PANTEON / CYKLICZNE / [RECENZJA] Kolor z Innego Wszechświata

[RECENZJA] Kolor z Innego Wszechświata

Tanabe Gou, autor wydanego w Polsce w 2015 roku komiksu Ogar i inne opowiadania, nie skończył z lovecraftowskim panteonem na wspomnianej publikacji. Drugi i trzeci tom Lovecraft Kessakushuu, adaptującego prozę słynnego mieszkańca Providence dzieła mangaki, trafiły niedawno do sprzedaży. Fakt ten zawdzięczamy redakcji wydawnictwa Studio JG, odpowiedzialnego także za wcześniejszego Ogara. Tym razem nie jest to jednak antologia, komiks w całości poświęcony został tylko jednemu z opowiadań, zatytułowanemu – Kolor z innego wszechświata / The Colour Out of Space (tłumaczonemu także gdzie indziej jako Kolor z przestworzy).

Na farmę Nahuma Gardnera, położoną niedaleko miasta Arkham, spada meteoryt. Naukowcy przybyli z uniwersytetu Miskatonic stwierdzają, że owo ciało niebieskie wykazuje niezwykłe właściwości fizyczne. Głaz kurczy się z czasem, a w jego najbliższej okolicy zaczynają zachodzić dziwne zdarzenia. Roślinność mutuje, ludzie zapadają na zdrowiu, spłoszone zwierzęta uciekają z zagród. Wkrótce nad studnią pojawiają się dziwne, opalizujące opary. Cała dolina pokryta zostaje nietypowym kolorem.

Ilustrowanie opowiadań Lovecrafta wymaga od grafików zdolności analizowania lakonicznych opisów, zawartych w prozie ojca fikcyjnej Mitologii Cthulhu.

Publikację z 2015 roku chwalono powszechnie (słusznie) za drobiazgową, perfekcyjnie korespondującą z prozą warstwę graficzną. Jest to więc pierwsza rzecz, na jaką zwróciłem uwagę uchylając strony kontynuacji. Styl Tanabe Gou łatwo rozpoznać na tle innych prac pochodzących z kraju kwitnącej wiśni. Jest on dość charakterystyczny. Projekty bohaterów opowiadań najłatwiej opisać jako kompromis między manieryzmami typowymi dla mangi, a próbą nadania postaciom cech bardziej „zachodnich”. Rysownik stosuje ciekawe interpretacje istot oraz precyzyjnie odwzorowuje szczegóły architektoniczne. Wszystko to – tradycyjnie dla gatunku – w czerni i bieli. Ze smakiem, bez przesadnego szafowania przemocą, treściami wulgarnymi, czy groteską typową przykładowo dla twórcy Spirali i Reminy – Junji Itō.

Kolor z innego wszechświata stawia przed Gou nowe wyzwanie, musi on nadać oblicze wyjątkowo ciężkiemu do zarysowania zjawisku. Chodzi o wpływ, jaki na otoczenie wywiera eteryczna forma, która nie przypomina „żadnej znanej barwy” oraz nie posiada wyraźnego kształtu. Opowieść poprzedzają 4 kolorowe strony prologu, opatrzone cytatami z Lovecrafta. Mieszanka chłodnych odcieni ma zbudować w wyobraźni czytelnika zdolność do prawidłowego odczytania następujących po niej czarno-białych kadrów. Zabieg zrozumiały i w kontekście całego projektu słuszny.

Niestety autor wpadł w graficzną pułapkę. Uwięził sam siebie na prowincji Arkham, pozbawił możliwości różnorodnego dobierania lokacji, w jakich rozstrzyga się akcja. Poskutkowało to widocznym gdzieniegdzie w kadrach znużeniem. Ich staranność zależy niejednokrotnie od wagi obrazowanych wydarzeń. Tracą na tym szczegóły, które obserwujemy na mniej istotnych stronach mangi. Ubogie rysy twarzy, zlewające się w jedno tła, monotonne rysunki przedstawiające obumierającą roślinność. Problemu tego skutecznie unikał korzystając wcześniej z formuły antologii. Genialne oddanie szczegółom, pilne studiowanie wskazówek oryginału pojawia się w tej historii rzadziej niż w Ogarze… Mimo to graficznie album nadal prezentuje wysoki poziom, a sam „kolor” doczekał się finalnie godnej, bogatej w detale wizualizacji.

Niebezpieczna, amerykańska prowincja? Cóż, tak, ale nie w stylu współczesnych filmów grozy.

Fabularnie jest to wierna adaptacja prozy, pełna dialogów i wstawek narracyjnych. Ambicje autora nie sięgają poza ilustrowanie treści opowiadań. Nie uzupełnia on dzieł Lovecrafta o własne pomysły, co zdarza się przykładowo innemu artyście znanemu z tworzenia komiksowych adaptacji – Richardowi Corbenowi. Proponuje za to ciekawe podejście do ich prezentacji graficznej, wymagające głębokiego zrozumienia amerykańskich opowieści grozy oraz wyjątkowej staranności w dobieraniu tych elementów lakonicznych opisów zjawisk/miejsc/stworzeń, które najlepiej sprawdzą się na kartach komiksu.

Tak jak w przypadku Ogara i innych opowiadań, polecam najpierw sięgnąć po prozę. Przetestujcie własną wyobraźnię, a dopiero później talent Tanabe Gou. Zestawianie własnych myśli z przenikliwymi, posiadającymi głębokie podparcie w oryginalnym tekście rysunkami japońskiego artysty, to bardzo przyjemne ćwiczenie. Polska edycja cyklu Lovecraft Kessakushuu zamyka się jak dotąd w 3 tomach (jeszcze 1 czeka na tłumaczenie). Nie jest to wielki wydatek, więc jeśli Wasze zainteresowanie H. P. Lovecraftem i jego uniwersum wykracza poza lekturę oryginalnych opowiadań zapewniam, nie pożałujecie zakupu.

PO WIĘCEJ PUBLICYSTYKI LOVECRAFTOWSKIEJ ZAPRASZAMY DO DZIAŁU:

AUTOR RWilczur

Alkohol i tytoń spływa po mnie gładko, ale komiks ściska za gardło tym mocniej, im dłużej od niego stronię. A konsekwencje zażywania wspomnianego cholerstwa są straszne, okulary na długim nosie oraz siwiejąca w zastraszającym tempie broda. Jak żyć, powiedzcie sami? Otóż jest z sytuacji pewne - całkiem przyjemne - wyjście. Ukojenie daje klepnięcie na wygodnym leżaku i zamoczenie jednej kończyny w wartkiej rzeczce polskiego fandomu komiksowego.

PRZECZYTAJ TAKŻE

[NEWS] Providence Alana Moore’a w Planach Wydawnictwa Fantasmagorie

Niesamowita wiadomość dla polskich fanów kultowego scenarzysty komiksowego Alana Moore’a oraz ojca Mitologii Cthulhu H.P. …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *