PANTEON / BIOSY / EVENTY / OPISY / [BIOS] Daredevil – o Postaci i Autorach Cz. 4: Love and War

[BIOS] Daredevil – o Postaci i Autorach Cz. 4: Love and War

Kilka miesięcy po tym jak historią Born Again wywrócił życie Matta Murdocka do góry nogami, Frank Miller dołożył kolejną cegiełkę do swojej sagi. Wydane w grudniu 1986 roku Love and War okazało się najbardziej kameralnym tytułem z Daredevilem w roli głównej ze wszystkich napisanych przez scenarzystę.

Nie licząc oczywiście pojedynczych zeszytów z serii What If, każdy z komiksów Millera o „Diable z Hell’s Kitchen” cechował pewien rozmach. Elektra Lives Again oraz The Man Without Fear, mimo że w dużej mierze oparte na kreacjach postaci i miasta, obfitowały również w sceny akcji. Walka Matta i Elektry z Bullseye’em w kościele czy też próba odbicia nastoletniej Mickey z rąk gangsterów stanowiły prawdziwe punkty kulminacyjne tamtych opowieści. Prowadziły do nieodwracalnych zmian w świecie Murdocka. Skala wydarzeń w Love and War jest nieporównywalnie mniejsza. Tutaj konsekwencje jakie niesie ze sobą finał nie są aż tak namacalne.

daredevil-sienkiewicz

Można dojść nawet do wniosku, że skonstruowana przez Millera fabuła nie odcisnęła żadnego piętna na jej bohaterach. Pierwsza i ostatnia strona zdają się potwierdzać tę tezę, wszak komiks rozpoczyna, a potem wieńczy niemal identyczny monolog wewnętrzny Wilsona Fiska. Różnią się tylko tym, że ten końcowy jest uboższy o jedno krótkie zdanie. Całość spina zatem klamra, status quo pozornie nie został zachwiany.

Elektra Lives Again zgłębiała naturalnie charakter Elektry i zamykała jej wątek, rozpoczęty jeszcze za czasów runu Millera w regularnej serii o Daredevilu. Love and War skupia się z kolei na Kingpinie i może pełnić funkcję łącznika między tymże runem a późniejszym Born Again. Scenarzysta prezentuje w obu tych dziełach kompletnie inne metody przedstawienia tych postaci. Zabójczynię obserwowaliśmy jakby zza szyby, nie znając jej punktu widzenia. Była niczym pozbawiona uczuć zjawa. Zupełnie odwrotnie wygląda sytuacja z Wilsonem. Jest on jednym z kilku narratorów omawianej powieści graficznej. Wiemy więc o czym myśli i czym się kieruje.

Nowela sprzed trzydziestu lat nie wymaga od czytelnika obszernej znajomości historii Daredevila. Żeby nie czuć się wyalienowanym, wystarczy jedynie wiedzieć kim są Kingpin i tytułowy rogaty mściciel. Jednakże warto przed jej przeczytaniem zapoznać się też ze wspomnianym runem Millera, a szczególnie z zeszytami od #170 do #172 oraz #180. To w tych czterech numerach scenarzysta opisał tragiczne losy Wilsona, którego żona została wykorzystana przez jego byłych przeciwników jako karta przetargowa. Wskutek urazu głowy straciła pamięć, po czym włóczyła się samotnie po Nowym Jorku. Samozwańczy król Hell’s Kitchen natychmiastowo rozpoczął jej poszukiwania, ale to nie on ją ostatecznie odnalazł. Zrobił to Matt. Będąca nadal w głębokim szoku Vanessa wróciła do domu, ale nawet kochający mąż nie potrafił do niej dotrzeć i nawiązać z nią kontaktu.

daredevil-love-and-war

Nie wiadomo skąd Vincent D’Onofrio, serialowy odtwórca roli Fiska, czerpał największe inspiracje – możliwe, że nigdy nie trzymał Love and War w rękach – ale to właśnie ta pozycja zdaje się przedstawiać Kingpina najbliższego jego interpretacji. To człowiek, który za wszelką cenę chce osiągnąć obrane cele. Kiedy mu się to nie udaje, traci nad sobą kontrolę i wybucha. Ani wielka postura, ani równie wielkie wpływy nie zawsze mogą mu pomóc. Nie są chociażby w stanie przywrócić zdrowia jego ukochanej. Zdeterminowany gangster nie przestaje jednak w to wierzyć. Porywa panią Mondat, licząc, że jej małżonek, wybitny fachowiec w dziedzinie psychiatrii uleczy Vanessę z traumy. Jeśli nie zdoła tego zrobić, już nigdy nie ujrzy zjawiskowej Cheryl.

Uprowadzona znajduje się pod kluczem, w mieszkaniu niejakiego Victora. Wynajęty przez Fiska porywacz odgrywa w komiksie nie mniejszą rolę niż jego szef. Niezrównoważony psychicznie wyrzutek zakochuje się w blondwłosej piękności i zaczyna traktować ją z namaszczeniem godnym królowej. Widzi w niej nieosiągalną boginię, którą musi chronić przed złem tego świata. Jego nieskładne, rwane myśli stanowią sporą część Love and War. Millerowi udało się za ich pomocą stworzyć wyjątkowo niejednoznaczną postać – budzącą jednocześnie wstręt, jak i współczucie. Jak tu czuć obrzydzenie do umysłowo chorego, gdy ten jest święcie przekonany, co do słuszności swoich intencji? Sceny z udziałem Victora są przez to naprawdę niepokojące i nieprzyjemne.

Jako że, wbrew temu, co sugerowałby tytuł, powieść graficzna z 1986 roku opowiada bardziej historię Kingpina niż Daredevila to nie uświadczymy tutaj zbyt wielu moralnych dylematów Matta Murdocka. Miller nie rozwija tej postaci i ogranicza jej obecność w zasadzie wyłącznie do scen, w których „Człowiek nieznający strachu” może wykazać się swoimi umiejętnościami w walce. Niewidomy heros w Love and War jest kimś w rodzaju stróża. Stara się zaprowadzić porządek, być ostoją w ogarniętym chaosem Hell’s Kitchen. Nic poza tym.

daredevil-love-and-war2

Scenariuszowo mamy tu zatem do czynienia z prostą, aczkolwiek skrzętnie zbudowaną fabułą. Z każdym z głównych bohaterów wiąże się jakiś nieduży wątek poboczny – Fisk poznaje uczucie bezradności, zaś Victor i Matt walczą z pokusą. Zmagania tego ostatniego są jedynie delikatnie nakreślone i nie doczekują się wyraźnej konkluzji, co sprawia, że ten element układanki wydaje się odrobinę zbędny. Reasumując, nie jest to komiks efektowny. Nie ukazuje przełomowych wydarzeń, a raczej pewien epizod z życia paru wybranych osób.

Dlatego to nie scenariusz, a zapierające dech w piersi rysunki Billa Sienkiewicza czynią tę pozycję wyjątkową. Style Johna Romity Jr., Davida Mazzucchelliego czy też samego Millera doskonale sprawdzały się w konwencji ponurego kryminału, ale nie wynosiły ilustrowanych przez nich tytułów na wyższy poziom. Umiejętnie dopełniały i dopowiadały fabułę, ale gdyby ta kulała, nie zdołałyby uratować całości. Co innego, malunki Sienkiewicza. Prace tego cenionego artysty, zdobywcy licznych nagród (w tym jednej Eisnera) są naprawdę zniewalające i niepowtarzalne. W Elektra Lives Again oniryzm przejawiał się przede wszystkim w scenariuszu. Tutaj oniryczny nastrój wprowadzają właśnie rysunki. Zazwyczaj zimne, ale raz na jakiś czas przełamane jaskrawoczerwonym kostiumem Daredevila lub ulicznymi neonami. Drobiazgowe, lecz niekiedy zupełnie uproszczone i pozbawione teł. Realistyczne, a zarazem karykaturalne. Wręcz groteskowo uwypuklają cechy niektórych bohaterów. Kingpin jest masywny i pokraczny jak nigdy wcześniej, a stojący w jego opozycji „Diabeł z Hell’s Kitchen” przypomina greckiego, nieskazitelnego boga. Prace Sienkiewicza to bez wątpienia największy atut Love and War.

daredevil-love-and-war3

Dzieło Millera i Sienkiewicza było dwudziestym czwartym komiksem jaki opublikowano w ramach Marvel Graphic Novel. Linia ta wystartowała w 1982 roku powieścią graficzną pt. The Death of Captain Marvel i utrzymywała się na rynku jeszcze przez następne jedenaście lat. Zakończyła się wraz z siedemdziesiątą piątą nowelą, również poświęconą Daredevilowi (Daredevil & Black Widow – Abattoir autorstwa Jima Starlina).

Love and War nie jest co prawda tak istotnym tytułem jak np. wcześniejsze Elektra Saga albo parokrotnie przywoływane Born Again, ale nie oznacza to od razu, że nie zasługuje na uwagę. Ma mocne fundamenty – solidny scenariusz i rewelacyjne rysunki, a dodatkowo wpisuje się w większą opowieść, którą zresztą wzorowo uzupełnia o nowe, nieznane dotąd aspekty.

Jak przeczytać? Sideca planowała wydać Love and War jako suplement do trzeciego tomu zbierającego run Franka Millera. Powieść graficzna ukazała się bowiem w analogicznym wydaniu amerykańskim. W zagranicznych sklepach internetowych znaleźć można także osobne edycje, obejmujące samą nowelę.

AUTOR Maurycy Janota

Wsiąknął w komiksy za sprawą legendarnego runu Franka Millera w serii o Daredevilu. Odkąd przeczytał wszystkie historie z udziałem Matta Murdocka i Elektry, zabija czas na różne sposoby. Pisze opowiadania, po raz setny wraca do oryginalnej trylogii Star Wars lub ogląda horrory studia Hammer.

PRZECZYTAJ TAKŻE

[RECENZJA] Amazing Spider-Man J. Michaela Straczynskiego. Tom 1

Co to było za fascynujące doświadczenie! Zdawałem sobie sprawę z dość pozytywnego odbioru runu J. …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *