęsłam się jak osika i fantazjowałam o ogniach piekielnych, które w tym momencie wydawały się całkiem przyjemną wizją.
Zaraz po tym udałam się na Najodpowiedniejsza broń w razie apokalipsy zombie przygotowanej przez Piotra Keslinga, czyli coś idealnego dla miłośników serii The Walking Dead i innych pozycji obracających się wokół żywych trupów uprzykrzających życie ludzie. Absolutnie urzeka mnie to, jak poważnie podchodzi się do tego problemu i z jakim zapałem rozmyśla się nad najlepszymi sposobami na przetrwanie tego, nieuchronnie zbliżającego się, niebezpieczeństwa – dyskusja o tym, czy kusza jest odpowiednią bronią przeciwko hordom zombie była zacięta niczym najistotniejsza polityczna debata. Tutaj było to dodatkowo podszyte świetnym humorem, nie tylko prowadzącego, ale też (może nawet w większej mierze) uczestników.
Warta uwagi była też prelekcja Co po Expanded Universe? prowadzona przez Magdę Kozłowską. Tytuł był nieco mylny, bo skupiało się raczej na nowym kanonie Star Wars, niż na samym EU, ale wcale mi to nie przeszkadzało. W czasie trwania omówiono wszystkie tytuły, które składają się na kanoniczne uniwersum, podrzucono sporo polecanek oraz popłakano przez moment nad wyrzuconymi do kosza historiami. Utwierdziło mnie to tylko w przekonaniu, że muszę zabrać się za parę wymienionych pozycji, kiedy tylko dorwę się do jakichś pieniędzy: szczególnie pozytywnie mówiono o dwóch nowych książkach, Tarkinie oraz Lordach Sith, sporo ciepłych słów padło też pod adresem serii komiksowych wydawanych przez Marvela, między innymi Princess Leia i Darth Vader.
Następnie udałam się na Motyw superbohatera w komiksie polskim, czyli spotkanie autorskie z Rafałem Szłapą (autorem Blera), Dariuszem Stańczykiem i Jakubem Oleksowem (twórcami Lisa) oraz Marcinem Rusteckim (redaktorem naczelnym TM-Semic). Było sporo o początkach komiksu superbohaterskiego w Polsce, a więc głównie o słynnych TM-Semicach – sama ich nie pamiętam, ale wiem, że dla wielu były pierwszym zetknięciem z postaciami DC i Marvela, więc wspominane są z ogromnym sentymentem i często wskazywane jako źródło zainteresowania komiksem superbohaterskim. Autorzy powiedzieli też co nieco o powstawaniu Blera i Lisa – światło dzienne ujrzała między innymi inspiracja pewnym zespołem muzycznym przy wymyślania pseudonimu tego pierwszego – oraz wspominali, jak godzą codzienną pracę i tworzenie komiksu.
W niedzielę załapałam się tylko na jeden punkt programu: WTF is wrong with you, czyli panel o zaburzeniach psychicznych, które można wskazać u znanych bohaterów Marvela i DC, przygotowany przez Małgorzatę Sabik i Zuzannę Bielecką. Wypadło mocno średnio, po pierwsze dlatego, że prelegentki namiętnie czytały wszystko z prezentacji – a to nigdy nie wygląda dobrze; po drugie, „wskazywania” nie było tu zbyt dużo, bo do prawie każdego z wymienionych zaburzeń podawano tylko jeden przykład, a całość wyglądała na zrobioną po łebkach. Nie były to też informacje szczególnie odkrywcze – chyba każdy, kto miał w życiu komiks w rękach jest w stanie stwierdzić, że Batman ma problemy z wyjściem z żałoby po rodzicach, albo że Tony Stark to alkoholik, nie potrzeba do tego listy objawów.
Podczas długich spacerów między wystawcami można też było natknąć się na cosplayerów, którymi w tym roku naprawdę obrodziło. Wśród zwykłych śmiertelników zagościli więc bohaterowie gier, komiksów, mangi&anime, filmów, a nawet tak specyficzne byty jak Jezus, Kapitan Polska, Pan Kleks czy wielki cupcake. Fanów Panteonu z pewnością zainteresowałaby spora ilość superbohaterów i złoczyńców, którzy nawiedzili okolicę. Ja sama miałam okazję wpaść na Iron Mana, Lady Deadpool, kilkoro Jokerów i Harley Quinn, Zatannę i Scarlet Witch, ale jestem pewna, że w tłumie można było znaleźć ich więcej. Część z nich w sobotni wieczór spotkała się na scenie, żeby walczyć o miano najlepiej przebranej osoby na konwencie.
Konkurs zaliczył parę wpadek organizacyjnych i prowadzony był raczej słabo, ale nie przeszkadzało to w podziwianiu pięknych strojów – o ile ktoś nie miał nic przeciwko zostawaniu na terenie Targów do późnej nocy, bo punkt rozpoczynał się dopiero o dwudziestej drugiej i trwał, razem ze wszystkimi mniej lub bardziej planowymi przerwami, do drugiej w nocy. Dla takich nocnych marków idealna była też inna atrakcja – games room, czyli ogromna hala przeznaczona dla fanów planszówek i karcianek, otwarta przez cały czas trwania konwentu i zawsze pełna pochłoniętych grą ludzi. W tym samym pomieszczeniu, nieco na uboczu, działał też Kącik dziecięcy, w którym uczestnicy mogli pozostawić swoje pociechy pod okiem wprawionych wolontariuszy.
Na Falkonie nie zabrakło także znanych w fandomie gości, którzy spotykali się z fanami i rozdawali autografy. Wśród zaproszony pojawili się między innymi: Jacek Komuda, Andrzej Pilipiuk, Maja Lidia Kossakowska, Paweł Majka, Aneta Jadowska, Marcin Przybyłek, Jarosław Grzędowicz czy Michał Gołkowski; z komiksowych sław mieliśmy okazję natknąć się na: Rafała Szłapę, Ilonę Myszkowską, Beatę Smugaj, Dariusza Stańczyka, Kubę Oleksowa, Konrada Okońskiego i Jakuba Dębskiego. Niestety, na miejsce nie dotarli Katarzyna Babis i Daniel Grzeszkiewicz, scena komiksowa była więc uszczuplona o tę dwójkę artystów.
Słowem podsumowania: tegoroczny Falkon nie uniknął mniejszych lub większych wpadek organizacyjnych, nie zaoferował też tak ciekawego i zróżnicowanego programu, jak można oczekiwać po konwencie tych rozmiarów. Mimo wszystko była to udana impreza z wieloma atrakcjami, przy których uczestnicy mogli spędzać czas. Ludzi było dużo i większość zdawała się dobrze bawić, panująca atmosfera była niezwykle przyjemna i jestem pewna, że całokształt przyćmiewa te parę błędów i niedociągnięć. Teraz pozostaje czekać na przyszłą edycję i liczyć na to, że będzie jeszcze lepsza i większa niż ta.