PANTEON / BIOSY / EVENTY / OPISY / [BIOS] Daredevil – o Postaci i Autorach Cz. 1: The Man Without Fear

[BIOS] Daredevil – o Postaci i Autorach Cz. 1: The Man Without Fear

Przez pięćdziesiąt dwa lata swojego istnienia Daredevil ewoluował z postaci, która w zamierzeniu miała być próbą powtórzenia sukcesu Spider-Mana do jednego z najpopularniejszych i najciekawszych superbohaterów, jakich do dyspozycji ma Marvel. Znalezienie dobrego komiksu z Mattem Murdockiem w roli głównej nie jest teraz problemem – wystarczy sięgnąć po tomy autorstwa Briana Michaela Bendisa, Eda Brubakera lub Marka Waida. Żaden z nich nie miał jednak tak dużego wpływu na postać niewidomego herosa jak Frank Miller.

To właśnie serią o Daredevilu późniejszy autor Powrotu Mrocznego Rycerza i Sin City wypłynął na szerokie wody. Jeden z najważniejszych komiksowych twórców w historii medium swoją przygodę z Murdockiem rozpoczął w 1979 roku. Później jeszcze kilkukrotnie wracał do pisania scenariuszy o obrońcy dzielnicy Hell’s Kitchen. Co najważniejsze, nigdy nie schodził poniżej pewnego poziomu, a wszystkie stworzone przez niego komiksy o „Śmiałku” z perspektywy czasu stanowią jedną wielką, a przy tym całkiem spójną opowieść.

A o to, jak wiadomo, naprawdę niełatwo. Wszak każdy twórca, czy też każda zmiana w życiorysie bohatera pozostawiają po sobie jakiś ślad. Nie bez powodu wielu początkujących czytelników zamartwia się, że pogubi się w tak rozbudowanym uniwersum lub że czegoś nie zrozumie. Millerowi należy się zatem szacunek za to, że wracając do Daredevila na przestrzeni lat, potrafił utrzymać jego historię w ryzach i zdołał uczynić tę sagę nie tylko przystępną, ale także zamkniętą – taką, która ma jasno określony początek i godne zakończenie.

Komiksem, od którego śmiało można zacząć czytać millerowską epopeję jest niewątpliwie The Man Without Fear. Bo choć chronologicznie to ostatni napisany przez tego autora tytuł o Daredevilu to fabularnie dzieje się on najwcześniej. Krótko mówiąc, to klasyczne origin story.

Na mini-serię składa się pięć zeszytów wydanych na przełomie 1993 i 1994 roku (od października do lutego). Pomimo dość zwięzłej formy, Millerowi udało się zmieścić w The Man Without Fear wszystkie istotne elementy mitologii „Człowieka nieznającego strachu”. Dzięki temu otrzymaliśmy historię, będącą niejako esencją tej postaci. Fabuła opiera się na wydarzeniach tak fundamentalnych, że ciężko mówić w jej przypadku o spoilerach.

Już na samym początku poznajemy Hell’s Kitchen. Dzielnicę, w której wychowywał się mały Matt. To wyjątkowo ponure i przygnębiające miejsce. Odzierające człowieka z jakiejkolwiek nadziei, zsyłające na niego kolejne nokautujące ciosy. Niczym Battlin’ Jack Murdock okładający pięściami swoich przeciwników. Ojciec Matta jest już starzejącym się bokserem, coraz trudniej utrzymać mu siebie i Matta z walki na ringu. Żeby zapewnić synowi godne życie przystaje na ofertę tamtejszego gangstera, Fixera i zaczyna pracować jako jego osobisty windykator długów. Nie w pełni świadomy tego, co dzieje się wokół, chłopiec podziwia tatę. Obiecuje mu jednak, że nigdy nie pójdzie w jego ślady i skupi się na nauce. Staje się przez to miejscowym pośmiewiskiem, a koledzy ironicznie przezywają go „Daredevil”. Zarówno Matt, jak i Jack nie są szczęśliwi, ale ich wzajemne wsparcie pozwala im podnieść rzucone przez los rękawice. Jak się okazuje, największe wyzwania dopiero przed nimi.

Chłopiec traci wzrok, ratując niewidomego starca przed jadącą ciężarówką. Radioaktywna ciecz dostaje się wówczas do jego oczu. Po wyjściu ze szpitala załamany Matt napotyka na swojej drodze tajemniczego Sticka, który uczy go jak efektywnie korzystać z pozostałych zmysłów. Kiedy wydaje się już, że Murdockowie wydostaną się z dołka, Jack zostaje zamordowany. Zamiast podłożyć się rywalowi na ringu, postanawia honorowo pożegnać się z karierą. Zwycięża walkę, wiedząc, że zaraz po wyjściu z szatni, zbiry Fixera wymierzą mu karę.

Matt odnajduje ludzi, którzy pozbawili go ojca. Mści się, ale przez jego prywatną wendettę ginie niewinna osoba. Opuszczony przez Sticka, w samotności walczy z dręczącymi go wyrzutami sumienia. Mija rok. Młody Murdock trafia do college’u, gdzie zaprzyjaźnia się z nieporadnym, ale sympatycznym Foggym Nelsonem. Poznaje także Elektrę, enigmatyczną i nieprzewidywalną Greczynkę, w której z czasem się zakochuje. Tworzą związek pełen namiętności. Czarnowłosa dziewczyna sprawia, że Matt odżywa. Tylko przy niej może być tym, kim chce. Ta idylla nie trwa jednak zbyt długo. Elektra traci ojca, po czym łamie ukochanemu serce. Jest więc kolejną osobą, która znika nagle z jego życia.

W międzyczasie w Hell’s Kitchen do władzy dochodzi Wilson Fisk. Błyskawicznie rozszerza swoje wpływy. Któregoś razu zadziera z dorosłym już Mattem. Jego ludzie porywają bezdomną dziewczynkę o imieniu Mickey, w której Murdock dostrzegał siebie samego sprzed kilku lat. Początkujący prawnik nie czeka na reakcję skorumpowanych władz, zakłada maskę i wyrusza z odsieczą, żeby uratować swoją przyjaciółkę. To moment przełomowy. Moment, który kształtuje głównego bohatera i prowadzi do ostatecznych narodzin Daredevila.

To inna geneza niż ta, którą Miller narysował trzynaście lat wcześniej, w sto sześćdziesiątym czwartym numerze serii Daredevil, pisanej w tamtym czasie przez Rogera McKenzie’ego. Co więcej, The Man Without Fear nie jest historią kanoniczną. We właściwym originie Battlin’ Jack umiera, kiedy jego syn zbliża się ku dorosłości. Mszcząc się na Fixerze, Matt nosi już pierwszy, żółto-czerwony strój Daredevila. Początki zaprezentowane przez Millera kolidują w kilku miejscach z tymi, za które odpowiedzialni są twórcy postaci, Stan Lee i Bill Everett, a które przypomniał później McKenzie. W popkulturze mocniej utrwaliła się jednak geneza autorstwa Millera – to ją wykorzystano w filmie z Benem Affleckiem i w serialu Netflixa.

Niekanoniczność tytułu nie powinna nikogo zniechęcić. The Man Without Fear stanowi bowiem znakomity wstęp do dalszych komiksów stworzonych przez tego scenarzystę. Niemal każdy z poruszonych przez Millera wątków powraca i znajduje rozwinięcie w jego pozostałych dziełach. Autor przedstawia czytelnikom Sticka, Elektrę i Kingpina, czyli bohaterów, którzy odgrywają niezwykle ważną rolę także w przyszłym życiu Matta Murdocka.

Sam tytułowy „Człowiek nieznający strachu” wcale nie jest mniej interesującą postacią od tych, które przewijają się na drugim planie. Z Mattem łatwo można się identyfikować. Ma własne, przyziemne problemy związane z topiącym smutki w alkoholu ojcem czy też z brakiem akceptacji wśród rówieśników. Dodatkowo znacznie zmienia się na przestrzeni całego komiksu. Z beztroskiego, lekkomyślnego chłopca ewoluuje w rozsądnego mężczyznę, poczuwającego się do odpowiedzialności nie tylko za swoich bliskich, ale również za całe miasto. I nie jest to metamorfoza nagła, przeprowadzona w pośpiechu. Wynika ona z poszczególnych wydarzeń, które śledzimy na łamach komiksu. Do pewnych incydentów po prostu musiało dojść, żeby Matt, już jako Daredevil stał się w finale bezkompromisowym, nieustępliwym mścicielem.

Miller jest na swój dziwny sposób romantykiem. Zwróćcie uwagę jak opisuje miejsce akcji. Czyni z dzielnicy pełnoprawnego bohatera tej historii. To często stosowany przez niego zabieg. Hell’s Kitchen żyje, ma własny charakter. Z jednej strony wydaje się paskudne i bezlitosne, ale z drugiej można się do niego przywiązać. Ba, można się w nim nawet zakochać. Tyle, że podobnie jak uczucie Matta i Elektry, nie będzie to łatwa miłość.

Istotną funkcję w The Man Without Fear pełni także stale obecny narrator. Opisuje on konkretne zdarzenia i nadaje im szerszy kontekst. Nie mamy tu jednak do czynienia z toporną, nachalną ekspozycją. A to za sprawą tego dość poetyckiego, przesiąkniętego sentymentalizmem języka, jakim napisane są millerowskie wtrącenia.

Całość dopełniają ilustracje Johna Romity Jr. To artysta, którego dzieła nie każdemu przypadną do gustu. Syn innego znanego rysownika (Johna Romity Sr.), prezentuje styl dość typowy dla komiksów z lat 90. Jego kreska miejscami jest mocno przerysowana, a postacie nie zawsze zachowują proporcje. Wystarczy spojrzeć na figurę oraz burzę włosów Elektry, na dorosłego, niekiedy aż do przesady umięśnionego Matta lub na równie barczystych przeciwników, z którymi mierzy się w trakcie komiksu. I chociaż Romicie można wiele zarzucić, to na szczęście znajdą się tutaj też cudownie rozplanowane i kreatywne kadry. Jak chociażby te dwustronicowe. Postacie wypadają zatem dość różnie, ale za to krajobraz miasta rysownik oddał bardzo sprawnie i klimatycznie.

W ogólnym rozrachunku The Man Without Fear jest pozycją szczególną. Obowiązkową dla każdego fana komiksu oraz dla wielbicieli świetnego serialu, który z dzieła Millera czerpał główne inspiracje. To kwintesencja tego, co najważniejsze i co wyjątkowe w postaci Daredevila. Jeśli chcecie poznać credo Matta Murdocka, ciężko o lepszy tytuł.

Jak przeczytać? The Man Without Fear zostało wydane w Polsce przez TM-Semic już rok po premierze ostatniego numeru w Stanach. Był to siódmy tom z serii Mega Marvel. Mimo że od czasu, w którym zawitał do kiosków minęło ponad dwadzieścia lat, to komiks nie doczekał się żadnego kolejnego wydania. Jedynym sposobem, żeby go zakupić pozostaje zatem znalezienie używanego tomiku na Allegro. Ci z kolei, którzy znają język angielski, powinni sięgnąć po wersję oryginalną. Zbiór z 2010 roku jest bowiem znacznie rozszerzony, m.in. o szkice czy też fragmenty scenariusza. Jako ciekawostkę dodam, że w lipcu w sklepach internetowych pojawi się książkowa adaptacja komiksu, napisana przez Paula Crilleya.

Aktualizacja z dnia 22.11.2017: Do kiosków trafił dzisiaj dwudziesty czwarty tom kolekcji Superbohaterowie Marvela, którego lwią część stanowi właśnie przedruk Człowieka nieznającego strachu. Wersję Hachette wzbogacono o pierwszy numer Daredevila autorstwa Lee i Everetta oraz kilka stron przybliżających historię tej postaci. Zamykające album kompendium zawiera kilka uproszczeń i błędów merytorycznych (w publikacji znaleźć można m.in. mylną informację, że debiutem Millera w roli scenarzysty był #158 numer serii o Daredevilu), ale w samym tłumaczeniu komiksu uniknięto większych wpadek.

AUTOR Maurycy Janota

Wsiąknął w komiksy za sprawą legendarnego runu Franka Millera w serii o Daredevilu. Odkąd przeczytał wszystkie historie z udziałem Matta Murdocka i Elektry, zabija czas na różne sposoby. Pisze opowiadania, po raz setny wraca do oryginalnej trylogii Star Wars lub ogląda horrory studia Hammer.

PRZECZYTAJ TAKŻE

[RECENZJA] Amazing Spider-Man J. Michaela Straczynskiego. Tom 1

Co to było za fascynujące doświadczenie! Zdawałem sobie sprawę z dość pozytywnego odbioru runu J. …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *